Krynica Morska, czyli na sam koniec Mierzei
Daję Wam słowo, że to czysty przypadek. Tydzień temu odwiedziliśmy w górach Krynicę Zdrój, a dziś jesteśmy w Krynicy Morskiej. Po prostu spojrzeliśmy na mapę i stwierdziliśmy, że oboje nie byliśmy na Mierzei Wiślanej i może być to ciekawe, a potem okazało się, iż jest tu Krynica Morska.
Postanowiłam nadłożyć 100 km i przyjechać tu autostradą i to był naprawdę dobry pomysł, a co najważniejsze nie zmęczyłam się jakoś szczególnie. Na początku zatrzymaliśmy się w Kątach Rybackich, poszliśmy tam nad Zalew Wiślany, ale szczerze mówiąc chcieliśmy odwiedzić Muzeum Zalewu, niestety było zamknięte, obejrzeliśmy więc Zalew i pojechaliśmy dalej.
Krynica Morska – w poszukiwaniu słupów granicznych
Następnie zatrzymaliśmy się w okolicy miejscowości Przebrno. Nie wjechaliśmy do samej miejscowości, bo jest ona na lewo od głównej drogi, a my skręciliśmy w lewo i przed zakazem wjazdu zostawiliśmy samochód i poszliśmy szukać słupów granicznych. W przewodniku przeczytaliśmy, że przy drodze do morza są trzy takie słupy, a czwarty znajduje się trochę z boku.
Są to słupy z czasów istnienia Wolnego Miasta Gdańska. Znaleźliśmy dwa słupy i dotarliśmy nad morze. Widok był naprawdę wspaniały. Cóż to dużo mówić, po prostu stęskniłam się za morzem. Myślę, że tak po prostu mają wszyscy, którzy wychowali się nad morzem.
Na końcu polskiej części Mierzei
Potem minęliśmy Krynicę Morską i pojechaliśmy do miejscowości Piaski, czyli na sam koniec polskiej części mierzei. W przewodniku pisali, że jest tu malowniczo. No może i było malowniczo, ja jednak odczuwałam lekką klaustrofobię, jak zawsze, kiedy z jednej strony świat się zamyka. Cóż jeszcze dosłownie kawałeczek i Rosja.
W drodze powrotnej do Krynicy zatrzymaliśmy się na Wielbłądzim Garbie, jest to najwyżej w okolicy położona stała wydma i widok stąd był faktycznie wspaniały. Po drugiej stronie Zalewu majaczyły się wieże kościołów Fromborka, a kiedy odwróciliśmy się o 180 stopni widać było pełne morze. Warto tu naprawdę wejść.
Krynica Morska jest trochę kurortowa, ale z drugiej strony Zalew i morze to dwie oddzielne bajki. Po Zalewie można popływać statkiem (45 minut za 22 zł) lub popłynąć do Fromborka 1,5 godziny w jedną stroną. Dopóki nie zobaczyliśmy, że rejs trwa tak długo nawet rozważaliśmy na jutro taką opcję. Byliśmy też nad Zatoką Gdańską, czyli właściwie nad pełnym morzem. Zalegliśmy na piaszczystej plaży i cieszyliśmy się wspaniałym słońcem. Marcin sprawdził, że nawet dla niego woda jest za zimna, ale ogólnie było miło i ciepło.
A tu, jak to nad morzem bywa, napłynęły chmury i zrobiło się mgliście i zimno, a Marcin w krótkich spodenkach. Ja tam byłam przygotowana i miałam polar pod ręką, ale Marcin, wychowany w Krakowie… tylko krótkie spodenki. Kiedy już zmarzliśmy poszliśmy sobie i po drodze na pociechę kupiliśmy półmetrową zapiekankę z pieczarkami (miała dokładnie 56 cm).
A teraz ja dzielę się z Wami naszymi dzisiejszymi przeżyciami, a Marcin już w długich spodniach poszedł nad morze. Wrócił i przyniósł Takie zdjęcia:
Jeśli
chcecie zobaczyć więcej miejsc z województwa pomorskiego, to tu je znajdziecie;
jesteście zainteresowani, co aktualnie robimy, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie podróżować po Polsce, kupcie naszą książkę, szczegóły na jej temat znajdziecie w tym wpisie, a jak klikniecie w obrazek przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, kiedy z niego skorzystacie.
One Comment
Piotrek
Ciekawa relacja z wypadu. A co tam w Piaskach?