
Melk barokowe opactwo, które zachwyca
Z Wiednia pojechaliśmy na wycieczkę do Melku i zwiedzaliśmy opactwo w towarzystwie wyjątkowo miłej przewodniczki.

Melk – jak tu dojechać?
Do Melku pojechaliśmy pociągiem i zapłaciliśmy za swoją niewiedzę. A było tak… W automacie kupiliśmy bilety na kolej państwową, a pojechaliśmy linią prywatną WestBahn, no i w pociągu musieliśmy kupić drugi bilet. Bilety na przejazd WestBahn można kupować już w pociągu – nie ma z tego tytułu żadnej kary. Taniej jest oczywiście przy zakupie przez internet, albo za pomocą specjalnego automatu, który można znaleźć na niektórych dworcach. Piszę o tym, bo podróż tymi liniami na trasie Wiedeń – Salzburg jest sporo tańsza niż podróż kolejami austriackimi. Wracając zaś do naszej przygody, pomyłki rzecz ludzka. Piszę, żebyście kiedyś nie popełnili takiego samego błędu.
Musieliśmy się przesiąść w miejscowości St. Polten, gdzie wypiliśmy kawę i ruszyliśmy innym pociągiem. Do przejechania były kolejne trzy stacje. Wysiedliśmy w Melku i choć opactwo góruje nad miastem mieliśmy problem, aby znaleźć drogę. Wyszliśmy nawet gdzieś na szosę w pobliżu rzeki. Dla usprawiedliwienia mogę powiedzieć, iż nie byliśmy jedynymi turystami, którzy zabłąkali się w drodze do opactwa. Było to dziwne, bo przecież kiedyś byliśmy już w Melku, inna rzecz, iż było to prawie 20 lat temu.
Poszukiwania opactwa
Okazało się, że trzeba z centrum miasta trzeba wspiąć się drogą pod górę. Mogłoby być to oznaczone, ale nie było. Na szczęście zdążyliśmy przez rozpoczęciem zwiedzania, kupiliśmy bilety (16 euro od osoby, aktualizacja 7.11.2021) i nawet mieliśmy trochę czasu. W zimie, poza sezonem, są tylko dwie tury zwiedzania z przewodnikiem dziennie. Samodzielnie zaś nie wejdziecie do wnętrza. Gdy już ochłonęliśmy, po co tu dużo mówić, szybkim spacerze do kasy, jeszcze raz przyjrzeliśmy się otaczającym nas budowlom. Sama wielkość zabudowań robi olbrzymie wrażenie.
Melk – historia opactwa
Zwiedziliśmy najpierw małe muzeum, w który zgromadzono największe skarby klasztoru. Przechodziliśmy przez kolejne sale, a przewodniczka opowiadała historię opactwa. Historia jest to wyjątkowo długa. Opactwo benedyktynów powstało we wczesnym średniowieczu i zostało wybudowane na miejscu dawnej fortyfikacji, zamku. Benedyktyni żyją tu od 1089 roku. W XV wieku tutejsi mnisi zapoczątkowali odnowę, głosząc powrót do pierwotnej doktryny św. Benedykta. Benedyktyńska reguła głosi módl się, pracuj i ucz.
W XVIII wieku klasztor i kościół poddano gruntownej przebudowie w duchu baroku, w rezultacie powstał jeden z największych barokowych zespołów sakralnych w Europie.
Zwiedzanie opactwa
Duże wrażenie zrobiła na nas sala reprezentacyjna z iluzjonistycznym sufitem. Aby iluzja zadziałała trzeba stanąć w środku sali i spojrzeć w górę. Niestety, nie mam żadnych zdjęć, bo obowiązywał zakaz fotografowania. Przestał obowiązywać na krótko na tarasie, co oczywiście wykorzystaliśmy.
Wielkie wrażenie robi też biblioteka. Zgromadzono tu niezwykle cenną kolekcję starych książek. Biblioteka jednak żyje i dziś również dokupuje się kolejne dzieła do kolekcji. Biblioteka liczy 100 tysięcy ksiąg, w tym 1200 rękopisów średniowiecznych. Obejrzeliśmy dwie biblioteczne sale, ale to nie całość biblioteki.
Na koniec zwiedziliśmy wspaniały kościół. Uwagę zwróciły najpierw organy. Potem ołtarze boczne, w tym jeden z oryginalną trumną zawierającą zwłoki świętego Kolomana. Wysłuchaliśmy historii o tym, jak przyjechał on w te okolice z Irlandii i posądzono, że jest szpiegiem. W związku z tym został zamordowany. Wkrótce po śmierci został świętym. Była to opowieść dydaktyczna, o tym, jak obcy budzą nieufność i do czego ta nieufność może doprowadzić.
Podobał nam się też ołtarz główny z rzeźbami świętych Piotra i Pawła. W kościele nasze zwiedzanie się skończyło. Nie zwiedza się samego klasztoru, a w olbrzymim budynku mieści się dziś szkoła. Nie widzieliśmy żadnego mnicha, ale wiemy, że tu mieszkają.
Niestety nie zobaczyliśmy ogrodu i pawilonu w ogrodzie, o tej porze roku wejście do ogrodu było zamknięte. To jest wada zwiedzania w grudniu. Zaletą jest oczywiście mniejsza ilość ludzi.
Opactwo w Melku zainspirowało Emberto Eco do napisania „Imienia róży”.








Melk – miasteczko
My powoli robiliśmy jeszcze zdjęcia i kręciliśmy filmy na zewnątrz, a potem poszliśmy poszukać czegoś do jedzenia. Trafiliśmy do świetnej restauracji PostRestaurant, gdzie zjedliśmy Tafelspitz, czyli gotowane mięso podane z warzywami, a tu i z owocami. Nie zdążyliśmy zrobić zdjęć, bo dopadł nas głód, a my dopadliśmy jedzenie, jak się tylko pojawiło na stole. Po obiedzie obejrzeliśmy jeszcze miasteczko i poszliśmy na dworzec. Okazało się jednak, że na pociąg musimy zaczekać jeszcze blisko godzinę. Ruszyliśmy więc na kolejną rundkę po mieście.







Miasto jest nieduże, ale pełne uroku. Klasztor, opactwo, górują nad Melkiem i zdają się przytłaczać małe, nieco senne austriackie miasteczko. Taki pewno poetycki opis trzeba by tu dodać. W rzeczywistości jednak mieszkańcy Melku przechadzający się po lokalnym jarmarku świątecznym nie wydawali się być przytłoczeni, a całkiem zadowoleni racząc się grzanym winem i piwem.
Wieczorem poszliśmy jeszcze na spacer po mokrym Wiedniu. Rozpadało się trochę.
Jeśli
interesuje Was Austria, zerknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie zwiedzać ciekawe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com

7 komentarzy
Anastazja
Wstyd się przyznać, że o Melku słyszę po raz pierwszy. W Wiedniu owszem byłam kilka razy, zazwyczaj przejazdem jadąc do Włoch ale dwa razy zdarzyło mi się jego zwiedzanie. Aczkolwiek opis Melku i zdjęcia zachęciły mnie do tego by następnym razem wybrać się krótką wycieczkę gdy będę tylko niedaleko.
Kasia
Zachęcam do zobaczenia doliny wachau. Piękna jest od wiosny do późnej jesieni. Senne miasteczka,zabytkowe kościoły i widoki, które można podziwiać z laweczek nad Dunajem. Powrót w drugą stronę proponuję drugą stroną Dunaju. Bajka
Małgorzata Bochenek
Dziękuję za dobrą radę. Na pewno skorzystamy. Pozdrawiam.
Erynia
Przyznam szczerze, że mnie Melk nie zachwycił. No ale ja byłam w maju i trafiłąm na dzikie tłumy dzikich turystów. Samo miasto ominęliśmy, a szkoda, bo wygląda na urokliwe – jak cała Dolina Wachau.
Małgorzata Bochenek
W grudniu tłumów nie było, ale pogoda nie za bardzo nam sprzyjała. W dodatku w środku nie można było robić zdjęć. Samo miasteczko jest naprawdę ładne. Pozdrawiam.
Rawa
Szukam odpowiedzi na pytanie: – ośmiokąt w opactwie Melk?, i trafiłam na te opisy ze zwiedzania miasta i klasztoru. Bardzo intrygujące i ciekawe, ale nikt nie wspomina o ośmiokącie w opactwie Melk. Będę wdzieczna za podpowiedź. Pozdrawiam
Małgorzata Bochenek
Nie wiem, czy chodzi o powieść „Imię Róży”. Jeśli tak, to pomieszczenia biblioteki układały się w ośmiokąty i siedmiokąty.
Pozdrawiamy.