
Ojców w Ojcowskim Parku Narodowym i nasze krótkie zwiedzanie
Niedawno w czasie weekendu odwiedziliśmy Kraków, a ponieważ lubimy czasem coś zobaczyć po drodze, tym razem postanowiliśmy odwiedzić Ojców. W Ojcowskim Parku Narodowym zwiedziliśmy już Pieskową Skałę, ale do Ojcowa wtedy nie dotarliśmy. Uznaliśmy, że czas to nadrobić i Ojców zasługuje na nasze odwiedziny.
Ojców – pierwsze wrażenia
Kiedy tylko wjechaliśmy na teren Ojcowskiego Parku Narodowego, po obu stronach drogi powitały nas wspaniałe wapienne skały. Dzień był piękny i słoneczny, zieleń soczysta, a błękitne niebo dodawało jeszcze uroku. Jak to zawsze w takich miejscach bywa towarzyszył nam tłum innych zwiedzających. Samochody stały przy ulicy, my szukaliśmy parkingu, ale jak się później okazało, zamiast zjechać do miejscowości, skręciliśmy drogą wiodącą do zamku, wobec tego też zaparkowaliśmy na poboczu. Wkrótce przekonaliśmy, że bardzo dobrze się stało, bo na parkingu trzeba było płacić 20 zł, niezależnie, jak długo samochód był zaparkowany. Zresztą i tak nie było miejsca.
Sama miejscowość zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie. Jest malutka, kilka, może kilkanaście stylowych domów, jakiś hotel, restauracje, kawiarnie, hodowla pstrągów. Nam się na tyle podobało, że chyba kiedyś spędzimy tu cały weekend, bo jak liczni turyści sobie pojadą, to musi tu być jeszcze ładniej.


Ojców – zamek i nazwa miejscowości
Osada powstała wokół zamku, który postawił Kazimierz Wielki. Nazwa przypomina czasy, kiedy w pobliskiej jaskini (Jaskinia Łokietka) ukrywał się Władysław Łokietek, ścigany przez króla czeskiego Wacława II. Kazimierz Wielki, kiedy postawił osadę nazwał ją Ociec u Skały. Używano skróconej nazwy Ociec, którą później zmieniła się w Ojców.
Zamek pochodzi z drugiej połowy XIV wieku. Za czasów Władysława Jagiełły wydzierżawiono go Janowi z Korzkwi. Posiadał kolejnych dzierżawców, aż w końcu trafił w ręce królowej Bony, która z powodu wyjazdu do Włoch przekazała go Mikołajowi Płazie. Później miał jeszcze innych właścicieli, ale jakoś specjalnie nie dbali oni o zamek, bo już w 1619 roku podczas lustracji opisywany był jako zrujnowany. Mikołaj Koryciński, kolejny właściciel odbudował go i o dziwo, zamku nie zniszczyli Szwedzi. Potem znów przechodził z rąk do rąk, aż wreszcie w 1802 roku został opuszczony.
W końcu XIX wieku Ludwik Krasiński chciał zamek odbudować i podjął nawet jakieś prace. Przerwała je jednak I wojna światowa.
Zamek jest dziś ruiną, na jego teren wchodzi się przez bramę. Zaraz za nią jest kasa, bilet normalny kosztuje 4 zł (18 zł aktualizacja 31.12.2022; 22 zł – aktualizacja 5.06.2024). Z murów niewiele już zostało, ale rozciąga się stąd ładny widok na okolicę. Są tu dwa budynki: wieża obronna i budynek bramny. Zwiedzać można tylko ten drugi, ale warto wspiąć się po schodach wiodących do wieży, bo stamtąd też jest świetny widok.
W budynku bramnym znajduje się makieta prezentująca dawny wygląd zamku, są zdjęcia ostatnich właścicieli, jest też historia zamku.





Ojców – kaplica na wodzie
Kaplicę mijaliśmy po drodze, więc nie mieliśmy problemu, aby do niej trafić. Znajduje się przed centrum miejscowości. Według legendy, która czasem podawana jest jako prawdziwa historia, kaplica została wybudowana nad wodą Prądnika, ponieważ car Mikołaj II zakazał budowania obiektów sakralnych na ziemi ojcowskiej. Zakaz udało się obejść dzięki wybudowaniu świątyni „na wodzie”. Jednak dane historyczne nie potwierdzają tej opowieści. Niegdyś w tym miejscu znajdowały się łazienki zdrojowe, które przebudowano na kaplicę, bo kuracjusze przebywający w Ojcowie skarżyli się na brak świątyni.
Szczególnie ładnie kaplica prezentuje się od strony Ojcowa, bo wtedy widać, że faktycznie wzniesiono ją na wodzie. Z kolei z drugiej strony ulicy pięknie wygląda na tle skał i lasu. Przed kaplicą znajdują się ławki. Wnętrze udało się jedynie sfotografować zza krat, bo, niestety, była zamknięta.




Ojców – spacer do Bramy Krakowskiej
Ostatnim puntem naszej wycieczki był spacer do Bramy Krakowskiej. Wróciliśmy więc do centrum miejscowości, minęliśmy hotel i park i ruszyliśmy dalej. Znajduje się tu węzeł szlaków i zaplanowaliśmy sobie kolejne wycieczki. Szliśmy drogą nad stawami rybnymi z hodowlą pstrągów. W miejscowej wędzarni pstrągi można było jeść, odpoczywając przy stołach z palet lub siedząc na leżakach. Miejsce bardzo nam się podobało, jednak do zakupu ryb zniechęciła nas długa kolejka.
Po drodze minęliśmy jaskinie, do której nie weszliśmy, bo zapomniałam latarki. Wraz z innymi dotarliśmy do Bramy Krakowskiej. Legenda mówi, że odległość między kolumnami bramy z roku na rok jest coraz mniejsza. Gdy skały się złączą, nastąpi koniec świata. Stwierdziliśmy, że odległość między kolumnami jest na tyle duża, iż nie musimy się martwić.





Do samochodu wracaliśmy po drugiej stronie rzeki, podziwiając kwiatki i inne rośliny i oddychając specyficznie „miękkim” powietrzem.
Jeśli
chcecie poznać więcej miejsc w Małopolsce, zerknijcie tu;
jesteście ciekawi, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie zwiedzać niezwykłe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, więcej informacji na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
