Muzeum Czerwonego Krzyża w Genewie robi wrażenie
Nasz samolot wylądował wcześnie i mieliśmy jeszcze trochę czasu przed umówionym spotkaniem. Genewę poznajemy już od jakiegoś czasu, zwiedzając główne atrakcje miasta. Na tej liście jest także Muzeum Czerwonego Krzyża. Postanowiliśmy tym razem właśnie tam się wybrać.
Muzeum Czerwonego Krzyża w Genewie – gdzie jest?
Muzeum znajduje się w dzielnicy międzynarodowej, czyli tam, gdzie mieści się siedziba ONZ. Z dworca pojechaliśmy autobusem numer 8. Podjeżdża on prawie pod sam budynek. Możliwe są też inne autobusy, np. numer 5, ale od niego trzeba już kilkaset metrów dojść. Bilety kupuje się na przystanku w automacie i nie możliwości kupienia ich u kierowcy. Czasami automaty są też w środkach komunikacji, ale nie liczyłabym na to.
Bilety do muzeum nie należały do najtańszych, kosztowały 15 franków od osoby, ale o tym, że Szwajcaria w ogóle jest droga, to chyba nie muszę pisać. Dodatkowo trzeba zapłacić 5 franków (aktualizacja 6.12.22 – 9 franków), aby obejrzeć wystawę czasową.
Z zewnątrz muzeum jest właśnie odnawiane, więc nie przedstawia szczególnie pięknego widoku, ale już rzeźby przed budynkiem robią wrażenie.
Wraz z biletem dostaliśmy przewodnik audio, który prowadzi nas po ekspozycji, włącza się automatycznie. Korzystaliśmy z wersji angielskiej.
Muzeum Czerwonego Krzyża w Genewie – co się w nim znajduje?
Aby ktoś mi nie zarzucił braku precyzji, dodam, że muzeum nosi nazwę: Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca, ale nawet na stronie występuje pod nazwą, której w tym tekście używam.
Ekspozycja składa się trzech części. Dowiedzieliśmy się o historii Czerwonego Krzyża i poznaliśmy jego założyciela, zobaczyliśmy eksponaty pochodzące z różnych misji organizacji. Przez robiące duże wrażenie, wiszące łańcuchy wchodzi się do części poświęconej uwięzionym podczas konfliktów zbrojnych. Można obejrzeć kartoteki i spisy więźniów.
Samo powstanie Czerwonego Krzyża nierozerwalnie łączy się z osobą szwajcarskiego filantropa Heniego Dumonta. W 1859 roku trafił on na pobojowisku po bitwie pod Soferino. To co zobaczył, 20 tysięcy rannych i tysiące zabitych, wstrząsnęło nim. Z pomocą miejscowej ludności zorganizował pomoc rannym. 4 lata później powołał do życia Czerwony Krzyż.
Ekspozycja jest w pełni multimedialna i bardzo poruszające są miejsca, w których możemy stanąć twarzą w twarz z jakąś osobą, która opowiada o kolejach swego losu. Nie są to opowieści najbardziej optymistyczne i wiele osób, słuchając ich ma łzy w oczach.
W ostatniej sali obejrzeliśmy film o zagrożeniach, jakie czyhają na najmłodszych i jak im zapobiegać.
Muzeum Czerwonego Krzyża w Genewie – czy warto je odwiedzić?
Zdecydowanie, byliśmy bardzo zadowoleni, że tu dotarliśmy, głównie ze względu na refleksje, jakie po odwiedzeniu takiego miejsca pozostają. Było dużo opowieści o niezawinionej ludzkiej krzywdzie, jak choćby opowieść o dziewczynce, która w wieku 9 lat została głową rodziny, bo wszyscy starsi zostali wymordowani w Rwandzie.
Inne opowiadania dotyczyły pomocy, jaką ludzie otrzymywali od innych ludzi i to było bardzo optymistyczne, jak cała idea pomagania najsłabszym. I nie zmienia tego faktu nawet ostatnie wydarzenie z Syrii, gdzie pracownicy Czerwonego Krzyża okazali się gwałcicielami, bo w każdej organizacji może się trafić zwyrodnialec.
Jeśli
lubicie Szwajcarię, zajrzyjcie tu;
chcecie wiedzieć, co się u nas dzieje, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
interesujecie się ciekawymi miejscami w Polsce, kupcie nasz ebook, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Link poniższy jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
One Comment
remarK
I ja też się podpisuje pod tym zarówno jako nauczyciel jak i rodzic