Luksemburg niezwykłe miasto, w którym gościliśmy
Bardzo dawno temu już byłam w Luksemburgu, ale pobyt był bardzo krótki, taki przystanek na trasie, więc postanowiłam jeszcze raz tu zagościć, tym razem na trochę dłużej. Pomogła nam dość niska cena biletów, więc poleciliśmy. Byliśmy tu trzy pełne dni, z tym że jeden z nich spędziliśmy w Vianden. Pogoda nas nie rozpieszczała, ale nie było też tak koszmarnie, jak przewidywały prognozy.
Luksemburg – z lotniska do hotelu
Do centrum, a właściwie do hotelu w dzielnicy Kirchberg pojechaliśmy autobusem numer 16. Przylecieliśmy w piątek, 28 lutego i jeszcze musieliśmy kupić bilet. To był jedyny raz, bo w soboty od dawna komunikacja była za darmo, a od 1 marca jest bezpłatna przez cały rok. Dotyczy to wszelkich środków komunikacji w całym księstwie.
Po drodze do hotelu mijaliśmy instytucje europejskie, w tym Trybunał Sprawiedliwości. Zatrzymaliśmy się w hotelu Melia i był to dobry wybór. Po krótkim odpoczynku, udaliśmy się do centrum.
Luksemburg w centrum miasta
Z hotelu musieliśmy podjechać dwa przystanki tramwajem. Miasto zrobiło na nas dobre wrażenie. Może nie było tu pięknych domów i uroczych uliczek, ale w gruncie rzeczy w centrum atmosfera była całkiem miła. Zrobiła się pora zdecydowanie lunchowa, więc zaczęliśmy swoim zwyczajem szukać jakieś miejsca, w który jest dużo osób, no i trafiliśmy na Bazaar. Zamówiliśmy zestaw i po kieliszku miejscowego wina.
Luksemburg – Narodowe Muzeum Historii i Sztuki
Po lunchu postanowiliśmy odwiedzić Narodowe Muzeum Historii i Sztuki. Wejście na stałą ekspozycje było za darmo, ale my postanowiliśmy zobaczyć jeszcze wystawę czasową poświęconą malarstwu hiszpańskiemu. Nie była jednak warta 7 euro. Mieściła się jedynie w dwóch małych pokojach. Zaletą były obrazy, które pochodziły z prywatnych kolekcji, więc pewnie raczej nie do obejrzenia gdzie indziej.
Wystawy stałe znajdują się na pięciu piętrach i oglądając je zdecydowanie się nie nudziliśmy. Na samym dole podziwialiśmy czasy prehistoryczne. Były tu rekonstrukcje domów zamieszkiwanych przez pierwszych mieszkańców tych ziem, a także przedmioty pochodzące z wykopalisk.
Następnie oglądaliśmy mozaiki rzymskie pochodzące z niedalekiego Trewiru, niegdyś tereny te należały do Cesarstwa Rzymskiego. Niedawno odnaleziono willę z tego okresu i właśnie z niej pochodziły prezentowane mozaiki. W kolejnych salach przedstawiono dalsze dzieje tych terenów, w tym Księstwa Luksemburskiego. Dowiedzieliśmy się o jego związkach z Burgundią, Niderlandami oraz poznaliśmy niełatwą historię stosunków z Niemcami.
Luksemburg – Le Chemin de la Corniche
Jest to piękna trasa widokowa. Szliśmy i podziwialiśmy pojawiające się za każdym zakrętem trochę inne widoki. Z jednej strony towarzyszyły nam miejskie mury, w dole wąwozu podziwialiśmy rzekę i Dolne Miasto, a po drugiej stronie dzielnicę Kirchberg, w której mieszkaliśmy. No i oczywiście podziwialiśmy też mosty i wiadukt.
Luksemburg – do Kirchbergu
Spacer był na tyle miły, że postanowiliśmy go kontynuować aż do naszego hotelu. A nie była to całkiem prosta sprawa, bo najpierw musieliśmy zejść w dół wąwozu, aby później znów wspiąć się do góry. Pomagały nam drogowskazy, ale i tak kilka razy udało nam się zgubić drogę.
Minęliśmy olbrzymi wiadukt, z bliska wyglądał na jeszcze większy. Jak już zeszliśmy na dół, to okazało się, jak się zresztą spodziewaliśmy, że trzeba iść do góry. Szliśmy po schodach, pokonując strome zbocze. Czuliśmy się trochę jak na wycieczce za miastem i to chyba było w Luksemburgu najfajniejsze. W mieście i całym państwie jest dużo lasów, proporcjonalnie więcej niż w Polsce. Zapewnia to świeże powietrze i bliski kontakt z przyrodą. Było to fantastyczne nawet w zimowy dzień.
Doszliśmy wreszcie do twierdzy, musieliśmy przejść przez nią, aby wyjść w pobliżu hotelu. Na razie odpuściliśmy sobie zwiedzanie, zostawiając je na kolejny dzień. Przyszedł czas odpoczynku, później już tylko zjedliśmy kolację w pobliskiej restauracji. Jedzenie było dobre, ale restauracja mieściła się w gmachu opery, właśnie skończył się spektakl i czuliśmy się trochę jak w barze szybkiej obsługi. Dzięki temu szybko poszliśmy spać.
Luksemburg – Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Twierdza
Następny dzień zaczęliśmy od wizyty w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Nie mieliśmy do niego daleko, bo mieści się dosłownie obok hotelu „Melia”. Już sama architektura budynku jest interesująca. Jego twórcą jest wybitny chiński architekt Ioeh Ming Pei, twórca piramidy na dziedzińcu Luwru.
Obejrzeliśmy kolekcję stałą oraz czasowe. Jedne wystawy podobały nam się bardziej, inne mniej, jak to ze sztuką współczesną bywa. Na mnie duże wrażenie zrobiła fontanna z czarną wodą i grające małe bębny.
Muzeum wkomponowano w stary fort. Wewnątrz jest miła kawiarnia i sklep z ciekawymi rzeczami. Bilet normalny kosztował 7 euro (8 euro – aktualizacja 7.05.2024).
Następnym naszym celem było pobliskie muzeum znajdujące się w forcie, w którym poznaliśmy dzieje twierdzy Luksemburg. Miała ona duże znaczenie strategiczne od XVII wieku do 1867 roku. Twierdza składała się z trzech obwodów obronnych i 23 kilometrów podziemnych kazamatów (można je zwiedzać w sezonie letnim). Pierścień wewnętrzny składał się z 15 fortów, a zewnętrzny z 9. Muzeum mieści się w forcie Thüngen.
Luksemburg – w Dolnym Mieście
Z Fortu poszliśmy zobaczyć Dolne Miasto. Znów szliśmy przez park, leśnymi dróżkami, znów trochę pobłądziliśmy, ale w końcu znaleźliśmy się na dole. Przeszliśmy obok wiaduktu i znaleźliśmy się w Dolnym Mieście. Chodziliśmy po obu stronach rzeki. Trochę znów zaskoczył nas małomiasteczkowy charakter tego miejsca. Niestety, zaczął padać deszcz, co skłoniło nas, aby wsiąść do autobusu i pojechać do centrum.
Znów w centrum
Najpierw postanowiliśmy zjeść obiad w restauracji Um Dierfgen”, serwującej lokalne potrawy. Posiłek bardzo nam smakował, więc pokrzepieniu ruszyliśmy po znanych uliczkach. Doszliśmy do pałacu wielkich książąt. O tej porze roku można oglądać go jedynie z zewnątrz.
Pałac był wybudowany jako ratusz miejski w latach 1572-73. W 1817 roku, w dwa lata po włączeniu Luksemburga do Królestwa Zjednoczonych Niderlandów, stał się siedzibą niderlandzkiego króla. W 1890 roku po zerwaniu unii personalnej Luksemburga z Holandią i wstąpieniu na tron dynastii Nassau-Weilburg został siedzibą wielkich książąt Luksemburga.
Po obejrzeniu pałacu poszliśmy zobaczyć katedrę. Była to już nasza trzecia próba wejścia do środka, no i ona wreszcie się udała. Katedra była wielokrotnie przebudowywana, stąd możemy w niej spotkać elementy z różnych stylów. Ciekawe jest prezbiterium w stylu art deco. Największym jej skarbem jest XVII-wieczna figura Madonny z Dzieciątkiem. W kryptach znajdują groby władców Luksemburga.
Podczas zwiedzania katedry rozpadało się na dobre, postanowiliśmy więc wrócić do hotelu. Wieczorem postanowiliśmy, że jednak nasz statyw musi się przydać i w centrum zrobiliśmy kilka zdjęć. Następnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę do zamku Vianden, ale o tym przeczytacie w następnym tekście.
Jeśli
chcecie przeczytać o innych miejscach w Luksemburgu, zerknijcie tu;
interesuje Was, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie:
lubicie zwiedzać Polskę, kupcie nasz autorski ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższe zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jak z niego skorzystacie.
Booking.com
4 komentarze
Pudelek
Pałacu królewskiego strzeże dwóch żołnierzy, więc to wzrost o 100% w stosunku do tego, co widziałem podczas mojej wizyty 😉
Małgorzata Bochenek
Właściwie to było ich czterech, akurat się zmieniali, ale tego nie ma na zdjęciu. Pozdrawiam
Mo.
Byłam kiedyś w Luksemburgu przejazdem ale postanowiłam sobie, że kiedyś wrócę tu na dłużej. Zatrzymaliśmy się na kawę na parkingu, z którego rozciągał się piękny widok dookoła i klimatyczne miasteczko w dolinie. I to wystarczyło żeby mi się Luksemburg spodobał. A Wy dodatkowo mnie zachęciliście tym wpisem i zdjęciami.
Małgorzata Bochenek
To naprawdę miłe, klimatyczne i jedyne w swoim rodzaju miejsce. Pozdrawiam