
Zimowy Kazimierz Dolny to była prawdziwa przyjemność
Tym razem Kazimierz naprawdę nas zauroczył. Spędziliśmy tu fantastyczny weekend. Dużo chodziliśmy, odpoczęliśmy, jedliśmy dobre rzeczy i cieszyliśmy się z miłej atmosfery. Zimowy Kazimierz Dolny skradł nasze serca.
Zimowy Kazimierz Dolny – wycieczka do Męćmierza
Zaraz po śniadaniu, kiedy słońce radośnie świeciło, ruszyliśmy wzdłuż Wisły, a konkretnie po wale w lewą stronę. Było pięknie i jak to w słoneczne dni bywa optymistycznie. Zatrzymywaliśmy się czasem, aby zrobić zdjęcie. Rzeka tylko częściowo zamarzła. Śnieg na brzegu, a potem lód sprawiał, że wydawała się węższa niż w rzeczywistości. Wisła odegrała ważną rolę w powstaniu miasta i w wiekach XVI i XVII zapewniła mu bogactwo. Tu krzyżowały się ważne szlaki i królował handel.
W zimie prom do znajdującego się po drugiej stronie Janowca, nie kursuje. Minęliśmy miejsce, w którym w innych miesiącach można się zaokrętować i ruszyliśmy dalej. Po niedługiej chwili zobaczyliśmy łódki na brzegu i drewniane domy. Byliśmy w Męćmierzu. Miejsce to nad wyraz interesujące. Kiedyś znajdowała się tu osada rybacka. Później zaczęli się tu przeprowadzać ludzie kultury, przenosząc drewniane domy z innych rejonów Lubelszczyzny. W każdym razie jest tu bardzo klimatycznie.
Stromą ścieżką wdrapaliśmy się na Albrechtówkę, gdzie znajduje się punkt widokowy. Świetnie prezentował się zamek w Janowcu, niestety na zdjęciach okazało się, że zasnuwają go jakieś dymy, pewnie był to smog. Podobno na stokach można znaleźć ciekawe rośliny, ale to w innych porach roku.
Zimowy Kazimierz – droga powrotna
Do Kazimierza wracaliśmy inną drogą, zaraz po zejściu z Albrechtówki skręciliśmy w lewo i ruszyliśmy dość śliską drogą. Musieliśmy bardzo uważać, aby nie fiknąć orła. Nie zdziwiło nas, kiedy samochód jadący z naprzeciwka zakręcił się trzy razy na lodzie. Kierowca nas przeprosił i stwierdził, że stracił panowanie nad autem. Na szczęście nikomu nic się nie słało i samochód też wcale nie ucierpiał.
Do miasta wracaliśmy wąwozem znajdującym się w środku cmentarza. Ze zdziwieniem przeczytałam po powrocie w przewodniku, że „lepiej tamtędy nie iść, aby nie natknąć się na przykre niespodzianki”. My mijaliśmy jedynie fragmenty wieńców i wkłady do zniczy. Doprawdy nie wiem, o jakich niespodziankach myślał autor. Szczerze mówiąc nawet nie chcę się domyślać. Niektóre groby stały na samej skarpie, bardzo blisko usunięcia się do wąwozu.
Zimowy Kazimierz Dolny – kościół farny
Podczas letniej wizyty w Kazimierzu nie udało nam się wejść do kościoła. Tym razem poszło nam lepiej, co prawda, o 10, kiedy, według informacji na stronie internetowej, świątynia miała być otwarta, zastaliśmy drzwi zamknięte, ale w okolicy południa udało nam się wejść do środka. Obejrzeliśmy organy, które pochodzą z 1620 roku.
Naszą uwagę zwróciły też kurdybanowe osłony przedniej części ołtarzy. Naprawdę wspaniałe. Ładna są: ambona i chrzcielnica. W kaplicy Górskich podnieśliśmy głowę do góry i zobaczyliśmy kopułę z ośmioboczną latarnią. Sami zobaczcie, że ładna.
Obejrzeliśmy rzeźbę Madonny z Dzieciątkiem, oryginał pochodzi z XV wieku i znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie, a tu w kościele jest jedynie kopia.
Zimowy Kazimierz Dolny – Rynek
Tu uwagę zwracają przede wszystkim bogato zdobione manierystyczne kamienice Przybyłowskie „Pod świętym Mikołajem” i „Pod świętym Krzysztofem”. Wybudowane zostały w 1615 roku przez bogatych mieszczan braci Mikołaja i Krzysztofa Przybyłów. Naszą uwagę zwróciła duża płaskorzeźba świętego Krzysztofa, który przenosi przez wodę nieproporcjonalnie małego Jezusa, siedzącego mu na ramieniu.
Obie kamienice są bogate w płaskorzeźby i można spędzić dużo czasu, przyglądając się poszczególnym figurom. W Rynku, tuż obok kamienic, o których była mowa znajduje się biuro informacji turystycznej, otwarte w weekend i z kompetentną obsługą. Piszę to, bo wcale nie jest to normą w Polsce.
Pośrodku Rynku stoi studnia, pochodzi z 1915 roku. Widać ją na licznych obrazach przedstawiających Kazimierz, więc pomimo młodego wieku, stała się jego symbolem.
Zimowy Kazimierz Dolny – w pobliżu Rynku
Bardzo blisko Rynku znajduje się dawna synagoga, została wybudowana w 1677 roku na mocy przywileju Jana III Sobieskiego wydanego , aby podnieść miasto z upadku po potopie szwedzkim. W czasie wojny była zniszczona. Zeszliśmy po schodach na Mały Rynek. Latem było tu pełno straganów i dziś można było kupić jakieś stare przedmioty, ale jakoś nic nie przyciągnęło naszej uwagi.
Poszliśmy do mieszczącego się Kamienicy Celejowskiej muzeum. Kamienicę poznacie po wspaniałej attyce. Wystawiane są prace przedstawiające Kazimierz. Podczas naszej obecności była też wystawa obrazów Wojciecha Fangora. Warto zajrzeć, aby zobaczyć, jak kiedyś wyglądał Kazimierz. Mnie zawsze interesują stare zdjęcia i obrazy odwiedzanych miejsc. Pewnie dlatego lubię też stare widokówki.
Zimowy Kazimierz Dolny – spichlerze
Wzdłuż dzisiejszej ulicy Puławskiej stały niegdyś rzędem spichlerze zbożowe. Tylko nieliczne przetrwały do dzisiaj. Obejrzeliśmy, najstarszy z zachowanych, spichlerz Mikołaja Przybyły, zwany też później spichlerzem Ulanowskich. Mieści się tu dziś Muzeum Przyrodnicze, którego zwiedzanie zostawiliśmy sobie na następną wizytę w Kazimierzu. Zobaczyliśmy jeszcze dwa kolejne spichlerze i wróciliśmy do centrum miasta. Szczerze mówiąc akurat ten spacer nie należał do najbardziej przyjemnych z powodu znajdującej się tu ruchliwej drogi prowadzącej do Puław. No, ale przecież spichlerze trzeba było zobaczyć. Przy okazji obejrzeliśmy miejsca noclegowe i wiemy, których będziemy w przyszłości unikać.
Zimowy Kazimierz Dolny – Góra Trzech Krzyży
Oblodzone schody prowadzące na szczyt pokonaliśmy już następnego dnia. Nie przestraszyliśmy się kartki z ostrzeżeniem, że wchodzi się na własną odpowiedzialność. Daliśmy radę, a widok z góry wynagrodził nam nasz trud.
Pochodzenie nazwy góry do dziś nie jest wyjaśnione, przypuszcza się, że istniało tu średniowieczne miejsce kultu. Niektórzy sądzą, że pierwszy krzyż miał upamiętniać męczeństwo Sióstr Norbertanek podczas któregoś z barbarzyńskich napadów w XIII wieku. Inni są zdania, że krzyże ustawiono w czasie epidemii cholery w 1708 roku. Jednak tej tezie przeczy fakt, że nazwa Góra Krzyżowa pojawiła się już w 1577 roku.
Zimowy Kazimierz Dolny – zamek i baszta
Oba te miejsca odwiedziliśmy podczas letniej wizyty. Zimą było zdecydowanie mniej ludzi. W zamku pojawiła się sala z eksponatami z wykopalisk i komiksem. Tym razem weszłam na basztę i znów podziwiałam widok z góry.
Zamek powstał za czasów króla Kazimierza Wielkiego w latach 40-tych XIV wieku. W tym samym czasie powstał zamek w pobliskiej Bochotnicy. Według legendy, Kazimierz Wielki wybudował go dla swej faworyty pięknej Esterki. Oba zamki połączył podziemnym tunelem i król bez przeszkód odwiedzał Esterkę w Bochotnicy.
W połowie XVII wieku zamek całkowicie stracił funkcje obronne. Nie utrzymywano w nim nawet załogi wojskowej. Miało to tragiczne konsekwencje w czasie potopu szwedzkiego. Zamek został zniszczony, a Kazimierz obrabowany i spalony. Ostatni raz funkcje obronne pełnił w 1831 roku, kiedy to powstańcy osłaniali stąd przeprawę przez Wisłę wojsk generała Sierawskiego.
Baszta jest najstarszym zabytkiem Kazimierza. Została wzniesiona na przełomie XIII i XIV wieku. Pełniła wtedy funkcję strażnicy celnej. W przyziemiu niegdyś było więzienie. W czasach świetności Kazimierza na jej szczycie palono ponoć ognisko, którego światło wskazywało statkom na Wiśle drogę do portu, czyli najprościej mówiąc pełniła funkcję latarni morskiej.
Zimowy Kazimierz Dolny – z wizytą u Kuncewiczów
Kuncewiczowie oczywiście nie żyją, ale pozostał po nich dom wybudowany jeszcze przed wojną, w którym zamieszkali po powrocie z emigracji. Chciałam zobaczyć to miejsce z powodów sentymentalnych, w szkole średniej bardzo podobała mi się „Cudzoziemka” Marii Kuncewiczowej. W domu mieści się muzeum. Najpierw wyświetlany jest film i dawni gospodarze opowiadają o funkcji poszczególnych pomieszczeń.
Na mnie wrażenie zrobiło mikroskopijne biurko, a właściwie sekretarzyk, jakiego do pracy używała pisarka.
Zimowy Kazimierz Dolny – informacje praktyczne i wyjaśnienia
– Spaliśmy w pensjonacie „Dwa Księżyce” i z noclegu byliśmy zadowoleni: czysty pokój, wygodne łóżko, ciepło, miła obsługa, blisko centrum.
– Jadaliśmy w różnych miejscach, poczynając od hotelowej restauracji, przez „Knajpę Artystyczną”, „Akuku” i na kawiarni „U Dziwisza” kończąc. Wszędzie potrawy były smaczne.
– Słuchając naszej nawigacji w jedną stronę jechaliśmy przez Kozienice, w drugą przez Radom.
– Bardzo cieszyłam się, że moje buty mają protektor, bo w Kazimierzu było naprawdę ślisko.
– Wszystkie opisane miejsca odwiedziliśmy w sobotę i niedzielę, a nawet na koniec udało nam się zwiedzić zamek w Janowcu.
– Do Kazimierza przyjechaliśmy w piątek wieczorem.
– Kościół Reformatów i Wąwóz Korzeniowy zwiedziliśmy podczas letniej wizyty
-Nie zdążyłam sfotografować słynnego koguta, bo Marcin go zjadł
-Warto zobaczyć obrazy wystawiane w galeriach.
Inne teksty o ciekawych miejscach w województwie lubelskim, znajdziecie tu.
Jeżeli chcecie na bieżąco obserwować nasze wyjazdy, śledźcie nas na Instagramie i Facebooku.
Będzie nam miło, jak skomentujecie tekst, podzielicie się nim lub zostawicie jakikolwiek ślad.
Jeśli lubicie odkrywać niezwykłe miejsca w Polsce, kupcie naszą książkę, szczegóły na jej temat znajdziecie w tym wpisie, a jak klikniecie w poniższe zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.

Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com

