
Pawłowice, piękny pałac, który nas zaskoczył
Właściwie to Pawłowice nie znajdowały się na naszej liście miejsc do zobaczenia, tym bardziej, że nikt nie potrafił nam powiedzieć, czy da się wejść do środka tamtejszego pałacu. Kiedy jednak jechaliśmy z Rydzyny do Osiecznej, pojawił drogowskaz, więc skręciłam i to była bardzo dobra decyzja.

Pawłowice – czyj to był pałac?
Fundatorem tej rezydencji szlacheckiej był Maksymilian Mielżyński. Pałac wybudowano pod koniec XVIII wieku. Przed II wojną wyposażenie składało się z wielu cennych mebli, obrazów, rzeźb, porcelany i sreber. Była tu też wspaniała biblioteka, licząca 10 tysięcy woluminów.
Budowę pałacu w Pawłowicach rozpoczęto w 1781 roku. Dekoracją wnętrz zajmowali się Włosi. Piece Mielżyński zamówił we Wrocławiu, a jedwab na obicie ścian w salonie sprowadził z Paryża.
Po Masymilianie pałac odziedziczył jego syn Stanisław, następnym dziedzicem był Leon Mielżyński, po nim jego syn Masymilina, który przekazał swoje dobra bratankowi Krzysztofowi. Ostatnimi właścicielami byli jego dwaj synowie Andrzej i Feliks. Zmarli oni bezpotomnie. Dziś w pałacu mieści się Zakład Doświadczalny, Państwowy Instytut Badawczy Instytutu Zootechniki. Podobno ostatnio w pałacu pojawili się też spadkobiercy wywodzący się z żeńskiej linii, jest to rodzina Tyszkiewiczów.

Pawłowice – pałac z zewnątrz
Nasz przewodnik z google maps zaprowadził nas pod oficyny i tu zostawiliśmy samochód. Okazało się później, że mogliśmy wjechać na dziedziniec przez wspaniałą bramę, aleją otoczoną drzewami. Widocznie, według przewodnika, nie zasłużyliśmy na taki zaszczyt.
W każdym razie na dziedzińcu nas zatkało, bo pałac jest naprawdę imponujący. Nam bardzo przypominał ten w Rogalinie. Dwie oficyny, połączone z pałacem i główny budynek ozdobiony rzeźbami, robią wrażenie. Cztery rzeźby wieńczą ryzalit pałacu, a po trzy umieszczono na gzymsach. Te na górze przedstawiają prawdopodobnie alegorię cnót: Roztropności, Przenikliwości, Wolności i Pracowitości.
Jak już obejrzeliśmy budynek z zewnątrz, podjęliśmy próbę, aby dostać się do środka. Zadzwoniliśmy pod wskazany numer, ale nikt nie odpowiadał. Postanowiliśmy więc jeszcze raz popatrzyć na pałac i wtedy zobaczyliśmy, że ktoś wychodzi ze środka. Podeszliśmy szybko i spytaliśmy o możliwość zwiedzania. Okazało się, że nie ma z tym problemu i już po chwili byliśmy w środku.



Zwiedzanie pałacowych wnętrz
Z bardzo miłą panią z ochrony, która świetnie wcieliła się w rolę przewodniczki, zatrzymaliśmy się w holu na parterze. Tu dowiedzieliśmy się więcej o dziejach ostatnich właścicieli. Andrzej Mielżyński urodził w 1920 roku, a jego brat Feliks w 1922 roku. Ich ojciec Krzysztof Mielżyński zmarł niespodziewanie w 1927 roku, a matka Maria Krystyna z Tyszkiewiczów w 1932. Chłopców adoptował wuj Janusz Tyszkiewicz-Łącki.
Podczas II wojny obaj wstąpili do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Po wojnie Feliks osiedlił się w Stanach Zjednoczonych, gdzie był prezesem firmy Advanced Digital Systems Development Co. w San Francisco. Od lat 80-tych odwiedzał Polskę, zmarł w Krakowie i został, zgodnie ze swoją wolą, pochowany w krypcie kościoła w Pawłowicach. Andrzej Mielżyński po wojnie zamieszkał w RPA, pracował w firmie ubezpieczeniowej i zmarł w Kapsztadzie.
W holu stoją dwie rzeźby, przedstawiające pasterkę i pasterza. Nasz pani przewodnik powiedziała, że jacyś odwiedzający goście stwierdzili, że przedstawiają one dawnych właścicieli, ale informacja ta nie jest jeszcze sprawdzona.
Obejrzeliśmy kilka pomieszczeń na dole, w tym gabinet pana domu. W niektórych pomieszczeniach zachowały się dawne szafy, a także żyrandole.
Na górze największe wrażenie robi sala kolumnowa, porównywana do tej na Zamku Królewskim w Warszawie. Ta w Pawłowicach jest mniejsza, przez co sprawia wrażenie całej zapełnionej kolumnami. Ciekawy jest także salon z zachowanym na ścianie jedwabiem. Podobały nam się też stiukowe dekoracje sufitów, wspomniane już żyrandole i kominki.
Na koniec zobaczyliśmy jeszcze dawną łazienkę i przejście między budynkami.








Pawłowice – park i kościół
Na koniec wstąpiliśmy jeszcze do parku. Nie zabawiliśmy w nim długo, ale zobaczyliśmy pałac z drugiej strony. Niestety, też coś, co nas zmroziło, a mianowicie zapadnięty dach. Pałac jest perełką, ale wymaga natychmiastowego remontu. Tocząca się sprawa w sądzie może to utrudnić.
Zajechaliśmy też do uroczego kościoła. Kościół wybudowano w XVI wieku, a przebudował go w XVIII wieku Maksymilian Mielżyński. Zostawił swój ślad, bo na hełmie są dwa kartusze i na tym od strony północnej jest herb Nowina i litery MM, a na tym od strony południowej herb Leliwa Czapskich z literami KC (Konstancji z Czapskich, żony Maksymiliana Mielżyńskiego.
Krypty były zamknięte, ale jest informacja, że został w nich pochowany Feliks Mielżyński.

Informacje praktyczne
Z przyczyn opisanych powyżej nie będę Wam pisać, kiedy pałac można zwiedzać. Bilet normalny kosztuje 5 zł
Jeśli
chcecie więcej pomysłów, jak spędzić weekend, zerknijcie tu;
interesuje Was, co na bieżąco u nas słychać, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie.
Jeśli lubicie jeździć po Polsce, kupcie naszą książkę, szczegóły na jej temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Spaliśmy w Lesznie.
Booking.com

