Z Tel Awiwu nad Morze Martwe
Azja,  Blog,  Izrael

Z Tel Awiwu nad Morze Martwe

3 listopada 2018

Po zwiedzeniu Tel Awiwu i Jafy dzisiejszy dzień był przeznaczony na podróż. Tak sobie głupio wymyśliliśmy, że nad Morze Martwe pojedziemy w sobotę, czyli w szabas. Jeszcze w Warszawie, kiedy Marcin się zorientował, jak „mądrze” to zaplanowaliśmy, usiłowaliśmy wymyślić, jakiś transport. Po telefonie do hotelu zaproponowano, że za 100 dolarów od osoby ktoś nas zawiezie. Na miejscu okazało się, że pojechaliśmy za 100 szekli ( 100 szekli to praktycznie równowartość 100 złotych, 100 dolarów to jednak trochę więcej…). Nie było więc tak źle.

Z Tel Awiwu nad Morze Martwe – podróż z Borysem

Wiózł nas rosyjski kierowca. Marcin wdał się z nim w dyskusję. Dowiedział się, że Borys pochodzi z Charkowa, w Izraelu jest już 30 lat i niezbyt lubi swoją nową ojczyznę (to delikatnie powiedziane). Z dużym sentymentem wspomina natomiast Związek Radziecki. – Świetnie tam wszystko było zorganizowane, darmowe, praca była. Teraz Putin stara się to przywrócić. Ale wiesz, może tak po troszeczku. Kierowca był mocno zirytowany na rzeczywistość w związku z tym palił jednego papierosa za drugim. Nie było to dla mnie najprzyjemniejsze, bo kiedyś zatrułam się dymem nikotynowym i od tamtego czasu wyjątkowo źle na mnie działa.

Jechaliśmy autostradą A-6, a potem krętą drogą wśród skał. Widoki były naprawdę nieziemskie. Po jakimś czasie na horyzoncie pojawiło się Morze Martwe i drugi brzeg, na którym leży Jordania. Dla takich obrazów właśnie warto podróżować. Borys na koniec udzielił nam rad dotyczących kąpieli w Morzu Martwym.

Z Tel Awiwu nad Morze Martwe – Ein Bokek

Zalogowaliśmy się w hotelu Isrotel Ganim i przez okno podziwialiśmy widok. Zbliżał się zachód słońca, bo podróż zaczęliśmy o 12.30, ale jechaliśmy po drodze jeszcze po jedną parę. Początek podróży też był dziwny, bo kierowca miał nas odebrać o 13, a zjawił się pół godziny wcześniej. Na szczęście byliśmy na miejscu, bo nie chciało nam się chodzić po zatłoczonym dziś bulwarze nadmorskim. Szybko wpakował nas do mikrobusu i pojechaliśmy. Po jakimś czasie zaczęliśmy się zastanawiać, czy aby jedziemy w dobre miejsce. Baliśmy się jednak spytać wprost nerwowego kierowcy, więc Marcin zainteresował się, kiedy będziemy na miejscu. Okazało się, że jedziemy w dobrym kierunku. Dojechaliśmy…Miejscowość nazywa się Ein Bokek. Nie wiemy czy można nazwać ją miasteczkiem czy wioską ( tak o niej  można przeczytać w internecie). W każdym razie składa się głównie z hoteli położonych nad samym brzegiem Morza Martwego.

Z Tel Awiwu nad Morze Martwe
Widok z naszego hotelu
Z Tel Awiwu nad Morze Martwe
Nad Morzem Martwym, publiczna plaża
Z Tel Awiwu nad Morze Martwe
Ta sama plaża raz jeszcze

Z Tel Awiwu nad Morze Martwe – kąpiel Marcina w Morzu Martwym

Marcin, jak tylko zobaczył wodę, postanowił się w niej zanurzyć, jak to Marcin. Wybraliśmy się więc na brzeg. Na szczęście w pokoju mamy szlafroki, więc Marcin pokonał w tym oryginalnym stroju ulicę i wszedł do wody (bez szlafroka, w kąpielówkach). Jak później twierdził, jeszcze czegoś takiego nie przeżył. Unosił się na wodzie z dużym zadowoleniem na twarzy. Mówił tylko, że nie mógł przekręcić się na brzuch. Może to i lepiej, bo mógł sobie oczy ochlapać. Tu muszę przyznać, iż na konieczność ochrony oczu przed słoną wodą zwrócił nam uwagę już wcześniej Borys. Tak nawiasem mówiąc na koniec podróży „wyszedł” z niego dobry człowiek. Tylko dlaczego życie w ZSRR tak ukształtowało jego myślenie, iż z niczego nie był zadowolony. No bo z „idealnego ZSRR” też nie skoro z niego wyjechał.

Z Tel Awiwu nad Morze Martwe
Marcin unosi się na wodzie

Ale dość tych rozważań. Po kąpieli ruszyliśmy na poszukiwanie jedzenia. Zjedliśmy całkiem smaczne falafele w picie i humus. Uczciwie powiedzmy jednak, iż oferta gastronomiczna Ein Bokek nie jest bogata.

Z Tel Awiwu nad Morze Martwe
Takie czarne są tu noce

A teraz przez okno patrzymy na świecące się po drugiej stronie morza światła jordańskiego miasta i planujemy jutrzejszy dzień.

Jeśli

interesuje Was Izrael, zerknijcie tu;

chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;

lubicie zwiedzać niezwykłe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.

Polska na dobry nastrój
Polska na dobry nastrój

Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.



Booking.com

Od wielu lat zwiedzam i wędruję po Polsce i świecie. Zawsze na własną rękę i na własny rachunek. Polska znajdowała i znajduje szczególne miejsce w moich podróżniczych planach. Mam także wielki sentyment do Hiszpanii, po prostu lubię ten kraj z jego wspaniała kulturą, zabytkami i krajobrazami. Odkąd pamiętam lubiłam poznawać nowe miejsca, zaglądać w tajemnicze zakamarki, podróżować. Ta pasja towarzyszyła mi także w życiu zawodowym, a zdarzyło się w nim wiele.Pisałam o polityce międzynarodowej, ale także o zwiedzaniu Polski i Europy. Dalekie podróże związane z pracą, wizyty w niezwykłych miejscach, takich jak Downing Street 10 czy Pałac Elizejski tylko rozbudziły mój i tak wielki apetyt na poznawanie świata. Po drodze udało mi się napisać przewodnik po Mazowszu, bo Polska zawsze była dla mnie fascynującym miejscem do odkrywania. Od 8 lat prowadzę stronę Podróżniczego Domu Kultury. Piszę, fotografuję i opowiadam w mediach społecznościowych. Pokazuję i opisuję tylko to, co sama widziałam. Patrzę na świat optymistycznie, ale i krytycznie. Nie potrafię żyć bez podróży.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej.Akceptuję Prywatność i polityka cookies