Vianden urocze miasteczko z zamkiem
Do Vianden pojechaliśmy z miasta Luksemburg pociągiem i autobusem. Podróż była bezpłatna, bo właśnie rozpoczął się rok, w którym za komunikację w Luksemburgu nie trzeba płacić. Do Vianden przyciągnął nas zamek, widzieliśmy go wcześniej na wielu ilustracjach.
Vianden spacer do zamku
Dworzec autobusowy mieści się przed samym centrum miejscowości, a my z innymi ruszyliśmy w stronę widocznego zamku. Aby jednak do niego dojść musieliśmy przejść najpierw przez most na rzece Our, a potem przez całe miasto.
Podczas tej naszej wędrówki wstąpiliśmy do kościoła. Był to XIII-wieczny kościół Św.Trójcy. Jednak wyposażenie wnętrza jest późniejsze. Ołtarz główny w stylu rokoko pochodzi z 1758 roku. Zachowała się gotycka rzeźba Dziewicy Maryi z Dzieciątkiem. Z lewej strony zwróciliśmy uwagę na piękny, właśnie odnawiany ołtarz renesansowy. Przed ołtarzem głównym jest interesujący nagrobek. Obejrzeliśmy jeszcze ładne krużganki.
Podobały nam się mijane domy, było tu bardzo spokojnie. Właściwie na ulicach widoczni byli sami turyści. Droga do zamku prowadziła pod górę, jak należało się domyślić. W końcu zamki zawsze górowały nad okolicą.
Vianden – zamek i jego historia
Jeszcze tylko trochę wspinania pod górę i stanęliśmy przed bramą zamku. Ale zanim pokażę, co widzieliśmy w środku, kilka zdań o jego historii.
Zamek powstał na fundamentach wieży obserwacyjnej z czasów rzymskich. Był budowany między XI a XIV wiekiem. Jest jedną z największych i najwspanialszych rezydencji romańsko-gotyckich w Europie. Był siedzibą książąt Vianden, spokrewnionych z francuskimi i niemieckimi rodami królewskimi.
W 1417 stał się własnością rodziny Nassau. Za czasów króla holenderskiego Wiliama I, w 1820, był sprzedany po kawałku, co doprowadziło do jego ruiny. W 1977 roku przeszedł na własność państwa i został odbudowany.
Zamek Vianden – zwiedzanie
Najpierw w kasie kupiliśmy bilety po 6 euro od osoby (10 euro – aktualizacja 7.05.2024). Zwiedza się samodzielnie, po wytyczonej trasie. Chętni mogli wypożyczyć przewodnik audio, ale my sobie darowaliśmy. Nie był on potrzebny, bo każda sala została opisana na specjalnych tablicach.
Najpierw obejrzeliśmy najstarszą część zamku. Podobały nam się sklepienia, z zainteresowaniem obejrzeliśmy przedmioty wykopane podczas prac archeologów. Potem weszliśmy na piętro, gdzie podobała nam się galeria bizantyjska. Oglądaliśmy ją najpierw z tarasu z zewnątrz, a potem w środku.
Interesująca była sala poświęcona odbudowie zamku. Następnie trasa wiodła do sali bankietowej z gobelinami, później obejrzeliśmy sypialnię i pokój bankietowy, w którym naszą uwagę zwrócił kominek. Mieliśmy też okazję obejrzeć drzewo genealogiczne. Ekspozycja nam się podobała, więc spędziliśmy w zamku trochę czasu.
Obiad i powrót do domu
Obiad zjedliśmy w najlepszej restauracji w mieście według TripAdvisora. Było bardzo smacznie i miło. Po drodze na dworzec autobusowy, przeszliśmy znów znaną ulicą, na moście obejrzeliśmy rzeźbę Nepomucena. Minęliśmy też pochodzący z XIII wieku kościół pod wezwaniem św. Mikołaja. Nie weszliśmy do środka, bo był zamknięty.
Samolot mieliśmy dopiero o 20, więc po powrocie do Luksemburga, wysiedliśmy w centrum miasta, ale zaczął padać deszcz, więc szybko udaliśmy się do hotelu, a potem na przystanek autobusowy. Niestety, jeden autobus nie przyjechał, więc musieliśmy trochę poczekać, a potem jechaliśmy w strasznym ścisku.
Nie wiem, kiedy będzie nam dane znów wyjechać. Będę nadrabiała zaległości w pisaniu przewodników „Jeden dzień w…” i „Weekend w…” W końcu się kiedyś przydadzą.
Jeśli
chcecie przeczytać o innych miejscach w Luksemburgu, zerknijcie tu;
interesuje Was, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie:
lubicie zwiedzać Polskę, kupcie nasz autorski ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższe zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jak z niego skorzystacie.
Booking.com