Zwiedzanie Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach
Do Tarnowskich Gór wybieraliśmy się jeszcze zanim napłynęła informacja, że Kopalnia wraz innymi obiektami została wpisana na listę UNESCO, ale jakoś tak się złożyło, że nie dojechaliśmy. W ostatni weekend stwierdziliśmy, że listopadowy dzień to czas w sam raz na to, aby zjechać pod ziemię. Tu się trochę pomyliliśmy, bo piękna pogoda zachęcała raczej do spaceru po górach, a nie schodzenia pod ziemię.
Zwiedzanie Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach – trochę historii
Podczas zwiedzania dowiedzieliśmy się trochę o historii Tarnowskich Gór i okolicznych kopalni. Pierwszą bryłkę srebra odkrył mieszkaniec Tarnowic (dzisiejsza dzielnica Tarnowskich Gór), chłop zwany Rybką. Było to około 1490 roku. Orał on ziemię i w pewnym momencie zobaczył iskrzącą się bryłę. Zapoczątkowało to prawdziwą gorączkę, co prawda nie złota, ale srebra. Przybyli liczni kopacze srebra i ołowiu, powstała osada górnicza. Góry to dawna nazwa szybu, stąd się właśnie wzięła nazwa miejscowości.
W 1526 roku książę opolski Jan II Dobry i margrabia Jerzy Hohenzollern-Ansbach nadali przywilej wolności górniczej, który zachęcał gwarków do osiedlania się w Tarnowskich Górach. W tym samym roku miasto otrzymało prawa miejskie. Ci sami władcy wydali napisaną po polsku, czesku i niemiecku ustawę zwaną „Ordunkiem Gornym”, która w 72 artykułach regulowała działalność górników i kopalń. Zadbano także o bezpieczeństwo pracujących.
W mieście zatrzymał się Jan III Sobieski, udając się na wyprawę wiedeńską. August II Sas, jadąc na elekcję popisywał się siłą w miejscowej kuźni.. Mimo tych królewskich odwiedzin miasto zaczęło podupadać. Nowego impulsu nadało mu odkrycie dużych pokładów srebra i ołowiu i otwarcie państwowej kopalni „Fryderyk”. W 1788 roku w tej kopalni zaczęła pracę pierwsza maszyna parowa na Śląsku. Pozwoliło to skutecznie odwadniać kopalnię, a co tu dużo mówić, woda stanowiła niemały problem przy wydobywaniu podziemnych skarbów. Zasoby wyczerpały się tuż przed I wojną światową i w roku 1912 kopalnia przestała w praktyce działać.
Zwiedzanie Kopalni w Tarnowskich Górach – inicjatywa entuzjastów
Kopalnia, jak i całe miasto, znajdowało się w granicach Cesarstwa Niemieckiego, wcześniej władzę dzierżyła tu Austria. Sytuację zmieniły rezultaty I wojny światowej, a właściwie wydarzenia, które rozegrały się wkrótce po jej zakończeniu. Po III powstaniu śląskim miasto włączono do Polski, weszło w skład województwa śląskiego. O kopalni nie zapomniano, ale wiadomo było, że to miejsce może stanowić tylko pamiątkę i atrakcję turystyczną. Grupa entuzjastów rozpoczęła starania o udostępnienie turystom podziemnej trasy w pobliżu szybu „Anioł”. Wybuch II wojny uniemożliwił realizację tego projektu. Po wojnie, w 1953 roku, społecznicy założyli Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej (pod tą nazwą od 1960 roku). Dzięki tej grupie, po przeszło 20 latach przygotowań i prac, udostępniono do zwiedzania zarówno kopalnię, jak i przepływ łodziami.
Zwiedzanie Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach – co nas czeka?
Zapewniano nas, że o bilety o tej porze roku nie należy się martwić, oczywiście, jeśli jest się turystą indywidualnym. Tak też było, przyjechaliśmy na miejsce, kupiliśmy bilet (35 zł od osoby, aktualizacja 4.12.22 55 zł) i dołączono nas do grupy. Zwiedzanie rozpoczyna się od obejrzenia filmu i odwiedzenia muzeum, które znajduje się na piętrze budynku. Wystawa jest multimedialna i obrazuje historię miasta i pracę w kopalni.
Dopiero później dostaliśmy kaski i zjechaliśmy windą na dół. Kaski trzeba było mieć cały czas na głowie. W samej kopalni spaceruje się w mniejszych, kilkunastoosobowych grupach. A wracając do kasków, to przydały się szczególnie wtedy, gdy szliśmy chodnikiem o wysokości 140 cm. Duzi mieli gorzej. Podczas tego podziemnego spaceru przewodnik opowiadał o pracy pod ziemią. Nie brzmiało to zachęcająco. Dokuczliwa była woda, wilgoć, ciemność i konieczność pracy w różnych dziwnych pozycjach z powodu niskiego stropu. Nic dziwnego, że górnicy żyli przeciętnie 40 lat. Na pewno ich zdrowiu nie sprzyjało stanie kilku godzin po pas w zimnej wodzie, a i tak się zdarzało.
Trochę szczegółów
Poznaliśmy parę szczegółów technicznych, między innymi, jak zabezpieczać strop. Okazało się, że drewniane podpory były nietrwałe, bo w warunkach panujących na dole, drewno rozpadało się. Górnicy napełniali więc drewniane podpory skałami. Drewno jednak mogło być swoistym zaworem bezpieczeństwa. Podpierano strop drewnianą belką ze świeżego drewna. Gdy zaczynało trzeszczeć był to niechybny znak, że strop się zawali. Po tym sygnale gwarkowie uciekali.
W kopalni pływaliśmy też łodziami. Taka wycieczka wąskim wodnym korytarzem to fantastyczne przeżycie.
I na koniec kilka uwag: ubierzcie się naprawdę ciepło, bo choć w kopalni jest 10 stopni, to odczucie zimna wzmaga panująca w niej wilgoć. Do przejścia jest 1700 metrów, wygodne buty są właściwie konieczne, nawet jest o tym w regulaminie. Wszędzie można robić zdjęcia. Opowieść przewodnika jest naprawdę ciekawa.
Zwiedzanie Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach – Sztolnia Czarnego Pstrąga
Sztolnia znajduje się pięć kilometrów od kopalni, trzeba do niej podjechać. Samochód należy zostawić przed wejściem do parku, a do sztolni udać się na własnych nogach. Nie narzekam, bo pogoda nam wyjątkowo dopisała i słońce mieniło się w żółtych liściach, tworząc fantastyczne obrazy. Na miejscu okazało się, że do sztolni Czarnego Pstrąga można wejść w dwóch miejscach. Najpierw minęliśmy szyb Sylwester, a potem Ewa. Oczywiście o logistyce nie mieliśmy pojęcia i na wyczucie udaliśmy się do szybu Ewa. Okazało się, że intuicja nas nie pomyliła, akurat można było zejść na dół.
Zejścia mają miejsce o pełnych godzinach. Raz z jednego szybu, raz z drugiego, bo całe zwiedzanie odbywa się w łódkach, które płyną wąskim korytarzem raz w jedną, raz w drugą stronę. Na miejscu kupuje się bilet (24 zł, uaktualnienie 4.12.22 45 zł) tylko za gotówkę. Potem po schodach należy zejść na dół. W przypadku szybu Ewa było to 20 metrów.
Płynie się dość długo (trasa ma 600 metrów), ale nie jest to cała godzina, jak piszą przy wejściu, raczej 30 minut. Przewodnik opowiada o historii wydobycia srebra. Część opowieści powtarzała się z tą, którą słyszeliśmy w kopalni. Nazwa sztolni pochodzi od pstrągów, które kiedyś pojawiały się pod ziemią i wydawały się czarne. Dziś pstrągów nie ma z powodu zanieczyszczenia rzeki, ale woda powoli się regeneruje i już jakieś rybki w sztolni się pojawiają. Pod ziemią mieszkają też nietoperze. Niestety, żadnego nie widzieliśmy. W Sztolni obowiązywał zakaz fotografowania, zupełnie nie wiem, dlaczego.
Po dopłynięciu do szybu Sylwester wychodziliśmy na górę, niestety 30 metrów. Ale spokojnie daliśmy radę.
Centrum miasta
Do miasta dojechaliśmy w piątek wieczorem. Po zalogowaniu w hotelu „Opera” poszliśmy na kolację i postawiliśmy poszukać odpowiedniego lokalu, kierując się intuicją. Trafiliśmy do restauracji Brick i było to miłe i oblegane miejsce. Jedzenie całkiem nam smakowało. Żałowaliśmy, iż nie możemy zajrzeć do innych lokali, bo ich wnętrza także wyglądały zachęcająco.
Zarówno w ciemności, jak i na drugi dzień rano Rynek i okolica sprawiały miłe wrażenie. Szczególnie podobały nam się zabytkowe kamienice z podcieniami. A i zapomniałabym, rano poszliśmy do Cafe Silesia znajdującej się w rynku. Serwują tam znakomitą kawę, a lokal, sądząc z ilości klientów, ma chyba status kultowego. Po naszej kawie powiem – trudno się dziwić.
Jeśli
lubicie Śląsk, zerknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
interesują Was ciekawe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
2 komentarze
JM Mommy
Ojej… Mieszkam tak blisko Tarnowskich Gór i jeszcze nie miałam okazji zwiedzić tego miejsca. Rynek wieczorem wygląda bardzo ładnie. Musze się kiedyś wybrać na wycieczkę.
Małgorzata Bochenek
Zdecydowanie warto. Pozdrawiam. Małgosia