Zurych miasto pełne bogactwa i uroku, warto było się zatrzymać
Ostatnim punktem programu naszej tegorocznej wycieczki do Szwajcarii był przystanek w Zurychu. Zazwyczaj do Leukerbad jechaliśmy z Genewy, ale tym razem postanowiliśmy to zmienić i kupiliśmy loty do/z Zurychu. Był to dobry pomysł, bo zobaczyliśmy naprawdę piękne miasto. Żałowaliśmy tylko, że spędziliśmy w nim tak mało czasu.
Zurych położenie i trochę historii
Zurych leży nad Jeziorem Zuryskim oraz rzekami Limmat i Zihl. Niewątpliwie jest to wielka zaleta miasta, zwłaszcza że nad jeziorem wznoszą się alpejskie szczyty, widoczne przy dobrej pogodzie. Żaglówki, rejsy statkami, kąpiele, takie rozrywki oferuje jezioro.
Okolice były zamieszkiwane już w czasach neolitycznych. Dwa tysiące lat temu na szczycie wzgórza Rzymianie założyli posterunek celny. Po odejściu Rzymian pojawili się Frankowie i Alemanowie. Prawdopodobnie w wiekach średnich miastem rządziła rada, której przewodniczyły opatki benedyktyńskie. W 1336 roku musiały oddać władzę miejscowym kupcom, którzy podjęli decyzję o przyłączeniu do Konfederacji Szwajcarskiej. I oni też przez kilka następnych stuleci decydowali o sprawach miasta.
Chodząc po mieście podziwialiśmy jego starą zabudowę oraz bulwar nad jeziorem. A wieczorem, kiedy szliśmy na kolację, ze zdziwieniem zobaczyliśmy ludzi pływających w rzece.
Zurych – Kunsthaus
Miasto z centrum przemysłowego przekształciło się w centrum finansowe. Jednocześnie słynie ze swoich zbiorów muzealnych i galerii. My właśnie od wizyty w Kunsthaus rozpoczęliśmy nasze krótkie zwiedzanie miasta. Znajdują się tu obrazy malarzy począwszy od XIII wieku do czasów współczesnych. Wizytę w muzeum zaczęliśmy od wystawy „Holder, Klimt i inni wiedeńscy twórcy”. Obejrzeliśmy obrazy, szkice, meble. Nie mieliśmy czasu, aby zapoznać się z filmami.
Zwiedzanie wystawy stałej rozpoczęliśmy chronologicznie, czyli od sztuki średniowiecznej, a potem w kolejnych salach oglądaliśmy obrazy prezentujące sztukę różnych epok. Kolekcja jest bogata i z dużą przyjemnością oglądaliśmy obrazy, rzeźby i instalację. Jeśli chcecie zobaczyć, jakie obrazy mają w tym muzeum zerknijcie tu.
Muzeum jest czynne wtorek, piątek-niedziela od 10:00 do 18:00, środa-czwartek 10:00-20:00; w poniedziałek jest nieczynne.
Bilet normalny na wystawę stałą kosztuje 16 franków, bilet na wystawę i ekspozycję stałą kosztuje 26 franków.
Zurych – spacer po Starym Mieście
Przeszliśmy krętymi uliczkami, podziwiając domy, które od wieków zasadniczo nie zmieniły swojego wyglądu. Przy Augustinergasse szczególnie nam się podobały kolorowe domy z małymi loggiami, które zawsze są umieszczone z boku na drugiej kondygnacji. Umożliwiały popatrzenie, kto stoi przed drzwiami do budynku.
Musieliśmy trochę poczekać na skończenie nabożeństwa, aby wejść do katedry. Niestety, obowiązywał zakaz fotografowania. Kościół nazywany jest „kościołem-matką” reformacji, bo tu wzywał do odnowy chrześcijaństwa Hudrich Zwingli. Charakterystyczne kościelne wieże pochodzą z XV wieku. Wnętrze jest nader skromne, jak to w protestanckich kościołach bywa. Okna zdobią witraże, które zaprojektował Augusto Giacometti.
Przeszliśmy przez most, aby pod drugiej stronie rzeki kościół Fraumünster. Wznosi się na miejscu dawnego klasztoru z 853 roku. Obecna budowla pochodzi z XIII wieku, ale portal jest romański, a witraże projektował Marc Chagall i August Giacometti. Można też obejrzeć mury dawniejszego budynku.
Bilet kosztuje 5 franków. Można robić zdjęcia.
Bogactwo i jedzenie
W Zurychu widać bogactwo i to nie tylko na Banhofstrasse, powszechnie uznawanej za najbardziej reprezentacyjną ulicę miasta. Po ulicach jeżdżą drogie samochody, czuć zapach eleganckich perfum i można obserwować niewymuszoną elegancję. Nie przekłada się to na szczęście na ceny w restauracjach i kawiarniach. Są…po prostu szwajcarskie. Byliśmy w trzech takich miejscach. I wszystkie możemy polecić.
Pierwsza to piwiarnia Zeughauskeller, trochę turystyczna, ale chcieliśmy zjeść cielęcinę na sposób zuryski (w sosie grzybowym przygotowanym na białym winie, podaną z rosti), potrawę charakterystyczną dla Zurychu. Odwiedziliśmy też najstarszą restaurację wegetariańską na świecie Hiltl. Bogactwo potraw do wyboru sprawiło, że na naszych talerzach pojawiła się mieszanka dość specyficzna. Ale na szczęście wszystko było świetne. Sprungli to z kolei kawiarnia (także sklep z wyrobami cukierniczymi) z tradycjami i historią, ale dla nas najważniejsze były pyszne ciastka.
W Zurychu dość trudno znaleźć tani, dobry nocleg, z czystym sumieniem mogę wam polecić hotel, w którym spaliśmy z sieci „Motel One” (link jest afiliacyjny).
Jeśli
lubicie Szwajcarię, zerknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
interesują Was ciekawe i niezwykłe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, w tym wpisie znajdziecie szczegóły na jego temat, a klikając w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.