Gibraltar czyli trochę Wielkiej Brytanii w środku Hiszpanii
Po 16 latach znów pojechaliśmy do Gibraltaru, trochę się zmieniło, ale małpy pozostały tak samo wścibskie. Tego tekstu właściwie miało nie być, bo Gibraltar odwiedziliśmy w ramach naszych krótkich wakacji w Hiszpanii, miały być to też wakacje od wpisów blogowych. Ale Marcin zamieścił zdjęcia z Gibraltaru na facebooku i ktoś spytał, gdzie można znaleźć tekst. Oto on.
Gibraltar – dlaczego skała należy do Wielkiej Brytanii?
Gibraltar jest brytyjskim terytorium zamorskim, ale aby poznać jego historię musimy cofnąć się do roku 711, kiedy Gibraltar był miejscem lądowania berberskiego generała Tarika ibn Zijada. Z tego miejsca rozpoczął się arabski podbój Hiszpanii. Od 1309 roku królowie Kastylii walczyli o Gibraltar z władcami Fezu i Grenady (która była wtedy w arabskich rękach). Królowa Izabela I Katolicka w 1501 roku wydała edykt o przejęciu Gibraltaru przez koronę Hiszpanii.
W 1704 Podczas wojny o sukcesję w Hiszpanii w 1704 roku sprzymierzone wojska angielskie i holenderskie zajęły Gibraltar. W 1713 roku został podpisany traktat pokojowy w Utrechcie, na mocy którego Gibraltar został przekazany Wielkiej Brytanii „na wieczność”.
Jak możemy się domyślić, Hiszpania nie jest zachwycona faktem, że nie włada nad tym terenem. Jednak mieszkańcy Gibraltaru dwukrotnie odrzucili w referendum możliwość przejścia pod hiszpańską jurysdykcję. Było to w 1967 i 2002 roku.
Gibraltar – jak tu jest?
Podczas naszej pierwszej wizyty w tym miejscu mieliśmy wrażenie, że jest ono bardziej brytyjskie niż Wielka Brytania, a może nawet bardziej „angielskie”, bo takich flag tu sporo można zobaczyć. Teraz jednak odnieśliśmy inne wrażenie. Miejsce stało się bardziej turystyczne i to właśnie turyści z różnych stron świata widoczni są najbardziej. Zaskoczyła nas bardzo gęsta zabudowa i jeszcze na dodatek nowe domy są wciąż budowane i wciskane niemalże w istniejącą już zabudowę. Gibraltar jest jednym z najgęściej zaludnionych regionów świata.
Samochody jeżdżą prawą stroną ulicy. Są czerwone, piętrowe autobusy, policjanci ubrani są w brytyjskie mundury, są czerwone budki telefoniczne i skrzynki pocztowe. Najbardziej popularną potrawą jest fish and chips.
Z góry, z gibraltarskiej skały, widać było piękne plaże z ogrodzonymi miejscami do pływania. To po drugiej stronie skały, bo zaraz przy wjeździe na teren Gibraltaru, wita nas hałaśliwe, zatłoczone miasto. Plaże plażami, ale przerażający jednak był tłum przemieszczający się główną ulicą znaną jako Main Street (żeby nie było wątpliwości). Ale to chyba nic dziwnego, bo turystyka pełni ważną funkcję w gospodarce Gibraltaru.
Gibraltar – jak wyglądała nasza wizyta?
Przyjechaliśmy samochodem do miejscowości La Linea, gdzie na parkingu tuż przed przejściem granicznym zostawiliśmy samochód. Polecam tą opcję, bo samochodowa kolejka do granicy była naprawdę długa, a ilość miejsc parkingowych na miejscu ograniczona.
Do przekroczenia granicy potrzebny jest paszport ( ale chyba może być też dowód osobisty, my mieliśmy paszporty).
Zaraz po drugiej strony granicy znajduje się biuro informacji turystycznej, gdzie można dostać mapę i otrzymać wszelkie niezbędne informacje. Do centrum pojechaliśmy autobusem numer 5. Bilety kupuje się u kierowcy, można nabyć od razu powrotny ( jest to tańsza opcja). Warto wejść na górne piętro autobusu, bo oczywiście widok jest stamtąd lepszy. Do centrum jedzie się przez… lotnisko. To akurat bardzo precyzyjne określenie, bo autobus przecina pas startowy. Gdy samoloty startują lub lądują drogę się po prostu zamyka. Do centrum nie jest to specjalnie daleko i niektórzy turyści idą na piechotę ( zajmie nam to pewno 15 minut).
Z dworca autobusowego przez bramę wchodzi się do centrum. Spacer główną ulicą pozwolił nam obejrzeć brytyjską skrzynkę na listy, budkę telefoniczną i policjanta. Na głównej ulicy jest mnóstwo sklepów, głównie z pamiątkami i alkoholem. To strefa wolnocłowa i niektóre produkty można kupić taniej. Z tymi okazjami jednak nie jest już tak dobrze jak kiedyś, a pewno może nas czekać sprawdzenie bagażu na granicy, więc i z ilościami kupowanych towarów przesadzać nie należy.
Na górze
Idąc cały czas prosto doszliśmy do stacji kolejki linowej. Tam musieliśmy czekać w kolejce (tej do kasy) około pół godziny, dlatego bilety warto kupić wcześniej przez internet i odebrać na miejscu. Wjeżdża się na samą górę, gdzie jest restauracja, wspaniały widok i małpy.
Jeśli chcielibyście zwiedzać park z jaskinią, wiszącym mostem i innymi atrakcjami, trzeba kupić specjalny bilet na dole i zastanowić się, czy opłaca się wracać kolejką, bo trasa biegnie w dół, stacja środkowa jest zamknięta, więc powrót kolejką oznacza wspinanie się do niej. My nie mieliśmy tego dylematu, bo jedynie zerknęliśmy na Afrykę oraz miasto na dole, a potem mieliśmy spotkanie z małpami. Konkretnie Marcin miał małpę na głowie. Chciałam zrobić mu atrakcyjne zdjęcie, ale małpa otworzyła plecak i włożyła do niego łapę, więc musiałam ruszyć do obrony naszych paszportów.
Gibraltar – czego nie widzieliśmy
O parku i cudach natury już pisałam, ale nie widzieliśmy też samego końca skały i Europy ze słupami Heraklesa i pomnikiem Sikorskiego. Jedzie się tam autobusem numer dwa. My po zjedzeniu ryby z frytkami nie mieliśmy już na to siły. A ponieważ i tak kiedyś wrócimy, aby zobaczyć jaskinię, to i tam dotrzemy.
Gibraltar – informacje praktyczne
Można płacić i w funtach, i w euro, ale jeśli ktoś zdecyduje, iż warto w funtach nie problemu z wymianą pieniędzy.
Bilet na autobus kosztuje 3 euro w dwie strony i 2 euro w jedną stronę.
Ceny w lokalach gastronomicznych są nieco wyższe niż w Hiszpanii, ale nie jest to aż tak znacząca różnica. Wspomniane w tekście potrwa – fish and chips to około 9 funtów.
Kolejka na szczyt skały – 15,50 funta w obie strony, przejazd kolejką połączony z biletem do parku i zwiedzaniem jaskini, tunelu, zamku i specjalnej ścieżki to wydatek 25,50 funta.
Spotkanie z małpami – darmowe, jeśli nie będziecie jednak ostrożni mogą pozbawić Was nie tylko jedzenia, ale telefonu komórkowego czy portfela.
Dla bardzo oszczędnych i tych, którzy lubią dużo spacerować na szczyt skały można dotrzeć pieszo. W upale jest to spory wysiłek – jeśli zdecydujecie się na tę wersję pamiętajcie o piciu wody.
Jeśli
lubicie Wielką Brytanię, zerknijcie tu:
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie
fascynuje Was Polska i chcecie odwiedzić piękne miejsca, kupcie nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com