
Weekend w Saragossie to bardzo dobry pomysł
Kiedy po roku nieobecności wylądowaliśmy w Hiszpanii, poczuliśmy się świetnie, wracaliśmy do dobrze znanego i lubianego miejsca. Do dyspozycji mieliśmy trochę przedłużony weekend i postanowiliśmy poznać Saragossę (po hiszpańsku: Zaragoza), a to z tego powodu, że jeszcze nigdy nie byliśmy w Aragonii. Dość dobrze znamy Andaluzję, o czym możecie się przekonać, czytając teksty; znamy też trochę Kastylię i Leon i oczywiście Madryt. Byliśmy w Estremadurze, Kraju Basków, Galicji, Kantabrii, Kastylii La Manchy (tu tylko w Toledo), Walencji, Murcii i Katalonii. Przyszedł więc czas na Aragonię.

Weekend w Saragossie – jak się dostać
Poruszanie się po Hiszpanii jest banalnie proste, a to z powodu szybkiej kolei AVE. My przylecieliśmy do Madrytu i udaliśmy się metrem na dworzec kolejowy Atocha. Jedynym zaskoczeniem było zlikwidowanie biletów i wprowadzenie kart do metra. Kartę za 2,5 euro można kupić w automacie, później jeszcze musimy mieć bilet. Dojazd z lotniska kosztuje 5 euro od osoby. Można mieć opłacony przejazd dla dwóch osób na jednej karcie.
Nie kupiliśmy biletu do Saragossy przez Internet z dwóch powodów. Po pierwsze, strona kolei wymaga podanie niesamowitej ilości danych i nie jest przystosowana do polskich realiów, a po drugie, nie wiedzieliśmy, czy samolot będzie punktualnie. Pociągów było dużo i liczyliśmy, że na miejscu uda nam się kupić bilet. No i udało, ale tylko dzięki temu, że Marcin nie zniechęcił się do zakupów w automacie po pierwszej nieudanej próbie. Kolejka do kasy była tak duża, że pewnie musielibyśmy jechać późniejszym pociągiem. Nasz bilet kosztował 35 euro od osoby.
Podróż trwała jedną godzinę i 20minut. W barze zjedliśmy kanapkę z tortillą i zaraz byliśmy w Saragossie. Dworzec kolejowy znajduje się kawałek od centrum, postanowiliśmy więc pojechać do hotelu taksówką (10.20 euro). Zatrzymaliśmy się hotelu NH Gran w samym centrum miasta. Mieliśmy dość duży pokój i oraz ekspres do kawy i dzbanek do herbaty.
Weekend w Saragossie – wieczór po przyjeździe
Wieczorem poszliśmy tylko coś zjeść i przejść się po mieście, aby mieć później orientację w terenie.
Szukaliśmy znanego kwartału ulic na Starym Mieście, gdzie w wąskich uliczkach mieszczą się bary i restauracje znanego z dobrego jedzenia. Trafiliśmy do baru „Pilar”copas y tapas”, gdzie akurat ktoś wychodził i zwolnił nam stolik. Usiedliśmy i byliśmy szczęśliwi, że znów jesteśmy w hiszpańskim barze, z jego gwarem, ścianami udekorowanymi starymi zdjęciami i wspaniałą swobodną atmosferą. Właśnie to lubimy w Hiszpanii. Po zjedzeniu wspaniałej ośmiornicy i wypiciu wina wróciliśmy do hotelu, orientację w terenie, pozostawiając na kolejny dzień.


Weekend w Saragossie – kościół św. Marii del Pilar
Kościół św. Marii del Pilar jest to miejsce konieczne i wręcz kultowe w Saragossie, jedynie z zamkiem może walczyć o tytuł największej atrakcji w mieście. Kościół znajduje się przy wielkim Plaza del Pilar (30 tys. metrów kwadratowych). Świątynię wzniesiono w miejscu słynnego cudu. 2 stycznia 40 roku n.e. apostołowi Jakubowi ukazała się na słupie (czyli po hiszpańsku pilar) Matka Boska i kazała zbudować kościół. Tego cudu nie traktuje się jako objawienie, lecz cielesne ukazanie się Matki Boskiej, bo NMP w tym czasie żyła jeszcze ziemskim życiem.
Budowę obecnej bazyliki rozpoczęto w 1681 roku, a zakończono dopiero pod koniec XIX wieku. Z zewnątrz najlepiej widać bazylikę albo ze starego mostu, albo ze ścieżki po drugiej stronie rzeki.



Wnętrze robi niesamowite wrażenie. Wystarczy wspomnieć, że kościół ma 132 metry długości i 67 metrów szerokości. Wokół są kaplice, w środku znajduje się refektarz. Najważniejszym miejscem jest Capilla de Nuestra Senora del Pilar, stanowiąca mały, osobny kościół w kościele. Znajduje się tu alabastrowa figurka NMP z XV wieku, która każdego dnia okrywana jest nową sukienką. My na zwiedzanie kaplicy musieliśmy trochę poczekać, bo właśnie trwało nabożeństwo.




Oglądaliśmy więc malowidła na sklepieniu, których autorami byli Francisco Bayeu i Francisco de Goya. Zwiedziliśmy też małe muzeum (płatne 2 euro od osoby), w którym oglądaliśmy dla NMP oraz korony i szaty, którymi figurka jest ozdabiana w dzień jej święta.
Jest też specjalna kaplica, w której wierni całują stopy Chrystusa wiszącego na krzyżu. Na nas wrażenie zrobiła też ilość wiernych, którzy w piątek przed południem odwiedzili kościół i uczestniczyli w nabożeństwie. Ale może to wcale nie jest dziwne, bo bazylika jest znanym miejscem pielgrzymkowym.


Weekend w Saragossie – Plaza del Pilar
Wspomniałam już, że Rynek jest wyjątkowo duży. Na jednym jego końcu znajduje się fontanna w kształcie Ameryki Południowej, symbolizująca Hispanidad, pewnie da się to przetłumaczyć jako hiszpańskość. Dzień hiszpańskości obchodzony jest 12 października. Mieliśmy okazję obserwować te obchody podczas podróży po Estremadurze.
Ale wracamy do Saragossy, za kościołem, z drugiej strony niż fontanna jest kolejny interesujący budynek, czyli gmach dawnej giełdy La Lonja. Jeśli odbywają się wystawy czasowe, budynek można zobaczyć wewnątrz. Jest to renesansowa budowla z wielką salą ze wspaniałym sklepieniem i herbem. Jak się z opisu domyślacie, podczas naszej wizyty wystawa odbywała się.
Mieszkańcy miasta chętnie przychodzą na Rynek podczas sobotnich, wieczornych spacerów. Chociaż w innym czasie też jest mnóstwo ludzi, jak w każdym centralnym miejscu w mieście hiszpańskim. Hiszpanie to taki naród, który nie lubi siedzieć w domu. W każdym razie takie wrażenie można odnieść, obserwując tłumy na ulicach.



Weekend w Saragossie – katedra
Na samym końcu placu (przeciwnym niż fontanna) znajduje się katedra San Salwador. Została wybudowana w latach 1119 – 1520 w miejscu drewnianej świątyni. Właśnie toczyły się prace renowacyjne, trudno było obejrzeć więc katedrę z zewnątrz, ale obeszliśmy ją dookoła i zobaczyliśmy mudejarowe ozdoby na jednej ze ścian.
Do katedry wstęp jest płatny, ten sam bilet obowiązuje również w Muzeum Gobelinów, do którego wchodzi się bezpośrednio z katedry. Bilet kosztuje 4 euro od osoby. W katedrze obowiązywał zakaz fotografowania i niestety zwiedzający byli zmuszeni do jego respektowania. Ale jednak coś tam nam się udało sfotografować. Takie zakazy są dla nas bardzo irytujące, bo nie widzimy żadnego celu, jaki by im przyświecał.
Obejrzeliśmy boczne kaplice, a także grobowce znamienitych obywateli miasta. Wrażenie zrobił ołtarz główny. Ale najwspanialsze było muzeum gobelinów. Arrasy zachwycały żywymi kolorami. Były wystawione w kilku salach. W przeciwieństwie do poprzedniego kościoła w katedrze było pusto. Gdzieś tam przemykało się kilku turystów usiłujących robić zdjęcia, kiedy strażnik udawał się w przeciwnym kierunku.




Weekend w Saragossie – pozostałości rzymskie
Przy Rynku mieści się też muzeum poświęcone wykopaliskom z czasów rzymskich, bo wtedy miasto było zamieszkane i nosiło nazwę Colonia Caesaraugusta. Nazwę na swoją cześć wymyślił cesarz Oktawian August. Nam jakoś do tego muzeum nie było po drodze, zobaczyliśmy za to teatr, ale też z wysokości ulicy. Mozaiki natomiast oglądaliśmy w Muzeum Sztuk Pięknych, które mieściło się w pięknym pałacu, całkiem niedaleko naszego hotelu.




Weekend w Saragossie – La Alfaferia
Pod tą tajemniczą nazwą ukrywa się zamek. Znajduje się trochę dalej od centrum, w drodze na dworzec kolejowy i autobusowy. Twierdza Maurów została wzniesiona w IX wieku, w późniejszym czasie (XI wiek) rozbudowano ją w rezydencję władcy. Po wypędzeniu Maurów w pałacu zamieszkali królowie Aragonii, swoją część dobudowali też Królowie Katoliccy.
Kupiliśmy bilet i postanowiliśmy dołączyć do zwiedzania grupowego w języku hiszpańskim. No jakoś sobie radziliśmy, z naciskiem na jakoś. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od patio i pozostałości z czasów Maurów. Piękny jest malutki meczet, a także zachowane zdobienia. Przewodnik zwrócił uwagę na znajdujący się wizerunek ptaka. To rzadkość w sztuce muzułmańskiej.





Następnie zwiedzaliśmy inne pomieszczenia w zamku, w tym pokoje Królów Katolickich, mieszczące się na piętrze z pięknym kasetonowym sufitem.



Ciekawostką było zachowane na ścianie dawne graffiti. Wnętrze zamku robiło wrażenie i przypominało zamki w Granadzie i Sewilli. Tamte oczywiście są trochę większe i bogatsze, ale zamek w Saragossie na pewno też jest warty uwagi.

Zwiedzanie kończy się w sali, w której obraduje obecny parlament Aragonii. To właśnie z tego powodu musieliśmy mieć zawieszone na szyi wywieszki z napisem „zwiedzanie zbiorowe”. Jakby to cokolwiek zmieniało… Bilet kosztował 5 euro od osoby, niezależnie czy zwiedza się w grupie, czy samodzielnie.

Weekend w Saragossie – co jeszcze widzieliśmy, a czego nie
Dużo spacerowaliśmy po mieście. Przeszli na drugi brzeg rzeki Ebro i stamtąd podziwialiśmy bazylikę. Widok jest rzeczywiście wspaniały.


Nie widzieliśmy wszystkich kościołów, nie byliśmy w muzeum Goyi i nie wybraliśmy na tereny, na których odbywała się wystawa Expo w 2008 roku. Jest tam akwarium i nowoczesna sala koncertowa. Nie zdążyliśmy, zobaczymy następnym razem. Teraz udało nam się skupić na tym, co nas interesowało najbardziej i poświęcić czas tym właśnie miejscom. A nawet między jednym zwiedzaniem a drugim posiedziałam chwilę w hotelu, aby złapać oddech i pędzić do utraty tchu.
Weekend w Saragossie – jedzenie
Miasto znane jest ze swoich tapasów. Znaleźliśmy kilka ulubionych barów i zobaczyliśmy, że w sobotę wieczorem do wielu miejsc nie da się wejść, takie są tam tłumy. Pewnie trzeba zamawiać stolik.
My jedliśmy w „Pilar copas y vino” oraz w „San Siro” ( tu też przychodziliśmy na dobre śniadania. Raz trafiliśmy na obiad do galicyjskiej knajpki, ale niezbyt nam się podobała.
I na zakończenie
W drodze powrotnej do Madrytu obserwowaliśmy zaśnieżoną Hiszpanię i był to dla nas nowy widok. Po wizycie w Saragossie już wiemy, że do Aragonii wrócimy, czeka nas Teruel i inne miejscowości, a także piękna przyroda.
Jeśli lubicie Hiszpanię, zerknijcie tu.
Chcecie na bieżąco śledzić nasze podróże, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie.
Zainspirujcie się do odwiedzenia ciekawych miejsc w Polsce, kupując nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jeśli z niego skorzystacie.
Booking.com
