Tel Awiw – modernizm, bazar i plaża, dziennik z Izraela
Tel Awiw 1 listopada 2018
Ruszyliśmy w kolejną podróż i znów, jak w przypadku podróży do Gruzji, będę prowadzić dziennik. Taka forma sprawdza się najbardziej, bo pozwala na bieżąco notować wszelkie szczegóły i impresje. Zapraszam więc, abyście towarzyszyli nam w podróży do Izraela. Teksty, jak zawsze, będą ukazywać się w poniedziałek i w czwartek, zawsze wieczorem.
Tel Awiw – z lotniska do hotelu
Przylecieliśmy wczoraj wieczorem. Podczas kontroli paszportowej nie mieliśmy żadnych problemów. Musieliśmy tylko pokazać jeden bilet samolotowy (nie wyrzucajcie boarding karty), paszporty oraz powiedzieć, kiedy wracamy. W paszporcie mieliśmy pieczątki z Turcji, ale było żadnych pytań na ten temat.
Taksówka do hotelu miała kosztować 150 szekli. Postanowiliśmy więc pojechać pociągiem i przesiąść się na autobus. Dworzec znajdował się na terminalu 3, na ten terminal przylecieliśmy. Bilety kupiliśmy w automacie używając karty. Pociąg był na peronie pierwszym. Stał już, ale na odjazd musieliśmy poczekać jakieś 15 minut. Bilet kosztował 13,50 szekli. W pociągu w google maps sprawdziliśmy, jak się dostać do hotelu.
Po 8 minutach jazdy wysiedliśmy na pierwszej stacji i udaliśmy się na przystanek. Trzeba było wyjść na zewnątrz i iść najpierw w dół, a potem w górę, aby przedostać się drugą stronę ulicy. Po kilku minutach nadjechał nasz autobus 204. Nigdzie nie było automatów biletowych, a mieliśmy tylko banknoty o nominale 200 szekli. Ale na przystanku dowiedzieliśmy się, że jeśli kierowca nie będzie miał wydać, pojedziemy za darmo. I tak się stało. Na dodatek kierowca spytał, dokąd jedziemy i wskazał nam przystanek, na którym należy wysiąść.
Tel Awiw – wieczorny spacer i rozmowa
Hotel „Port and Blue” okazał się całkiem przyjemny. Załatwiliśmy jeszcze sprawę transportu nad Morze Martwe w sobotę i poszliśmy coś zjeść. Na sąsiedniej ulicy znajduje się arabska piekarnia czynna przez całą dobę. Zjedliśmy tam nadziewane placki i ruszyliśmy nad morze. Było całkowicie ciemno. Marcin uparł się, że musimy wypić po kieliszku wina. Ponieważ było już bardzo późno, znaleźliśmy jedną knajpkę, usiedliśmy na zewnątrz. Kelnerka poinformowała nas, że kuchnia jest zamknięta, ale wino możemy wypić.
Na wino czekaliśmy dość długo, bo jak nas poinformował siedzący obok miły Izraelczyk z charakterystyczną kipą, trafiliśmy do restauracji koszernej i nalać nam wino mógł tylko specjalnie wyznaczony mężczyzna. Ta sama osoba przyniosła nam wino do stolika.
Podczas naszego pobytu w knajpie cały czas rozmawialiśmy z naszym nowym znajomym. Pytał nas o różne rzeczy (np. jak długo jesteśmy małżeństwem) i dzielił się swoimi przemyśleniami dotyczącymi życia (mówił, że jest już gotowy do małżeństwa i szuka kandydatki, ma 28 lat).Rozmowa była niezwykle bezpośrednia, miła i szczera, takiej się nie spodziewaliśmy i co tu dużo mówić, raczej nie mamy okazji prowadzić w restauracji czy barze w Polsce. On też to chyba wyczuł, bo zapytał czy w Polsce ludzie też tak rozmawiają.
Wino okazało się bardzo smaczne, aczkolwiek nie było to najtańsze wino, jakie piliśmy (prawdę mówiąc jedno z droższych). Dwa kieliszki kosztowały 74 szekle. Ale tak to już jest, kiedy spełnia się swoje zachcianki.
Tel Awiw – Bauhaus
W Tel Awiwie bardzo szybko robi się jasno, ale nam to w spanie nie przeszkadzało, więc zwiedzanie zaczęliśmy dopiero koło dziesiątej. Pojechaliśmy do centrum autobusem (1 bilet 5,90), bo szkoda nam było nóg. Oglądaliśmy domy w stylu Bauhaus, znajdują się one na liście UNESCO, a znaleźliśmy je w pobliżu Bulwaru Rotschilda. Nam szczególnie podobał się jeden przy ulicy Sheinkin 65 ( na samym rogu). Obejrzeliśmy go dokładnie, a nawet weszliśmy do środka i podziwialiśmy naprawdę piękną klatkę schodową.
W mieście wrażenie robi sama ilość domów wybudowanych w tym stylu, jest ich 4 tysiące. To wielkie dzieło architektów, którzy dorastali w Niemczech, ale wyjechali po dojściu Hitlera do władzy. Nie mogli wiele zabrać ze sobą, ale jednego nie można było im odebrać – umiejętności i talentu. Ich dzieło stworzyło centrum Tel Awiwu. Dziś jedne są lepszym, drugie w gorszym stanie, a jeszcze inne są właśnie remontowane. Dużo czasu można spędzić na oglądaniu tej funkcjonalnej architektury.
Tel Awiw – Market Carmel
Nas jednak głód zagnał na bazar, czyli Carmel Market, miejsce wręcz kultowe w Tel Awiwie. Z dużą przyjemnością oglądaliśmy owoce i słodycze, które ozdabiały stragany. Na obiad zjedliśmy naleśnik z humusem i innymi dodatkami, świeżo zrobiony i pyszny (20 szekli jeden). Kupiliśmy jeszcze pieczywo i dodatki na jutrzejsze śniadanie, a smak fig będzie mi się śnił po nocach.
Tel Awiw – plaże i morze
Do hotelu wracaliśmy bulwarem, który ciągnie wzdłuż morskiego brzegu przez kilka kilometrów. Mijaliśmy kolejne plaże. Jedna jest dla psów, inna dla miłośników siatkówki, a jeszcze inna dla ortodoksyjnych Żydów. W tym ostatnim wypadku od ciekawskich odgradza ją drewniane, solidne ogrodzenie. Najładniejsze są te najbliżej centrum, bo nie tam nie ma skalistego dna. I właśnie po krótkim odpoczynku na taką plażę się udaliśmy.
W specjalnej maszynie wykupiliśmy bilety na leżaki (12 za jeden), jak później Marcin podsłuchał, niepotrzebnie, bo pora była już późna i wystarczyło zająć sobie leżak. Powietrze miało 30 stopni, a woda była niewiele zimniejsza i bardzo czysta. Piasek przypominał ten w Kołobrzegu. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że zachód słońca o 16.30 wygonił nas z tego leniuchowania.
Tel Awiw – obserwacje
Podczas tego pierwszego dnia poczyniliśmy pewne obserwacje. Mieszkańcy miasta nie przestrzegają specjalnie przepisów i nakazów. Spokojnie przechodzą na czerwonym świetle, jeśli oczywiście nic nie jedzie. Po komunikacie, że plaża jest już niestrzeżona i należy wyjść z wody, nikt nie ruszył na brzeg. Na razie zaskoczyło nas, że na ulicach nie widać specjalnie wojska ani policji. Powiem więcej, tylko czasem przemknie policyjny radiowóz. Za to nad morzem spokojnym lotem przemieszczały się szturmowe helikoptery.
Jeśli
interesuje Was Izrael, zerknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie zwiedzać niezwykłe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
2 komentarze
Alina i Staszek
….no to sobie pospacerowaliśmy razem z Wami po Tel Awiwie, plaży z palmami – niezwykły widok….
Wcześniej oglądaliśmy super zdjęcia skał w paski, ruin kościoła bizantyjskiego, obserwatorów ptaków… a że już zrobiło się późno -jutro wrócimy do Was.. Serdecznie pozdrawiamy. Ala i Staszek.
Małgorzata Bochenek
Wracajcie. Pozdrawiamy