Jastarnia, nasze miejsce noclegowe podczas wizyty na Helu
Na Hel dotarliśmy w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Pojawił się wolny czas, więc postanowiliśmy go wykorzystać i wybrać się w miejsce, którego jeszcze na tej stronie nie było. Trochę obawialiśmy się zamkniętych lokali i zimna i jak się okazało nasze obawy były słuszne.
Jastarnia – nad morzem
Spacery nad morzem to była zdecydowanie najprzyjemniejsza część tego wyjazdu. Jak wiecie, ja urodziłam się nad morzem i to morze gdzieś tam we mnie szumi. Nawet pogoda nam nie przeszkadzała. A była ona zmienna i kapryśna. Zaczęło się od mrozu, do którego następnego dnia dołączył wiatr i zrobiło się lodowato. Potem przyszło ocieplenie, a na końcu deszcz, ale wtedy na szczęście już wracaliśmy do domu.
Brak klifów sprawiał, że spacery mogliśmy odbywać naprawdę długie. Chodziliśmy po plaży raz w stronę Juraty, raz w stronę bunkra. Bunkier na plaży zrobił na nas duże wrażenie. Był on częścią fortyfikacji, mającej na celu obronę Rejonu Umocnionego Hel od strony lądu. Rejon umocniony utworzono w 1936 roku. prace nad budową fortyfikacji w Jastarni rozpoczęto dopiero w 1939 roku, ich zakończenie zaplanowano na 15 listopada 1939 roku. W dniu wybuchu wojny fortyfikacje były już gotowe do obrony, ale nie zdołano ich w pełni wyposażyć.
Na plaży znajduje się schron bojowy Sęp, który był przeznaczony dla broni maszynowej. Zaskoczył nas bardzo grubymi ścianami zewnętrznymi (125-330 cm). Obeszliśmy schron dookoła, a Marcin nawet wszedł do środka.
Pozostałe schrony
Wyszliśmy z plaży, aby poszukać pozostałych schronów. Tuż przy wyjściu jest bunkier przeznaczony dla broni maszynowej. Trochę dalej z kolei znaleźliśmy schron bojowy Sabała, który był przeznaczony do broni maszynowej i jednocześnie pełnił funkcję punktu dowodzenia pozycją. Znajduje się tu militarna placówka muzealna, niestety, otwarta tylko w sezonie letnim. Przeczytaliśmy więc informacje zamieszczone na tablicach i ruszyliśmy z powrotem.
Nad Zatoką
Wybraliśmy się też oczywiście na spacer nad Zatokę. Ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że jest tu zimniej niż nad morzem i sporą część wody skuł lód. Poszliśmy na molo, skąd najlepiej było widać panoramę zatoki. Horyzont zasnuł się mgłą, więc trudno było dojrzeć Gdynię. Na pewno zostalibyśmy dłużej, aby podziwiać ten lodowy krajobraz, ale zimny wiatr pognał nas dalej, czyli do portu. Obejrzeliśmy uwięzione w lodzie kutry i ruszyliśmy do bardziej zacisznego centrum.
Jastarnia – w centrum
Drogę wskazała nam kościelna wieża. Kościół jest całkiem młody, bo jego budowę rozpoczęto w 1932 roku. Z zewnątrz nie robi specjalnego wrażenia, ale w środku jest ambona w kształcie łodzi i ciekawe żyrandole w kształcie kotwic.
Miejscowość do XX wieku była zamieszkana głównie przez rybaków. Dziś zabudowa jest raczej nieciekawa, a co najgorsze, mimo wiatru, nad Jastarnią unosi się smog. Śmierdzący dym czuć nawet nad morzem, a w centrum miejscowości jest znacznie gorzej. Otwarta była restauracja „Weranda”, w której zjedliśmy smaczny posiłek, którego cena nie różniła się od tej, jaką płacimy w Warszawie. Smażalnie i inne tego typu przybytki w zamknięciu oczekiwały na sezon letni, czyli jeszcze trochę poczekają.
Jeśli
chcecie zobaczyć więcej miejsc z województwa pomorskiego, to tu je znajdziecie;
jesteście zainteresowani, co aktualnie robimy, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie podróżować po Polsce, kupcie naszą książkę, szczegóły na jej temat znajdziecie w tym wpisie, a jak klikniecie w obrazek przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, kiedy z niego skorzystacie.
Booking.com