Weekend w Rydze nasze wrażenia całkiem dobre
W czerwcu lubimy wyskoczyć na północ, bo nocy wtedy prawie nie ma i światło jest świetne. W zeszłym roku byliśmy w Tallinie, w tym wybraliśmy się do Rygi. Trafiliśmy akurat na święto z okazji nocy świętojańskiej. Ja też kupiłam sobie wianek. Ale, jak się okazało, nikt tu nie wrzuca wianków do wody.
Weekend w Rydze – trochę historii
Stare Miasto jest wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Ryga leży nad rzeką Dźwiną, u jej ujścia do morza. Została założona w 1201 roku przez biskupa Alberta von Buxhoevedena. Należała do Hanzy i szybko stała się ważnym ośrodkiem handlowym.
Po 1237 roku prawa i posiadłości zakonu kawalerów mieczowych przejął zakon krzyżacki. Kiedy jednak chciał on sprawować władzę w mieście, zbuntowali się mieszczanie, zaatakowali zamek i wymordowali jego załogę. Było to w 1297 roku, a konflikt trwał aż do 1330 roku, kiedy to miasto się poddało.
W latach 1561-1621 Ryga znalazła się w granicach Polski. Miasto zaczęło się dynamicznie rozwijać, jednak nastąpiły konflikty na tle wyznaniowym między luteranami i katolikami. W Rydze bito polską monetę i funkcjonowała tu drukarnia. Okres ten zakończyła wojna polsko-szwedzka.
Na mocy pokoju w Oliwie w 1660 roku Ryga dostała się pod panowanie szwedzkie. W 1710 roku w bitwie pod Połtawą miasto zdobyli Rosjanie. Później stała się stolicą guberni inflanckiej.
W latach 1918-1940 Ryga została stolicą Republiki Łotewskiej. Po zajęciu przez armię czerwoną w 1940, Łotwę wcielono do ZSRR, w 1941 roku została zajęta przez Niemców i w 1944 roku zdobyta przez Rosjan, ponownie wcielona do ZSRR.
Łotwa ogłosiła niepodległość w sierpniu 1991 roku , a Ryga stała się stolicą państwa.
Weekend w Rydze – widok z mostu i spacer po ulicach Starego Miasta
Mieszkaliśmy na lewym brzegu rzeki Dźwiny i najpierw Stare Miasto zobaczyliśmy z mostu na rzece. Trzeba dodać, że most jest długi, bo rzeka w tym miejscy ma imponującą szerokość. Nad miastem górują wieże kościołów. I naprawdę warto znieść wiatr hulający nad mostem, aby zobaczyć panoramę.
Ze względu na święto na Starym Mieście było dość tłoczno, ale w niczym nie umniejszało to jego uroku.
Uliczki są bardzo malownicze, zabudowane zabytkowymi domami. Stare Miasto jest ładnie odnowione, a wzdłuż ulic i na placach ulokowały się kawiarnie, restauracje i piwiarnie. Samo zagubienie się w tym miejscu było bardzo przyjemne. Przechodziliśmy przez kolejne bramy, trafialiśmy na dziedzińce i podwórka. Bardzo nam się to podobało.
Obejrzeliśmy słynne kamieniczki o nazwie: Trzej Bracia. Mają one ładne ozdoby, ale różnią się między sobą. Kamienica otynkowana na biało uchodzi za najstarszą w mieście. Ma gotycki schodkowy szczyt i została wybudowana na przełomie XV i XVI wieku. Środkowa, pomalowana na żółto, uważana jest za najładniejszą. Pochodzi z XVII wieku i została wzniesiona w stylu manieryzmu niderlandzkiego. Ostania zdradza już nadejście stylu barokowego.
W tym miejscu zatrzymują się wszystkie wycieczki, co utrudnia zrobienie dobrych zdjęć.
Po naszym przyjeździe w centrum trafiliśmy na piątkowy bazar. Myśleliśmy, że to z okazji święta, ale nie była to prawda, bo w sobotę zniknął. Natomiast nad brzegiem rzeki ustawiono namioty serwujące piwo i jedzenie oraz scenę i tu właśnie trwały obchody nocy świętojańskiej.
Weekend w Rydze – katedra i Dom Bractwa Czarnogłowego
Naszą uwagę zwróciła katedra, co prawda w pierwszy dzień przegapiliśmy koncert organowy, ale za to mieliśmy mniej towarzystwa w czasie zwiedzania. Bilet wstępu kosztuje 3 euro, na koncert 10 euro od osoby. Najważniejsze w katedrze są organy, trzecie pod względem wielkości w Europie. Dlatego też ten dwudziestominutowy koncert jest taki ważny, pozwala w pełni docenić wartość instrumentu. My przyszliśmy w kolejny dzień specjalnie po to, aby go wysłuchać.
Katedra pochodzi z początku XIII wieku, ale była wielokrotnie przebudowywana.
Naszą uwagę zwróciły też XIX- wieczne witraże, pokazujące sceny z historii miasta, stara chrzcielnica oraz barokowa ambona. Katedra jest luterańska, stąd jej skromny wystrój. Można wejść też na krużganki. Spotkaliśmy tu rzeźbę przedstawiająca założyciela miasta biskupa Alberta von Buxhoevedena.
Bardzo malownicze budynki, znajdujące się naprzeciw ratusza, to budynki Bractwa Czarnogłowych. Bractwo założyli kupcy, którzy nie mieli rodzin, a na patrona wybrali czarnoskórego św. Maurycego. W piwnicach znajdują pozostałości dawnego systemu grzewczego, pomieszczenia do przechowywania i wina. Można też obejrzeć film o historii tego miejsca. Na parterze zgromadzono przedmioty i pamiątki z czasów funkcjonowania Bractwa, łącznie z jedynym zachowanym oryginalnym elementem – zegarem okrętowym.
Na górze odtworzono piękną salę reprezentacyjną. To właśnie w tym miejscu podpisano w 1921 roku pokój ryski, kończący wojnę polsko-bolszewicką.
Przed budynkiem znajduje się pomnik Rolanda.
Weekend w Rydze – Muzeum Mody i secesja
Do tego muzeum weszliśmy, aby zobaczyć wystawę strojów z początku XX wieku. Dowiedzieliśmy się, że najcenniejsze są na niej buty, specjalnie sprowadzone z Sankt Petesburga. Oboje lubimy stroje z lat 20 i dlatego dobrze się na tej wystawie bawiliśmy. Była też malutka wystawa historyczna. Dosłownie jedna sala, ale ciekawie zaaranżowana. Strojom z różnych epok towarzyszyła odpowiednia muzyka. Swoją rolę grało też światło, które w odpowiednim momencie oświetlało poszczególne stroje.
W muzeum można było zrobić sobie zdjęcie w stylowym ubraniu, ze sznurem pereł na szyi. Nie było mi w nim do twarzy.
Po tej drobnej zabawie udaliśmy się za Plac z Pomnikiem Wolności, aby zobaczyć dzielnicę secesyjną. Faktycznie bardzo dużo budynków się zachowało i są w większości pięknie odnowione. Dzielnica powstała, kiedy na przełomie XIX i XX wieku nastąpił gwałtowny rozwój miasta, spowodowany uprzemysłowieniem. W krótkim czasie wybudowano aż 700 kamienic.
Podobały nam się fasady budynków. Odwiedziliśmy też Muzeum Secesji. Zgromadzono tu przedmioty i zdjęcia z epoki, a także można było obejrzeć przykładowe mieszkanie. Osobiście doszłam do wniosku, że nie podobają mi się pokoje w amfiladzie i nie chciałabym tu mieszkać. Marcin ze swoim upodobaniem do starych kamienic miał inne zdanie.
W muzeum można było używać różnych rekwizytów i robić sobie zdjęcia. Marcin już pochwalił się na Facebooku swoją kolekcją portretów w różnych kapeluszach.
Przy okazji wizyty w muzeum mogliśmy też zobaczyć wspaniałą klatkę schodową. Naprawdę robiła ona wrażenie.
Weekend w Rydze – parki i muzeum okupacji
Za każdym razem kiedy sprawdzaliśmy stopień zanieczyszczenia powietrza w Rydze aplikacja pokazywała 0. Oczywiście nasze płuca też to odczuły. Oddychało się znakomicie. Zasługa to oczywiście nadmorskie położenie i związanego z tym wiatru. Ale podejrzewam, że nie tylko. Myślę, że dużą rolę odgrywają parki, których w Rydze jest naprawdę dużo.
Jeden z nich otacza Stare Miasto i przechodząc przez niego, dotarliśmy do tymczasowej siedziby malutkiego Muzeum Okupacji.
Przedstawione tu zostały czasy, kiedy Łotwa znajdowała się pod okupacją sowiecką i niemiecką. Co ciekawe, autorzy wystawy nie unikali tematów trudnych jak choćby współpraca z Niemcami, czy komunistyczna partyzantka, holocaust. Wystawa stanowi element łotewskiej polityki historycznej i trzeba przyznać daje oglądającym szanse na zrozumienie niełatwej historii Łotwy.
Weekend w Rydze – hale targowe
Dużo radości dostarczyło nam oglądanie starych handlowych hal wypełnionych zarówno sprzedającymi, jak i kupującymi. Hale to dawne hangary sterowców przysposobione do nowej roli w latach 30 tych ubiegłego stulecia. Zjedliśmy tam świetne pielemieni i jeszcze lepsze wareniki, kupiłam sobie wianek na Noc Świętojańską, a przede wszystkim podziwialiśmy bogaty wybór towarów i zazdrościliśmy, że takiego miejsca nie ma w Warszawie.
W hali sprzedawane są ryby, kawior i inne produkty związane z morzem. Jest tu też restauracja rybna, ale nie mieliśmy okazji skosztować jej wyrobów, bo była zamknięta. W kolejnych halach jest mięso, nabiał i warzywa i owoce. Handel toczy się także między halami. Tam sprzedawane są głównie kwiaty i owoce.
Weekend w Rydze – wycieczka do Jurmali
Nasz weekend trwał o jeden dzień dłużej, pojechaliśmy więc do Majori, jest to część Jurmali. Jedzie się tam starym pociągiem, z którego okien widać, że jeszcze nie wszystkie miejsca w Rydze zostały odnowione. Majori to typowo letniskowe miejsce, ale trochę bardziej estetyczne od naszych nadmorskich kurortów. Nie jest pozbawione kramów, ale są one jednakowe.
Spacerowaliśmy po bulwarze. To tu są restauracje i kawiarnie.
W drodze na plaże podziwialiśmy stare, drewniane domy. Niektóre z nich pamiętają jeszcze czasy carskie i trzeba przyznać, że odnowione, dodają miejscowości uroku.
Plaża ciągnie przez 35 kilometrów, można więc spacerować do woli. Są tu kawiarnie i toalety, ale podczas naszej bytności była czynna tylko jedna kawiarnia, a wszystkie toalety na plaży były zamknięte na kłódkę.
Dzień był dość chłodny. Temperatura powietrza wynosiła 14 stopni, ale nie odczuwało się specjalnie zimna. Woda o temperaturze 18 stopni, zachęciła kilku śmiałków do kąpieli, a Marcin żałował, że nie zabrał kąpielówek. Nad morzem odpoczęliśmy bardzo. Na szczęście podczas największej ulewy, spożywaliśmy obiad w restauracji „Light House” przy promenadzie. Posiłek bardzo sobie chwaliliśmy.
Weekend w Rydze – informacje praktyczne
Dojazd z lotniska do miasta: my jechaliśmy autobusem o numerze 322, bilet kupiliśmy na lotnisku w punkcie informacji turystycznej. Tu też dowiedzieliśmy się, że z okazji święta przez dwa kolejne dni komunikacja miejska jest darmowa.
Spanie – zdecydowaliśmy się na hotel oddalony trochę od samego centrum miasta (około 1 kilometra) Radisson Park Inn. Wybór okazał się bardzo dobry, bo nie było hałasu związanego ze świętowaniem. Do centrum raz poszliśmy na piechotę przez most i mieliśmy okazję zobaczyć wspaniałą panoramę, a później jeździliśmy komunikację miejską: autobusami, trolejbusami lub tramwajami. Nie sprawiało nam to żadnego kłopotu. W pokoju był czajnik i herbata, wobec tego zrezygnowaliśmy z hotelowego śniadania. Na miejscu była niezła restauracja włoska.
Jedzenie – następnym razem chyba wynajęlibyśmy mieszkanie, bo wizyta w halach z żywnością, zachęciła nas do gotowania różnych pyszności. Nie chcę tu powiedzieć, że jedzenie w restauracjach było złe. Wcale nie. Szczególnie nam smakowały pielemieni i wareniki w jednej z hal na targu, danie w restauracji łotewsko-litewskiej Milda. Zachwalana restauracja, a właściwie bar XL-pielemieni, przegrał z knajpką na targu, ale w centrum można tu zaspokoić głód. Jedliśmy też w Double Cafe i było przyzwoicie.
Poruszanie się po mieście – komunikacja miejska jest bardzo dobrze zorganizowana. Bilety kupuje się w kiosku i należy określić ilość przejazdów. Są też opcje dniowe i trzydniowe.
Wycieczka do Jurmali – korzystaliśmy ze starego pociągu. Bilet powrotny kupiliśmy na dworcu.
Jeśli
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie
fascynuje Was Polska i chcecie odwiedzić piękne miejsca, kupcie nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
2 komentarze
Krystyna Zieleskiewicz
Brawo Malgosiu i Marcinie! Ogladalam te wszystkie urocze miejsca z przyjemnoscia i zainteresowaniem. I, co ciekawe, czulam sie, jakbym tam z wami byla. Na dodatek, jest to tak pieknie opisane i sfotografowane, ze polecam strone pedeka.pl znajomym, z prosba, aby obejrzeli, przeczytali i skomentowali. Pozdrawiam.
Małgorzata Bochenek
Dziękujemy. Tak staramy się pisać i robić zdjęcia, aby czytelnicy czuli, że są z nami. Cieszymy się, jeśli nam to wychodzi. Pozdrawiam serdecznie. Małgosia