Kielce warto je odwiedzić naprawdę można dobrze się bawić
Wreszcie doczekaliśmy się na otwarcie hoteli i żeby tradycji stało się zadość pojechaliśmy do Kielc. Po tak wielu wycieczkach po Świętokrzyskim przyszedł wreszcie czas na stolicę. Spędziliśmy tu całkiem miło dwa dni. A co robiliśmy? Zaraz się dowiecie.
Kielce – katedra i Pałac Biskupi
Nie powinno Was dziwić, że właśnie tu skierowaliśmy nasze pierwsze kroki, bo historia miasta niemal od początku związana jest z biskupami krakowskimi, których było własnością. Na przełomie X i XI wieku zostali oni właścicielami osady, znajdującej się nad rzeką Silnicą. Wybudowali kolegiatę, a później swoją rezydencję.
Kiedy podeszliśmy do Wzgórza Zamkowego, zobaczyliśmy katedrę, a trochę z boku Pałac Biskupi. Musieliśmy bardzo uważać, bo było naprawdę ślisko. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od wizyty w Katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Pierwszą budowlę zniszczyły w XIII wieku wojska księcia Konrada Mazowieckiego. Obecnie oglądamy kościół w stylu barokowym, przebudowa miała miejsce w XVIII wieku.
Obejrzeliśmy tryptyk łagiewnicki z około 1500 roku. Myślę, że wymaga renowacji albo moją percepcję zakłóciły wpadające do wnętrza promienie słońca. Ołtarz główny pochodzi z 1728 roku. Interesujące są XVII-wieczne, drewniane stalle. Zatrzymaliśmy się przed obrazem Matki Boskiej Różańcowej Łaskawej Kieleckiej, który pochodzi z około 1600 roku.
Z zainteresowaniem obejrzeliśmy malowidła na sklepieniach, pochodzą z końca XIX wieku. Tak nam się właśnie wydawało, kiedy na nie patrzyliśmy. Chcieliśmy jeszcze obejrzeć Muzeum Diecezjalne, ale było zamknięte. Nie zobaczyliśmy więc gotyckich obrazów.
Pałac Biskupi
Skierowaliśmy się więc do Pałacu Biskupów, w którym mieści się Muzeum Narodowe w Kielcach. Zanim weszliśmy do środka obejrzeliśmy ten bardzo ładny budynek z zewnątrz. Zachował się on niemal w stanie nienaruszonym od czasu epoki Wazów.
Po kupieniu biletów (32 zł od osoby) udaliśmy się na piętro, gdzie oglądaliśmy pokoje biskupów. Naszą uwagę zwróciły oryginalne stropy. W pałacu są zarówno sale reprezentacyjne, jak i prywatne z sypialnią i gabinetem.
Dużo czasu spędziliśmy w „Galerii Malarstwa Polskiego i Europejskiej Sztuki Zdobniczej”. Chyba bardzo stęskniliśmy się za oglądaniem obrazów, bo z dużym zainteresowaniem oglądaliśmy zarówno portrety, jak i inne dzieła. Największe wrażenie zrobił na nas obraz Józefa Pankiewicza „Portret dziewczynki w czerwonej sukience”. Nic dziwnego, że znajduje się w folderach reklamujących muzeum.
Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej
Co prawda znajduje się on prawie po sąsiedzku, ale my poszliśmy dookoła, bo chcieliśmy trochę pospacerować po Parku im. Stefana Żeromskiego. Po drodze widzieliśmy Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego i Dworek Laszczyków, ale nie wchodziliśmy do środka. W tym pierwszym można zobaczyć salę lekcyjną i ławki, a w drugim wnętrza rezydencji z 200-letnią historią.
Po krótkim spacerze dotarliśmy na miejsce. Trwała przerwa, więc wstąpiliśmy do mieszczącego się w sąsiednim budynku Instytutu Dizajnu. Obejrzeliśmy ciekawą wystawę o przedmiotach i roli, jaką odegrały w życiu ich właścicieli. Druga z wystaw opowiadała o wyzwaniach dla dizajnu w czasach covidu. To było trochę wydumane.
Ośrodek Myśli się otworzył, więc poszliśmy tam i z kolei przyszło nam się zadumać nad tragicznymi momentami w dziejach Polski. Staramy się unikać takich miejsc, bo jeździmy, aby poprawić sobie humor, ale czasem trzeba zdecydować się i na takie przeżycia. Piszę tu o oglądaniu cel śmierci i ściany straceń. To część naszej historii i nie można o tym zapominać.
Dla mnie ciekawe było posłuchanie przemówienia Józefa Piłsudskiego, bo do tej pory nigdy nie słyszałam jego głosu. Natomiast eksponaty z czasów „Solidarności” pamiętam z własnego doświadczenia. Oglądając je, usiłowałam odwrócić swoją uwagę od tego faktu. Czas płynie…
Kielce – Rynek i dworzec autobusowy
Niestety, podczas siedzenia w domu kondycja nam się nie poprawiła, z powodów wiadomych restauracje i kawiarnie były zamknięte, wróciliśmy więc do hotelu. Po drobnym odpoczynku, ruszyliśmy dalej. Doszliśmy do Rynku. Został wyznaczony w drugiej połowie XII wieku i przez długie lata skupiał się tu miejski handel. Dzisiejsza zabudowa pochodzi z głównie z XIX i XX wieku. Na nas sprawił wrażenie dość pustego i pozbawionego roślin, ale może to kwestia pory roku.
Duże wrażenie zrobił na nas budynek dworca autobusowego. Wygląda świetnie zarówno zewnątrz, jak i w środku. No zupełnie jak latający spodek. Jego budowę rozpoczęto w 1975 roku, a ukończono w 1984. Jest wpisany na listę zabytków jako „unikatowy i nowatorski przykład architektury PRL”. Ostatnio został gruntownie odnowiony i zmodernizowany.
Kielce – Centrum Geoedukacji i rezerwat Wietrznia
Zwiedzanie mieliśmy zarezerwowane na godzinę jedenastą, ale na miejsce przyjechaliśmy trochę wcześniej. Obejrzeliśmy nowoczesny budynek, weszliśmy na jego dach i tam zaczęliśmy naszą edukację na temat planet. Spotkaliśmy także model naszego starego znajomego tetrapoda, którego śladów szukaliśmy kiedyś w kamieniołomie Zachełmie w Zagnańsku. A nie wyjaśniłam, tetrapod to czworonóg sprzed kilkuset milionów lat. Wyglądem przypominał wielką jaszczurkę.
Z dużym zainteresowaniem oglądaliśmy ekspozycję poświęconą 550 milionom lat Gór Świętokrzyskich. Śledziliśmy zmiany, jakie się dokonywały na tych terenach. Ciekawe były także multimedialne prezentacje pokazujące ruchy poszczególnych kontynentów. Wszystko nas ciekawiło, bo informacje odbiegają od tego, czym zajmujemy się na co dzień. I prawie wszystko było dla nas nowe.
Potem pospacerowaliśmy ścieżkami rezerwatu, gdzie znajdują się pozostałości po dawnych wyrobiskach. Do 1974 wydobywano tu wapienie i dolomity. Śnieg trochę zasłaniał skały, a ścieżka czasami była śliska, ale i tak bawiliśmy się dobrze, a widok z góry rekompensował drobne niedogodności.
Kielce – Kadzielnia
Już przy wjeździe na parking wiedzieliśmy, że będzie tłoczno i było. Nic zresztą dziwnego, bo świeciło słońce, a miejsce jest urocze. Nie obejrzeliśmy co prawda jaskiń (zamknięte), ale i tak było świetnie. Przeszliśmy trasę spacerową, podziwiając skały. Na początku trasy mogliśmy przyglądać się wspinaczom pokonującym sztuczną ścianę lodową, najnowszą atrakcję Kadzielni. To znaczy lód był jak najbardziej prawdziwy, ale ścianę uformowali ludzie, a nie natura.
Na spacerach wśród skał można spędzić naprawdę dużo czasu. My jednak pojechaliśmy do centrum.
Kielce – Muzeum Zabawek i Zabawy i Muzeum Historii Kielc
To był nasz cel i jawny dowód na to, że na starość człowiek dziecinnieje. Obejrzeliśmy różne stare zabawki. Wśród nich znalazły się te, którymi się kiedyś bawiliśmy. Marcin zainteresował się kolekcją samochodzików i podziwiał kolejki. Trafiliśmy też na wystawę czasową, na której zaprezentowano stroje z różnych epok w wersji dla lalek.
Niedaleko znajduje się Muzeum Historii Kielc, więc tam się udaliśmy. Jakoś specjalnie nas nie zachwyciło, ale poznaliśmy historię miasta w wersji bardzo skróconej. I na tym zakończyliśmy zwiedzanie.
Udaliśmy się w poszukiwaniu jedzenia, bo pora zrobiła się zdecydowanie obiadowa. Z powodów wiadomych kupiliśmy pizzę na wynos, którą zjedliśmy w samochodzie. I tylko zastanawialiśmy się, czy został on food trackiem, czy restauracją…
Jeśli
chcesz zobaczyć więcej miejsc w Świętokrzyskim, kup naszą książkę
chcesz śledzić na bieżąco naszą aktywność, obserwuj naszego Facebooka i Instagrama;
lubisz zwiedzać Polskę, kup nasz ebook, szczegóły znajdziesz w tym wpisie, a gdy klikniesz w obrazek poniżej, przeniesiesz się do naszego sklepu.
Po posiłku wróciliśmy do domu. Spaliśmy w hotelu Qubus . Pozostałe opcje noclegów znajdziecie poniżej. Link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com