Rogale świętomarcińskie w Poznaniu
Podczas ostatniej wizyty w Poznaniu, kiedy pojechaliśmy zobaczyć wystawę „Imagines Aevi” w Muzeum Narodowym, mieliśmy chwilę wolnego czasu i Biurze Informacji Turystycznej poradzono nam, aby udać się do Rogalowego Muzeum Poznania i to koniecznie na 11.10. Dobrych rad zawsze słuchamy, więc poszliśmy pod wskazany adres i ani przez chwilę tego nie żałowaliśmy. Wzięliśmy udział w jedynym w swoim rodzaju pokazie przygotowywania rogali świętomarcińskich połączonym z opowieściami o gwarze poznańskiej oraz historii związanej z rogalami. Przy okazji obejrzeliśmy wspaniałą kamienicę, w którym mieści się muzeum, a o godzinie 12 zupełnie z bliska oglądaliśmy poznańskie koziołki (dlatego ważne było, aby być tu o 11.10).
Rogale świętomarcińskie – przygotowania
Najpierw oczywiście trzeba kupić bilety (16 zł bilet normalny z pokazem koziołków, bez koziołków 14zł), a potem musieliśmy się zdecydować, czy chcemy mieć fartuch i czapkę kucharską. Ci, którzy chcieli, zostali później wezwani do pomocy w przygotowywaniu rogali. Podczas pokazu można było robić zdjęcia. Całość rozpoczęła się zagadkami gwarowymi.
Następnie obejrzeliśmy kamienicę, interesujące stropy i ściany. Kamienica jest renesansowa i jako jedna z nielicznych zachowała się po wojnie.
Nie zgadliśmy, że podłoga jest całkiem nowa. Potem przyszedł czas na film o historii Poznania, w którym główną rolę grały rogale świętomarcińskie.
No i wreszcie zabraliśmy się za pieczenie. Najpierw trzeba było zagnieść ciasto. Niestety w części było już gotowe, wobec tego pełnego przepisu na ten poznański przysmak i tak nie poznaliśmy. Po zagniataniu przyszła kolej na wałkowanie. Do tego zadania został wybrany Marcin. Poszło mu całkiem dobrze.
Po wałkowaniu trzeba było wykroić odpowiedni kształt ciasta na przyszłe rogale, był to wydłużony trójkąt. Następnie trzeba było nałożyć farsz składający się z białego maku, miodu, orzechów i innych specjałów. Na koniec należało zwinąć ciasto z farszem w rogale, tu ja się mogłam popisać. Niestety żadne ze zdjęć, które zrobił mi Marcin nie nadaje się do pokazania. Musicie uwierzyć na słowo.
Potem nadszedł czas na koziołki. Zgromadziliśmy się w oknach i robiliśmy zdjęcia. Koziołki były widoczne lepiej niż z Rynku, bo byliśmy wyżej, na piętrze w kamienicy naprzeciw Ratusza.
Na koniec wygrałam konkurs, zgadłam, ile ważył pokazany rogal, a właściwie byłam najbliżej prawidłowej odpowiedzi i dostałam tego rogala w nagrodę. Wszyscy uczestnicy zabawy dostali dyplom ukończenia kursu i zostali mianowani na czeladników.
Muszę Wam napisać, że dawno tak dobrze się nie bawiliśmy. Opowieść toczy się warto, jest dowcipnie i wesoło. Jak będziecie w Poznaniu, koniecznie odwiedźcie Rogalowe Muzeum Poznania, chociaż przepisu na rogale świętomarcińskie nie poznacie.
Jeśli
chcecie odwiedzić więcej miejsc w Wielkopolsce, zerknijcie tu;
interesuje Was, co na bieżąco u nas słychać, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie.
Jeśli lubicie jeździć po Polsce, kupcie naszą książkę, szczegóły na jej temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.