
Tudela, miasto, w którym byliśmy za długo
Czy jeszcze ciągle zdarza nam się popełniać błędy podczas podróży? Niestety, ale tak. Podczas ostatniej podróży po Nawarze takim błędem był zbyt długi pobyt w Tudeli. Na nasze usprawiedliwienie dodam, że byliśmy tam w trakcie Wielkanocy i chcieliśmy zobaczyć uroczystości, które się w tym mieście odbywają od wielu lat. Ale może trzeba było je sobie podarować?
Tudela, co to za miasto?
Jeśli do tej pory nie wiedzieliście nic o Tudeli, nie martwcie się, my też nic o niej nie wiedzieliśmy, dopóki nie zaczęliśmy przygotowywać wycieczki po Nawarze. Wtedy dowiedzieliśmy się, że początki osadnictwa sięgają paleolitu. Pierwszą osadę założyli muzułmanie. W 1119 roku miasto zdobył Alfons I Waleczny i przyłączył je do Królestwa Nawarry. Prawa miejskie Tudela otrzymała w 1390 roku w czasie panowania króla Nawarry Karola III Szlachetnego.
Opisywano ją jako miasto trzech kultur: żydowskiej, arabskiej i chrześcijańskiej. No i pewnie wszystkie te narody tu niegdyś mieszkały, ale żeby to dostrzec, to naprawdę trzeba było się trochę naszukać. Największym rozczarowaniem było jednak Stare Miasto. Nie zrozumcie mnie źle, ono ma wielki potencjał, ale zrujnowane domy nie dodają mu uroku. Nie znaczy to oczywiście, że w Tudeli nie ma ładnych miejsc. Takie też są i je widzieliśmy.
To co nam się podobało
W Tudeli jest ładna katedra, wewnątrz której podziwialiśmy piękne ołtarze: gotyckie, renesansowe i barokowe. Jest też romańska rzeźba Białej Marii Dziewicy. Katedra znajduje się w pobliżu muzeum, a właściwie jest z nim połączona. Można obejrzeć krużganki i naprawdę warto, bo są piękne.
Katedra ma wspaniały portal, jest to chyba charakterystyczne dla kościołów w Nawarze. Zwróciliśmy też uwagę na renesansowe stalle.
Inne kościoły dało się obejrzeć tylko z zewnątrz.
Chodząc ulicami podziwialiśmy też pałace. Do niektórych weszliśmy do środka. Było warto, bo zadziwiały wyjątkowo ładnymi klatkami schodowymi. Podziwialiśmy obrazy Césara Muñoz Sola w poświęconemu mu muzeum. Malarz pochodził z Tudeli i był przedstawicielem realizmu i impresjonizmu francuskiego. Aby obejrzeć XIII – wieczną wieżę Monreal, musieliśmy opuścić Stare Miasto. Wieża wchodziła niegdyś w skład zespołu obronnego. Dziś stoi samotnie. Podczas naszej wizyty nie dało się wejść do środka, ale widok miasta rekompensował trudy wchodzenia na wzgórze. Niedaleko wieży znaleźliśmy figurę Matki Boskiej. Figura ma pokaźne rozmiary. Po drugiej stronie miasta jest wielka figura Chrystusa, ale tam się już nie zapuszczaliśmy.
W Tudeli lubiliśmy siedzieć w lokalach na ulicy (która przypomina plac) Herrerias. to naprawdę było miłe miejsce. Kiedy potrzebowaliśmy mnóstwa ludzi wokół udawaliśmy się do centralnego punktu miasta, czyli na Plaza de los Fueros.
Wielkanoc w Tudeli
Dlaczego zdecydowaliśmy się spędzić Święta w Tudeli? Wszystko za sprawą Volatina i Anioła. O co chodzi wyjaśnię za moment. Do miasta dotarliśmy już w Wielki Piątek. Postanowiliśmy więc obejrzeć tradycyjną wielkopiątkową procesję. Hiszpańskie procesje różnią się od tych, które znamy choćby z Polski. Towarzyszą im zwykle muzyka i tzw. paseo. Paseo to platformy na których umieszczone są rzeźby przedstawiające Chrystusa , Matkę Bożą, postacie apostołów. Niekiedy są to przedstawienia ogromnej wielkości , a platformy potrafią ważyć ponad …1000 kilogramów. W Murcji, Sevilli noszone są one na barkach ludzi. Ten niezwykły wysiłek dodaje uroczystości niezwykłego charakteru.
Wracając jednak do Tudeli tutejsza procesja była nieco inna. Paseo poruszały się na specjalnych kołowych podwoziach. Orkiestry, jak wszędzie w Hiszpanii, grały donośnie. No i wyobraźcie sobie, to wszystko dzieje się w wąskich średniowiecznych uliczkach, najpierw w aurze zachodzącego słońca, a potem w ciemności oświetlanej blaskiem ulicznych lamp. Wrażenie jest niezwykłe. Procesja oczywiście porusza się w szpalerze ludzi ustawionych wzdłuż jej trasy.
Tudela – Volantin i Anioł
Ale pewno zastanawiacie się co z tym Volatinem i Aniołem. To wywodzący się ze średniowiecza obyczaj, obrzęd, tradycja. Na rynku w Wielką Sobotę pokazywana jest postać dziwnego przebierańca, Volatina. To symbol zła, który zostaje oczywiście unicestwiony. Wygląda, rzecz jasna, nieszczególnie. Dzieje się to w obecności tysięcy ludzi czekających na zniszczenie, spalenie kukły.
W niedzielę, w Wielkanoc, uroczystość ma zgoła inny charakter. Tym razem w roli głównej występuje Anioł. Wygląda to tak. Nad placem, pomiędzy budynkiem ratusza, a drugą strona rynku, rozpięta zostaje lina . Do liny przypięty jest anioł, jest nim mała dziewczynka. Jeśli ktoś miałby wątpliwości, wyjaśniam – tak, dziecko zsuwa się po „tyrolce”, kilka metrów nad rynkiem, jest przebrane w kostium anioła. Ta wędrówka nie jest przypadkowa…W końcu anioł dosięga przykrytej chustą rzeźby Matki Boskiej i…Tu się pewno domyślacie, ściąga chustę, dobro zwycięża, kończy się smutek, jest radość. Całość trwa, tak jak w poprzedni dzień, kilkanaście minut, ale wcześniej odbywa się procesja z figurą Maryi. Uroczystość, może należałoby powiedzieć „widowisko”, obserwują tysiące ludzi. No i cóż, wszyscy cieszą się, iż dobro zwycięża zło.
W Tudeli, jak zresztą w całej Hiszpanii, uroczystości religijne, procesje, przeplatają się ze świętowaniem po hiszpańsku, a więc z intensywnym życiem towarzyskim w barach, kawiarniach i restauracjach.
Jeśli lubicie Hiszpanię, zerknijcie tu.
Chcecie na bieżąco śledzić nasze podróże, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie.
Zainspirujcie się do odwiedzenia ciekawych miejsc w Polsce, kupując nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com

