Weekend w Biebrzańskim Parku Narodowym
Mieliśmy szczęście, bo dopisała nam wspaniała pogoda. Kto by się spodziewał, że 1 kwietnia będziemy chodzić z krótkimi rękawami. Nasz wspaniały weekend w Biebrzańskim Parku Narodowym stał się jeszcze lepszy niż planowaliśmy.
Weekend w Biebrzańskim Parku Narodowym – Leśniczówka Grzędy
Zatrzymaliśmy w „Zagrodzie Kuwasy” w miejscowości Woźnawieś. Przyjechaliśmy dość późno, bo wyjazd z Warszawy zajął nam ponad półtorej godziny. Powdychaliśmy czyste powietrze, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.
Następnego dnia zaraz po śniadaniu podjechaliśmy na parking koło leśniczówki Grzędy i ruszyliśmy na szlak, oczywiście po zapłaceniu 10 zł za parkowanie samochodu i wcześniejszym nabyciu biletów do parku. Tu akurat nie było problemu z zakupem biletów. Można było je nabyć w leśniczówce, my mieliśmy już zawczasu kupione w Zagrodzie. No ale wszędzie tak różowo nie jest.
W Biebrzańskim Parku, tak jak w wielu innych parkach narodowych w Polsce, często dochodzi się do początku szlaku, zaczyna się teren parku, a biletów nabyć nie można. Jest za to uprzejma informacja, iż tak, bilety można kupić, ale najbliższe miejsce jest jakieś 15 kilometrów stąd. To nie jest dobre rozwiązanie. Może tak by zaproponować zakup biletów za pomocą smartfona, o automacie biletowym nie mówię bo to chyba zbyt drogie rozwiązanie.
Wróćmy jednak do zwiedzania. Najpierw trasa jest wspólna dla trzech szlaków, później zielony skręca w prawo, a po jakimś czasie niebieski w lewo. My poszliśmy za znakami niebieskimi, ale wcześniej minęliśmy ośrodek dla chorych zwierząt. Tym razem nie zobaczyliśmy żadnego zwierzaka. Gdy byliśmy tu poprzednio, a i owszem spotkaliśmy kilku „pacjentów” w tym łosia.
Weekend w Biebrzańskim Parku Narodowym – ścieżka Czerwone Bagno
Idąc niebieskim szlakiem nie mogliśmy się nadziwić, jak inaczej wyglądał niż latem. Właściwie szło się jedynie po suchej wydmie, a wszędzie dookoła była woda. Wyglądało to naprawdę malowniczo. Wycieczka trochę nam się przedłużyła z powodu zdjęć, które robiliśmy całkiem namiętnie. Na pomoście zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. Patrzyliśmy w kierunku Czerwonego Bagna i cieszyliśmy się słońcem.
Po kładkach wróciliśmy do szlaku czerwonego, towarzyszył na śpiew ptaków, a wokół fruwały motyle.
Weekend w Biebrzańskim Parku Narodowym – do Wilczej Góry
Szlak czerwony prowadził nas dalej. Znów wokół były mokradła.
Nie poszliśmy oglądać pszczół, bo po co ryzykować ukąszenie. Poszliśmy za to kolejną ścieżką przyrodniczą i dotarliśmy do „Wydm”, a potem do Góry Wilczej, skąd rozciągał się wspaniały widok na bagna. Tutaj usiedliśmy na trawie i patrzyliśmy się przed siebie. W pewnym momencie zobaczyłam, że patrzy na nas jakieś zwierzę. Dałam się zasugerować nazwie góry i myślałam, że to wilk. Ale Marcin ruszył ręką, a zwierzę odwróciło się i pognało przed siebie. Wtedy zobaczyliśmy rudą kitę. Lis był naprawdę imponujących rozmiarów. Wyglądał na lisa dobrze odżywionego, co nas bardzo ucieszyło.
Szliśmy tu do punktu widokowego, więc stwierdziliśmy, że znajduje się on na tej Wilczej Górze, ale kiedy wróciliśmy do parkingu, coś nas tknęło i spojrzeliśmy jeszcze raz na mapę. Okazało się, że wieża widokowa znajduje się trochę dalej niż góra. Cóż było robić? Ruszyliśmy z powrotem. Doszliśmy do wieży, widok jakoś specjalnie nie powalił nas na kolana, ale plan został zrealizowany. Z tej wieży mieliśmy zobaczyć łosie. Piszę „mieliśmy”, bo nie zobaczyliśmy, a autor jednego z przewodników napisał z pewnością znaną autorom wielu książek, iż właściwie nie sposób nie zobaczyć co najmniej kilku łosi. Pewno po prostu tam nie dotarł (autor – nie łoś). Dowiedzieliśmy się jeszcze, że nie da się zrobić pętli, bo trochę dalej jest już bagno. Nie uśmiechało nam się chodzenie w mokrych butach, albo sprawdzanie siebie jak na treningu adeptów Legii Cudzoziemskiej w Gujanie Francuskiej.
Wróciliśmy tą samą drogę i na koniec okazało się, że przeszliśmy 24,5 km no i spaliliśmy ponad 1500 kalorii. Byłam tak zmęczona, że o dziewiątej wieczorem już spałam.
Weekend w Biebrzańskim Parku Narodowym – po drodze do Wizny
Po zjedzeniu śniadania i krótkim odpoczynku na balkonie, skąd obserwowaliśmy pasące się konie, trzeba było wyruszyć w drogę. Po konsultacji zdecydowaliśmy się pojechać do Brzostowa. Jest tu parking z wieżą widokową. Gospodarze pobierają 3 zł od osoby za pobyt na miejscu biwakowym. Rozciąga się stąd wspaniały widok na Bagno Podlaskie. Ptaki było słychać, ale nie za bardzo mogliśmy je zobaczyć. Może dlatego, że zapomnieliśmy lornetki? W każdym razie widok, który rozpościerał się przed naszymi oczami był spektakularny. Dobrze, napiszę prościej – było pięknie.
Następny przystanek zrobiliśmy z Burzynie. Tu jest widok na Bagno Ławki. Zaparkowaliśmy samochód na parkingu koło kościoła i zeszliśmy ze skarpy. Zobaczyliśmy, że wieża widokowa jest trochę dalej, ale tym się nie przejmowaliśmy. Fantastycznie wyglądało to bagno, właściwie jak jezioro usiane wysepkami. Pozazdrościliśmy ludziom na kajaku, ale wiadomo przecież, iż nie można mieć wszystkiego. Marcin ciągle się tego uczy. Ta nauka idzie mu bardzo opornie (właściwie nie ma postępów).
Pora zrobiła się wybitnie obiadowa, pojechaliśmy więc do Wizny i odszukaliśmy polecany lokal „U Dany”. Jest on tuż koło mostu na Narwi, a o tej porze roku, mostu nad wielkimi rozlewiskami. Jedzenie było smaczne, takie typowo polskie, czyli schabowy, pierogi i tym podobne. Wszystko świeże i smaczne. Musiałam oczywiście odpuścić sobie dietę, bo podczas wyjazdów naprawdę trudno o potrawy bezglutenowe.
Weekend w Biebrzańskim Parku Narodowym – Carską Drogą
Po obiedzie ruszyliśmy Carską Drogą z drugiej strony bagna. Popatrzyliśmy na meandrującą Narew, zatrzymaliśmy się w Laskowcu, gdzie też można wejść na wieżę.
Następnie oglądaliśmy Bagno Ławki z kładki w miejscu o wdzięcznej nazwie Długa Luka. Na jej końcu jest platforma widokowa i ludzie, którzy mieli lornetki twierdzili, że widzą łosia. To oczywiście strasznie zabawne jak wszyscy chcą zobaczyć dzikie zwierzęta w ich naturalnym świecie. Nie jest to takie proste, więc jeśli coś ciemnego z daleka widać pod kępą drzew, to najpierw ktoś mówi –„to może jest łoś”. Potem inni powtarzają to z pewnością. Rozumiem, też bardzo chcieliśmy zobaczyć łosia.
Przeszliśmy jeszcze kawałek po kolejnej ścieżce „Grobla Gonczarowska”, tu najbardziej podobały mi się kwiatki.
Ostatni był Barwik i wieża widokowa, do której nie dało się dojść z powodu jakby to powiedzieć, trochę bagiennego podłoża. Nie byliśmy do tego przygotowani. Spojrzeliśmy więc po raz ostatni na rozległe błota i wróciliśmy do Warszawy.
Weekend w Biebrzańskim Parku Narodowym – informacje praktyczne:
Spaliśmy w „Zagrodzie Kuwasy”, jest to miłe miejsce na samym końcu wsi pod lasem, jedliśmy tu obiadokolacje i śniadania. Było smacznie.
Lokal „U Dany” opisałam, powtórzę tradycyjne polskie jedzenie, dobrze zrobione.
Na szlakach turystycznych w Parku Narodowym obowiązują bilety. Normalny kosztuje 8 zł (aktualizacja 19.10.2021; 10 zł – aktualizacja 5.07.2024) i jest ważny przez jeden dzień. W pierwszym dniu kupiliśmy swój bilet w pensjonacie, w drugim nie znaleźliśmy miejsca, w którym można było nabyć bilet, na tablicy przy wejściu na ścieżki są wymienione jakieś odległe miejsca. Wydaje się to dość specyficznym pomysłem. Jakby w dzisiejszych czasach nie można było zaproponować aplikacji na telefon albo postawić puszki na pieniądze.
Aktualizacja 2018 – już można kupić bilety przez internet.
Wiosną przejście niektórymi szlakami wymaga odpowiedniego obuwia, jeśli myślicie, że zwykłe kalosze wystarczą, to jesteście w błędzie.
Warto nie zapomnieć o lornetce.
Jeśli
chcecie podróżować po województwie podlaskim, zerknijcie tu;
jesteście ciekawi, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie podróżować po Polsce o odkrywać niezwykłe miejsca, kupcie nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a jeśli klikniecie w poniższe zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
2 komentarze
Jo
Bilety można kupić przez internetową stronę parku biebrzanskiego
Małgorzata Bochenek
Dziękuję za informację. Pozdrawiam. Małgosia