
Donostia-San Sebastian największe atrakcje
Donostia-San Sebastian to oficjalna nazwa miasta. Pierwsza część jest baskijska, druga kastylijska. Kurort latem jest zapełniony po brzegi. Doświadczyliśmy tego, szukając noclegów. Ceny były horrendalnie wysokie, ale i tak 95% miejsc okupowali już turyści. W końcu udało nam się zarezerwować pokój w niewielkim pensjonacie, może nie do końca komfortowym, ale za to położonym w sąsiedztwie Playa La Concha. Donostia-San Sebastian największe atrakcje – zaczynamy.
Donostia-San Sebastian największe atrakcje – Playa Concha
Kiedy czytałam wcześniej o San Sebastian, w oczy rzucało się, że według autorów, największą atrakcją jest La Playa Cocha. Mieliśmy się o tym przekonać zaraz po przyjeździe do miasta. Kiedy udało nam się szczęśliwie zaparkować samochód i zakwaterować się, ruszyliśmy na plażę. Piszę o szczęśliwym zaparkowaniu, bo władze miasta postanowiły pozbyć się samochodów z centrum i utrudniają życie kierowcom, jak tylko mogą. Wiele ulic jest jednokierunkowych, obowiązuje wiele zakazów parkowania, a jeśli jest dozwolone, to tylko na jakiś czas, na przykład na 1,5 godziny. My wjechaliśmy do garażu podziemnego i nie ruszaliśmy samochodu aż do wyjazdu.
W dniu naszego przyjazdu pogoda była piękna, ruszyliśmy więc na słynną plażę. Kiedy na nią patrzyłam z góry, to sama się z siebie śmiałam, że trafiłam na taki tłok. Ja, która unikam polskich plaż w wakacje. Ale kiedy rozłożyliśmy z Marcinem ręczniki, okazało się, iż tłoku wcale się nie odczuwa. Ludzie zachowywali się kulturalnie, nie było hałasu. Marcin pobiegł od razu do wody, aby się przekonać, czy rzeczywiście jest ciepła. Była, miała około 23 stopni, nawet dla mnie jest to wystarczająca temperatura do kąpieli.
Miło spędziliśmy czas aż do kolacji. Plaża w środku miasta wygląda fantastycznie i bardzo zazdrościliśmy mieszkańcom, bo musi się świetnie w takim miejscu mieszkać.
Donostia-San Sebastian największe atrakcje – bary
Mówi się, że kuchnia baskijska jest najlepsza na świecie, świadczy o tym ilość restauracji posiadających gwiazdki Michellina. Nam wystarczyła słynna ulica 31 sierpnia i znajdujące się na niej bary z pinxos, czyli tapasami. Ulica jest słynna nie tylko z powodu barów. Jako jedyna ocalała podczas wielkiego pożaru miasta w 1813 roku wywołanego przez wycofujące się wojska francuskie.
Ale wróćmy do barów, bo spacer po nich i kosztowanie słynnych pinxos, w każdym miejscu trochę innych, to obowiązkowe zadanie wszystkich turystów. Ponieważ na innych blogach przeczytałam wiele informacji o częstowaniu się pinxos, które okazały się nieprawdziwe, udzielę Wam paru rad. Z naszego doświadczenia wynika, że w każdym barze obowiązywały trochę inne zasady. Najpierw otrzymywało się talerz i barman prosił, aby nakładać sobie kanapki/pinxos. Potem pokazywaliśmy, co wzięliśmy, zamawialiśmy coś do picia i płaciliśmy. Barman podgrzewał przekąski, które tego wymagały. Kiedy było mniej ludzi można było czasem zapłacić po jedzeniu, ale tylko wtedy, kiedy pinxos miały jednakową cenę. W żadnym z barów nie pokazywało się patyczków i na ich podstawie nie dostawało się rachunku. Jednak kiedyś w Barcelonie spotkaliśmy się z takim zwyczajem. Jednym słowem, najlepiej obserwować, co robią inni.
Bary miały jeszcze jedną zaletą: funkcjonowały przez cały czas. Oczywiście nie wszystkie, ale przez cały dzień dało się coś zjeść. My mieliśmy problem z wyborem, wchodziliśmy zazwyczaj tam, gdzie było dużo ludzi i nigdy się nie zawiedliśmy. Przekąski w San Sebastian są najlepsze, spośród wszystkich, jakie jedliśmy w Hiszpanii. Konkurować z nimi mogą jedynie te z Murcji.
Donostia-San Sebastian największe atrakcje – muzeum San Telmo
Następnego dnia pogoda się zepsuła, co jest stwierdzeniem nader delikatnym. Po prostu lało, jak z cebra. Gospodarz w naszym pensjonacie stwierdził, że dla tego miejsca to normalne: raz słońce, raz deszcz. Po śniadaniu udaliśmy się więc do muzeum San Telmo, w którym poznaliśmy historię Basków. Wystawa była poświęcona wszelkim aspektom życia na przestrzeni wieków. Oglądaliśmy eksponaty świadczące o związkach z morzem, pracą na roli i.t.p.
Na innym piętrze były ukazane czasem rewolucji przemysłowej i zmian w społeczeństwie. Pojawiły się wtedy spacery, kawiarnie. Poznaliśmy tradycyjne baskijskie bębny.
Muzeum zajmuje budynki dawnego klasztoru. W kaplicy oglądaliśmy film o historii Basków, a później freski, które wykonał Jose Maria Serta. Ukazują one epizody z historii Basków. Mnie jakoś one nie przypadły do gustu.
W wirydarzu i krużgankach obejrzeliśmy pomniki i płyty nagrobne, a także figury gigantów, biorące udział w świątecznych procesjach.
W muzeum jest także kolekcja malarstwa, nie są to ogromne zbiory, ale można zobaczyć dzieła El Greco, Sorolli, a także dzieła twórców baskijskich.
Wizyta w muzeum pozwoliła nam zadumać się nad losem Basków, prawdopodobnie potomków ludów, które najwcześniej zasiedliły dzisiejszą Hiszpanię, którzy samych siebie nazywają najstarszymi mieszkańcami Europy. Język baskijski spotykaliśmy w San Sebastian prawie na każdym kroku, posługiwali się nim mieszkańcy miasta, rozmawiając ze sobą. Ale też nikt nie miał problemów, aby mówić po hiszpańsku. Język baskijski jest zagadką samą w sobie, bo nie jest podobny do żadnego innego języka, jakim posługują się mieszkańcy naszego kontynentu.
Dziś Baskowie mieszkają w dwóch krajach w Hiszpanii i Francji. Do niedawna ci z Hiszpanii z bronią w ręku walczyli o niepodległe państwo. Ale o organizacji ETA w muzeum nie znaleźliśmy informacji. Jeśli była, to gdzieś głęboko ukryta.
Donostia-San Sebastian największe atrakcje – okolice portu i akwarium
Nawet najlepsze kanapki się nudzą, Marcin zapragnął zjeść na obiad świeżą rybę. Na posiłek było trochę za wcześnie, poszliśmy więc najpierw do Akwarium. To jednak jakoś nas specjalnie nie zachwyciło. Całe dwa piętra zajmowały wystawy z jakimiś modelami statków, a ryby były tylko na jednej kondygnacji. Interesująco prezentował się tunel z rekinami. Z przyjemnością patrzyło się też na ryby egzotyczne, ale my mieliśmy w pamięci akwaria w Lizbonie i Walencji i w tej konkurencji miejscowe zdecydowanie przegrywało.
Lepiej udało nam się z obiadem, zjedliśmy smaczne ryby, popiliśmy równie dobrym winem, a na dodatek zaczęło się przejaśniać. Aby spalić nadmiar kalorii udaliśmy się na naprawdę długi spacer.
Donostia-San Sebastian największe atrakcje – z portu do rzeźb
Szliśmy wzdłuż plaży La Concha, mijając po drodze ośrodek Perla. Znajdują się tu baseny z podgrzewaną wodą morską, siłownie, a także restauracja. Sam budynek ma wiele uroku. Równie ładnie prezentują się krzesła plażowe i materace. Mijaliśmy przepiękne budynki, pełne zieleni skwery i place. Patrzyliśmy na plażę, a także na dwa zamykające miasto wzgórza. Pierwsze z nich to Monte Urgull, na którego szczycie znajduje się 12-metrowa figura Chrystusa oraz Castillo de la Mota. Znajduje się ono koło portu i mieliśmy w planach, aby się tam wdrapać. Nasze plany pokrzyżował deszcz, więc wzgórze podziwialiśmy tylko z daleka.
Przewodniki niezbyt precyzyjnie twierdzą, że podczas spaceru wzdłuż plaży La Concha mija się Palacio de Miramar, dawną letnią rezydencję rodziny królewskiej. Pałac znajduje się nad przebiegającym w tym miejscu tunelem dla samochodów i widać go z dołu, ale zrobienie zdjęcia okazało się niemożliwe.
W tym miejscu zaczęła się kolejna plaża Playa de Ondareta. Jest trochę mniejsza od poprzedniej, ale równie ładna. Na tej wysokości znajduje się wyspa Santa Clara, na którą można wybrać się na wycieczkę, ale trzeba wyruszyć z portu. My poszliśmy dalej, aby zobaczyć kolejną atrakcję miasta.
Donostia-San Sebastian największe atrakcje – Grzebień Wiatru
Ta tajemnicza nazwa oznacza rzeźby baskijskiego artysty Eduarda Chillidy. Na zdjęciach przeważnie uwieczniona jest jedna z rzeźb , ale na miejscu okazało się, że jest ich kilka. No nie wiem, czy nam się to żelastwo w skałach podobało. Może lepiej byłoby zostawić skały falom, które i tak rozbijając się o nie tworzą własne widowisko, inne za każdym razem. Ale wtedy nie byłoby to dzieło sztuki i trudno byłoby nazwać je atrakcją turystyczną. Wzorem innych, zrobiliśmy parę zdjęć, w tym selfie i wróciliśmy do stacji funicularu, aby udać na drugie ze wzgórz, zamykających miasto.
Donostia-San Sebastian największe atrakcje – Monte Igueldo
Na szczycie znajduje się park rozrywki, wobec tego podróżujący z dziećmi muszą się liczyć z dodatkowymi wydatkami. Ja trochę żałowałam, że nie popłynęliśmy łódką po sztucznej rzece, ale Marcin miał opory. Zrobiliśmy za to mnóstwo zdjęć, dziękując naturze, że skończył się deszcz i nad miastem nie zalegała mgła. A widoki były naprawdę wspaniałe i dla nich warto się tu wybrać.
Do centrum wróciliśmy autobusem, bo nasz spacer okazał się całkiem długi, a my chcieliśmy jeszcze trochę powłóczyć się po mieście.
Donostia-San Sebastian największe atrakcje – spacery po mieście
Mam na myśli oczywiście okolice Starego Miasta i Playa de Concha, bo na dalsze spacery nie starczyło nam czasu. Za serce Starego Miasta uważa się Plaza de la Constitution. Plac otaczają domy z ozdobnymi arkadami. Na balkonach domów widnieją numery. Okazało się, że to pozostałość czasów, kiedy na placu odbywały się korridy i miejsca na balkonach się sprzedawało.
Nieco dalej znajduje się budynek dawnego targu rybnego, dziś mieści się tu nowoczesne centrum handlowe.
Gotycki kościół San Vincente mieści się na tyłach opisywanego wcześniej muzeum San Telmo. Uwagę zwraca też barokowa bazylika Santa Maria del Coro. Nam podobała się brama wiodąca z portu na Stare Miasto.
W budynku dawnego kasyna mieści się dziś ratusz miejski. Przed budynkiem znajduje się mały park i jest to bardzo ruchliwe miejsce. My przemierzaliśmy je dość szybko, bo tłum był rzeczywiście spory.
Tyle udało nam się zobaczyć podczas półtoradniowego pobytu w Donostia-San Sebastian. Myślę, że sporo, skoro przez pół dnia lał deszcz.
Donostia-San Sebastian największe atrakcje – informacje praktyczne
– Donostia-San Sebastian to miasto nieprzyjazne samochodom, najlepiej auto zostawić na podziemnym parkingu;
– warto poświęcić czas na próbowanie pinxos/przekąsek, bo miasto z nich słynie;
– w barach warto zaobserwować, jak inni zamawiają posiłek;
– aby zrozumieć Basków, trzeba odwiedzić muzeum San Telmo, a na ulicy posłuchać mieszkańców posługujących się językiem baskijskim;
– nie ma problemów z posługiwaniem się hiszpańskim, nazywanym tu kastylijskim; w wielu miejscach dogadamy się po angielsku;
Jeśli lubicie Hiszpanię, zerknijcie tu.
Chcecie na bieżąco śledzić nasze podróże, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie.
Zainspirujcie się do odwiedzenia ciekawych miejsc w Polsce, kupując nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jeśli z niego skorzystacie.

