Święta góra Ślęża i jej tajemnice
Kulminacją naszego ostatniego pobytu na Dolnym Śląsku była wycieczka na Ślężę. Najpierw jednak zajechaliśmy do Sobótki i w tamtejszym muzeum dowiedzieliśmy się trochę o bogatej historii góry i okolicy. Góra Ślęża słynie z zupełnie niesamowitych kamiennych rzeźb kultowych. Ale zanim do nich dotarliśmy obejrzeliśmy Sobótkę. Rynek i okoliczne ulice nie prezentują się najlepiej. Co prawda niektóre budynki odnowiono, ale pozostałe wyglądają jakby od czasów wojny nikt ich nie remontował. Podobał nam się gmach muzeum z pięknym renesansowym portalem, rzeźby w małym parku. Chyba można to uznać za lapidarium.
Jednego z kamiennych niedźwiedzi, tu już wracam do kamiennych, kultowych rzeźb, znaleźliśmy wmurowanego w fasadę kościoła.
Czas jednak było wyruszyć w góry. Podjechaliśmy samochodem na parking i ruszyliśmy.
Góra Ślęża – pierwsza rzeźba kultowa
Zaraz obok zauważyliśmy pierwszą z rzeźb – Mnicha. Wygląda bardzo godnie, ale my oczywiście zaczęliśmy zastanawiać się skąd się te rzeźby wzięły. Przy Mnichu znaleźliśmy kamień z napisem: starożytna rzeźba kultowa. Szczerze mówiąc, niewiele to mówi. Ale okazało się, że wśród naukowców też są rozbieżności dotyczące pochodzenia rzeźb, a również ich wieku. W coraz większej ilości prac pojawia się jednak informacja o ich celtyckim pochodzeniu. Ślęża od lat była „świętą górą” najpierw celtycką, później germańską i słowiańską, a wreszcie chrześcijańską.
Góra Ślęża – wieża Bismarcka
Obejrzeliśmy Mnicha i ruszyliśmy dalej. Marcin dostrzegł znaki ścieżki archeologicznej i stwierdził, że to będzie właściwa droga, bo pewnie będzie prowadziła blisko innych kamiennych figur. Niezupełnie była to prawda. Szlak miał jedną zaletę, piął się pionowo do góry, co pozwoliło nam skrócić czas podejścia. Nie mówię tu, że było to podejście najmniej męczące. Zamiast kamiennej figury na samym wstępie doszliśmy do kamiennej wieży. Jest to wieża widokowa z czasów Bismarcka, zbudowana w latach 1906-07 o wysokości 15 metrów. Została wyremontowana i udostępniona do zwiedzania przez Towarzystwo Ślężańskie. Podczas naszego pobytu była oczywiście zamknięta. Nam przypominała wieżę Bismarcka, którą oglądaliśmy w odległym Heidelbergu. Pewno mieli wtedy jeden projekt architektoniczny.
Góra Ślęża – kobieta z rybą i niedźwiedź-dzik za płotem
Przy wieży znaleźliśmy szlak żółty, który prowadził na Ślężę. Po stromym zejściu pożegnaliśmy szlak archeologiczny i ruszyliśmy dalej zdobywać szczyt. Podczas podejścia Marcin się trochę dziwił, że stromo, myślał, że to będzie spacerek, bo Ślęża ma 714 metrów wysokości. Ale okazało się, iż można się zmęczyć. Po chwili zatrzymaliśmy się przy kolejnych rzeźbach. Były ogrodzone, co utrudniało nam robienie zdjęć. Tym razem mieliśmy przez oczami kobietę z rybą i niedźwiedzia (niektórzy twierdzą, że to dzik). Na rzeźbach można zauważyć charakterystyczny znak. Z tablicy informacyjnej wynika, że jest on prasłowiański, ale inne źródła mówią o celtyckim pochodzeniu. Z panny już prawie nic nie zostało, ale za to ryba jest doskonale widoczna.
Góra Ślęża – na szczycie
Przed szczytem szliśmy już po śniegu i w dodatku śnieg też zaczął kapać na głowy. Ślęża słynie z tego, że częściej tu pada i wyładowania atmosferyczne są gwałtowne. Na szczęście burzy nie było. Nazwa pochodzi od słowa oznaczającego wilgoć. Od niej wywodzi się nazwa plemienia Ślężanie, a także Śląska. Na szczycie góry swój gród wybudował Piotr Włast, był tu też Zakon Kanoników Regularnych, którym zadaniem było wyplenienie pogaństwa. W 1700 roku na ruinach zamku opat Sivert wybudował kaplicę. Kościółek spłonął jednak od uderzenia pioruna. W 1908 roku wybudowano murowane schronisko, które istnieje do dziś. Jedzenie w nim było dla nas wielkim zawodem. Oczywiście nie wzięliśmy ze sobą kanapek, a na miejscu okazało się, że są jedynie zupy z proszku i różne inne specjały ze słoików (np. gołąbki, które zdeterminowani zamówiliśmy, ale nie chcę wspominać ich smaku). Jedynie ciasto domowej roboty było smaczne.
W znajdującym się na szczycie kościele, bo wzniesiono nowy, odbywała się msza, słychać ją było jeszcze daleko przed szczytem. Obok kościoła sfotografowaliśmy się z niedźwiedziem (dzikiem). Kultowym i starożytnym. Nam te kamienne zwierzęta przypominały byki z Guisanto w hiszpańskiej Kastylii. Zeszliśmy tą samą drogą, bo zaczynało robić się późno, a przed nami była jeszcze droga do Warszawy.
Trzeba przyznać, że wycieczka na Ślężę, dzięki tym tajemniczym, kamiennym rzeźbom wywarła na nas duże wrażenie, a na samym szczycie tylko piorunów brakowało, bo ciemne chmury były obecne.
Góra Ślęża – informacje praktyczne
Na Ślężę od strony Sobótki Wasza wycieczka potrwa około 1,5 godziny pod górę. Przed Wami dużo pięknych widoków, w szczególności ze szczytu. Koniecznie zobaczcie kamienne rzeźby, niezależnie od tego czy są one celtyckie, germańskie czy słowiańskie. Na pewno są tajemnicze. Nie ryzykujcie posiłku w schronisku. Od Michelina dostaliby zapewne dziurawą dętkę a nie gwiazdkę. Jeśli lubicie ekstremalne zjazdy rowerowe, to także miejsce dla Was.
Jeśli
lubicie Dolny Śląsk, zerknijcie tu:
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie
fascynuje Was Polska i chcecie odwiedzić piękne miejsca, kupcie nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jak z niego skorzystacie.
Booking.com