Zamek Malahide, wspaniały park, czyli nasza wycieczka z Dublina
Obejrzeliśmy Dublin, pojechaliśmy nad morze i spacerowaliśmy po klifach, do kompletu zabrakło jeszcze zamku. W Irlandii jest ich mnóstwo, więc wybraliśmy jeden z nich. Znajdował się blisko Dublina w miejscowości Malahide. Wycieczka zajęła nam prawie cały dzień.
Zamek Malahide – jak tu się dostać?
Pojechaliśmy pociągiem, który znaleźliśmy na tym samym dworcu Connolly, z którego dzień wcześniej jechaliśmy nad morze. Bilet kupiliśmy w automacie. Ponieważ w Irlandii mieszka wielu Polaków, automat posiada także polską wersję językową. Znów nie wiedzieliśmy, czy wsiadamy do właściwego pociągu, ale tym razem niepokoiliśmy się znacznie mniej i słusznie. Ale dla pewności jeszcze zapytaliśmy, bo pociąg pojawił się długo przez czasem odjazdu i miał napis Connolly Station, taki napis miał zresztą do końca podroży, cóż, pewnie popsuł się wyświetlacz.
Trasa była bardzo podobna do tej z poprzedniego dnia, różniła się tylko na samym końcu. Po wyjściu z pociągu należy skierować się w stronę przeciwną niż centrum miejscowości. Był zresztą drogowskaz, więc nie mieliśmy problemu.
Zwiedzanie zamku
Bilety kupiliśmy przez internet, ale i tak musieliśmy udać się do kasy, aby dostać wejściówki. Zamek zwiedza się z przewodnikiem w języku angielskim. Można dostać przewodnik audio w innym języku, ale polskiej wersji nie było.
Na wstępie dowiedzieliśmy się, że od 1185 do 1973 zamek był siedzibą rodu Talbot. Wzniósł go rycerz Ryszard Talbot, który otrzymał okoliczne ziemie od ówczesnego króla Anglii Henryka II w podzięce za liczne zasługi. Najpierw powstała wieża obronna, a potem skrzydła mieszkalne. Zamek nigdy nigdy nie był zniszczony, jedynie przez wieki go rozbudowywano. Ostatni z lordów Talbot zmarł bezpotomnie, posiadłość odziedziczyła jego siostra, nie miała jednak pieniędzy na zapłacenie ogromnego podatku od spadku, więc odsprzedała ją państwu.
Bitwa nad rzeką Boyne
Tego wszystkiego dowiedzieliśmy w Sali Dębowej, znajdującej się na parterze. Jedna część zamku była remontowana, więc nie zobaczyliśmy Sali Wielkiej, a szkoda, bo właśnie w niej obrazu Jacka Wycka, przedstawiającego bitwę nad rzeką Boyne. Przed tą bitwą czternastu mężczyzn z rodu Talbot zjadło śniadanie w tej właśnie sali, żaden z nich nie wrócił z bitwy.
Sama bitwa była starciem między wojskami Jakuba Stuarta, próbującego wrócić na tron Anglii i Szkocji z wojskami Wilhelma III Orańskiego. Jakobici, zwłaszcza irlandzcy, byli głównie katolikami, natomiast Wilhemici protestantami. Jest jednak uproszczenie, bo obie armie były mieszane pod względem religijnym. Dla irlandzkich Jakobitów była to wojna o niepodległość Irlandii, tolerancję religijną dla katolicyzmu oraz o odzyskanie utraconych majątków. Zwolennicy Wilhelma Orańskiego w Irlandii opowiadali się za utrzymaniem protestantyzmu i brytyjskiego panowania w Irlandii, byli to przeważnie osadnicy angielscy i szkoccy, zamieszkujący północną część wyspy – Ulster. W bitwie zwyciężyły wojska Wilhelma Orańskiego.
Zamek Malahide – dalsze zwiedzanie
Po tej przerwie na odrobinę historii, pora wrócić do zamkowych komnat. Udaliśmy się na pierwsze piętro. Tam obejrzeliśmy kilka pokoi wraz z wyposażeniem. Podobał mi się pokój dziecięcy, bo lubię stare zabawki, których tu trochę było. Obejrzeliśmy też sypialnie oraz łazienkę. Na tym zwiedzanie się skończyło, ale pozostał nam jeszcze do zobaczenia park.
Zamek Malahide – park
Było to zadanie czasochłonne, bo park liczy 100 hektarów. Najpierw weszliśmy do czegoś w rodzaju tajemniczego ogrodu. Było w nim dużo odniesień do życia wróżek. Na drzewach wisiały maleńkie domki. Dzieci miały tu dużo radości, a i my z przyjemnością chodziliśmy po dróżkach, oglądając pozostałe jeszcze rośliny.
Druga część ogrodów znajduje się za pomieszczeniem z kasami biletowymi i sklepem. Sam sklep zwiedzający licznie odwiedzali, bo oprócz pamiątek oferował także całkiem smaczne jedzenie (wiem, bo próbowaliśmy). Ale wracając do ogrodu, to właśnie w tym miejscu mieści się motylarnia. Niestety, udało nam się zobaczyć tylko dwa motyle.
Pozostała część parku jest ogólnie dostępna i licznie odwiedzali ją okoliczni mieszkańcy.
Miasto Malahide
Poszliśmy też do miasta, bardzo nam się ono spodobało. Najładniejsza jest ulica spacerowa, bez samochodów, wiedzie ona nad morze. Myśleliśmy, że tak, jak w Howth, tam właśnie znajdziemy najlepsze restauracje i bary rybne. Pomyliliśmy się, był tylko budynek mieszkalny i miejsce z food truckami. Na zasłużony obiad wróciliśmy więc do centrum. Zjedliśmy kolejną pyszną rybę.
A potem już udaliśmy się na stację i wróciliśmy do Dublina.
Jeśli
podoba Wam się Irlandia i chcecie przeczytać więcej tekstów, kliknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie odkrywać ciekawe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a po kliknięciu w obrazek poniżej, traficie do naszego sklepu.
Poniżej macie promocje noclegów w Dublinie. Jest to link afiliacyjny, będzie nam miło, jak z niego skorzystacie.
Booking.com