Leukerbad 2021, czyli nasze wspaniałe górskie wycieczki
Właśnie wróciliśmy z kolejnej wizyty w szwajcarskim Leukerbad. Przed wyjazdem myśleliśmy, że znamy już wszystkie trasy, a jednak bardzo się myliśmy. Odkryliśmy nowe szlaki, które przeszliśmy w tym roku i wiemy, że jeszcze wiele atrakcyjnych wycieczek przed nami. Tym razem na bieżąco nie pisałam, pojawiały się relacje z naszych wędrówek na Instagramie i Facebooku. Teraz czas na podsumowanie.
Leukerbad 2021 droga na miejsce i inne szczegóły techniczne
Tym razem lecieliśmy z Warszawy do Zurychu, z którego do Leukerbad jest trochę dalej niż z Genewy, ale za to mogliśmy polecieć już w piątek rano i popołudniu być na miejscu. Lecieliśmy LOT-em. Przed wylotem musieliśmy pokazać zaświadczenie o szczepieniu. W Zurychu już nikt tego nie sprawdzał.
Na lotnisku najpierw zadbaliśmy o kartę telefoniczną, bo Szwajcaria nie należy do Unii Europejskiej i opłaty roamingowe są kosmiczne. Kupiliśmy więc karty SwissCom za 20 euro i przez tydzień mieliśmy nieograniczony dostęp do internetu.
Następnie kupiliśmy bilety kolejowe, których cena była kosmiczna, zapłaciliśmy więcej niż za bilety lotnicze. Ale przecież musieliśmy jakoś dostać się na miejsce. Tu kupiliśmy jeszcze letnią kartę na tydzień z wejściami na wszystkie baseny i wjazdy kolejkami za 199 franków. Jeśli zastanawiacie się czy warto, odpowiedź brzmi – tak. Kupując pojedyncze bilety zapłacilibyśmy dużo więcej.
Gemmi – wokół jeziora Daubensee
Leukerbad leży na wysokości 1411 m.n.p.m., kolejka linowa wjeżdża na 2350 m n.p.m. Na górze jest jezioro i stwierdziliśmy, że spacer wokół niego to dobry pomysł na aklimatyzację. Najpierw idzie się z jednej strony jeziora dość wygodną, szeroką ścieżką. Widoki są piękne, a trasa nie jest zbyt męcząca. Po dojściu do końca jeziora, ze zdziwieniem zauważyliśmy, iż ludzie się kąpią. Z ich strony to był prawdziwy heroizm, bo woda może miała 12 stopni. Marcin na szczęście nie miał kąpielówek, a mi taka głupia myśl, aby się zamoczyć, nawet do głowy nie przyszła.
Spacer drugą stroną był bardziej wymagający. Prowadził wąską ścieżką, czasem po skałach. Trasa też była dłuższa, bo jeszcze musieliśmy obejść zatoczkę. W sumie jednak bardzo się nie zmęczyliśmy i pierwszy dzień aklimatyzacyjny uznaliśmy za udany.
Z Torrentu nad jezioro i z powrotem na Torrent
Kolejna wycieczka również miała być aklimatyzacyjna, ale okazała się najdłuższą podczas całego pobytu. Przeszliśmy po górach 23 kilometry, to naprawdę dużo. Spacer zaczęliśmy po wyjechaniu kolejką na Torrent, później szlak prowadził do jeziora Wysse. Droga była piękna z widokiem na czterotysięczniki. Gdzieś w oddali słuchać było dzwonki pasących się krów. Pogoda nam dopisywała, więc dziarsko posuwaliśmy się naprzód. Po dojściu do jeziora odpoczęliśmy, a potem nas pokusiło, aby wracać inną drogą.
No i wracaliśmy, najpierw schodziliśmy, minęliśmy dwie mikro miejscowości, prawie załapaliśmy się na bankiet, doszliśmy do spalonego lasu, gdzie poczuliśmy się trochę nieswojo. Na szczęście nie oglądamy horrorów, bo byłoby jeszcze straszniej. Pisałam przed chwilą, że schodziliśmy… no to trzeba było i podejść. Daliśmy radę, ale szczerze mówiąc trochę miałam dość. Na szczęście mogliśmy kolejką wyjechać na szczyt, a potem drugą kolejką zjechać do Leukerbad.
Leukerbad 2021 – do jeziora Lammeren
To kolejna wycieczka, jaką zrobiliśmy po wyjechaniu kolejką na Gemmi. Prowadzi do doliny. do której spływa lodowiec. Zawsze jest tu zimniej. Zauważyliśmy, że w tym roku lodu jest więcej niż w poprzednich latach. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy nie iść do schroniska Lammeren, ale ponieważ byliśmy już tam w zeszłym roku, to sobie odpuściliśmy. Wy możecie zobaczyć wpis z zeszłego roku.
Trudność w wędrówce przez dolinę polega jedynie na dwukrotnej konieczności pokonywania rwącej rzeki, oczywiście nie wpław, są mostki, ale dość specyficzne, bo nie mają żadnych barierek. Na Marcinie nie robiły one żadnego wrażenia, ja zaś, czułam się trochę nieswojo i unikałam patrzenia w kierunku rwącej wody.
Jezioro jest niewielkie i można je obejść dookoła, co uczyniliśmy dwa lata temu. Tym razem podeszliśmy do brzegu i wybraliśmy drogę powrotna, tym razem szlakiem północnym. Jest on zimniejszy niż południowy i prowadzi trochę wyżej ścieżką nad doliną. Zrobienie tej okrężnej trasy jakoś specjalnie nas nie zmęczyło, a jej surowe piękno dostarczyło nam trochę innych wrażeń. Tylko świstak się z nami drażnił, bo było go słychać, ale nie mogliśmy go dojrzeć.
Leukerbad 2021 – Flüekapelle
Ostatnia wycieczka była najbardziej męcząca, bo wejście zaczynało się na dole w miejscowości i trasa do punktu docelowego wiodła cały czas pod górę. Początek był trudny, ale później jakoś się rozkręciłam. Kiedy już wyszliśmy z lasu i minęliśmy stromą łąkę z krowami, które stały na ścieżce i niezbyt przyjaźnie nam się przyglądały, zaczęły się widoki, które były naprawdę piękne i chyba musicie uwierzyć na słowo, bo aparat spokojnie spoczywał w plecaku. Myślałam, że zrobię zdjęcia w drodze powrotnej, ale na górze postanowiliśmy wracać inną drogą. Pokonaliśmy, idąc do góry, 920 metrów różnicy poziomów.
Celem naszej wycieczki była kapliczka położona na wysokości ponad 2000 metrów n.p.m. Zbudowano ją z kamieni, przed wejściem do środka znajduje się mały dzwon. Wnętrze jest skromne, przed wejściem można odpocząć na ławce, a głodni mogą się posilić przy znajdujących się w pobliżu stołach.
Jak wcześniej wspomniałam wracaliśmy inną drogą. Do myślenia powinna nam dać trasa wiodąca do kapliczki przez mały lodowiec. Takie samo przejście znajdowało się z drugiej strony. Niestety, myślenie nas zawiodło, więc lodowiec przekraczaliśmy jeszcze trzy razy, drżąc, aby nie zjechać na dół, albo, co gorzej, aby się pod nami nie załamał. Zwałowiska kamieni, które napotykaliśmy czasem też nie były najprostsze do pokonania.
Ta wycieczka to był prawdziwy sprawdzian naszej kondycji. Zdaliśmy.
Leukerbad 2021 – pozostałe aktywności
Dwa razy byliśmy w restauracji w Bodmen . Lubimy tutejsze jedzenie, a dodatkowym plusem jest konieczność dojścia na miejsce. Cztery kilometry, tak zwaną rzymską drogą, w każdą ze stron pozwalają cieszyć się jedzeniem bez wyrzutów sumienia, a nawet czasem zamówić deser.
Chodziliśmy też na baseny termalne. Podwodne masaże pomagały nam zregenerować mięśnie.
Zrealizowaliśmy fantastyczny pomysł, a mianowicie spędziliśmy noc w hotelu/schronisku na Gemmi. Było fantastycznie. Sfotografowałam wszystkie kwiaty, a potem czekałam na złotą godzinę. I tu pojawił się problem w postaci kolacji. W pakiecie był posiłek i gdyby trwał godzinę spokojnie mogłabym zrobić zdjęcia. Ale trwał dwie, więc ze zdjęć nic nie wyszło. Jak jednak wiadomo złote godziny są dwa razy w ciągu doby. Nie pozostało więc nam nic innego, jak wstać o 6 rano. Ci z Was, którzy mnie znają, wiedzą, że nie jest to moja ulubiona godzina na jakąkolwiek aktywność. Tym razem jednak wstałam i byłam zadowolona.
I tyle wspomnień z tegorocznego pobytu w Leukerbad. O naszych wycieczkach w poprzednich latach możecie poczytać tu.
Jeśli
lubicie Szwajcarię, zajrzyjcie tu;
chcecie wiedzieć, co się u nas dzieje, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
interesujecie się ciekawymi miejscami w Polsce, kupcie nasz ebook, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Link poniższy jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
2 komentarze
Krystyna Zieleskiewicz
Nieustannie podziwiam was – wasze niespozyte sily i kondycja godna olimpijczykow. Piekne widoki, zapierajace dech gory, ciekawe opisy, dzielenie sie emocjami i przezyciami z wycieczek, to wszystko sklada sie na bardzo ciekawy przewodnik po Alpach Szwajcarskich. Dziekuje za te przezycia.
Małgorzata Bochenek
Z ta olimpijską kondycją to przesada, nogi do dziś mnie bolą. Dzięki za miłe słowa.