Dolina rzeki Wałszy spacer pełen uroku i zerwany most
Na zakończenie bardzo udanego pobytu na Warmii postanowiliśmy trochę rozruszać nasze kości, wybraliśmy się więc na spacer w rezerwacie przyrody. Był to świetny pomysł, wcześniej jednak zobaczyliśmy wnętrze kościoła w Ornecie i o tym już pisałam, a także Pieniężno.
Pieniężno na początek
Czasem to, czego się spodziewamy, różni się od rzeczywistości. Do Pieniężna sprowadził nas zamek, ratusz i kościół oraz bogata historia. W tym miejscu założyli gród już Prusowie i nazwali go Melcekuke. W połowie XIII wieku ostatni ich książę prawdopodobnie Wewa stoczył przegrany bój z Krzyżakami. Krzyżacy nazwali miasto Mehlsack. W początku XIV wieku kapituła warmińska zbudowała tu zamek i otoczyła miasto murami z dwiema bramami, Braniewską i Ornecką. Od 1466 roku Pieniężno wraz z całą Warmią należało do Królestwa Polskiego. Na tutejszym zamku przebywał Mikołaj Kopernik.
Po rozbiorach miasto znajdowało się w Prusach. W 1944 roku podczas nalotu wojsk alianckich na Królewiec, część samolotów zrzuciła bomby na Pieniężno. Ocalało jedynie siedem domów. Nam się wydawało, że skutki tego nalotu widoczne są do dziś. Miasto odbudowano w sposób, który nie zachwyca. Pośrodku rynku stoi ratusz, który jest odbudowywany po zniszczeniach wojennych (trochę czasu to zajęło). Zamek w dalszym ciągu jest zrujnowany, ogrodzony płotem i nie da się do niego podejść. Obecny kościół pochodzi z końca XIX wieku. Jego wnętrze nas nie zachwyciło. Trochę żałuję, że nie dotarliśmy do klasztoru Księży Werbistów, ale miasto tak nas przygnębiło, że postanowiliśmy szybko pojechać dalej. Muzeum Misyjne Księży Werbistów było zamknięte.
Dolina rzeki Wałszy
Z miasta do rezerwatu prowadzą drogowskazy, można wycieczkę zacząć już Pieniężnie, ale my udaliśmy się do początku ścieżki. Z głównej drogi trzeba zjechać w miejscu, w którym jest kierunkowskaz na leśniczówkę. Trochę obawiałam się tej wąskiej drogi, ale niesłusznie. Przed wejściem do rezerwatu jest parking, można też skorzystać z toalety.
A potem już czekało nas tylko przyjemne wędrowanie. Teren jest pagórkowaty, a rzeka znajduje się w dole. Trzeba więc było najpierw do niej zejść. Nurt rzeki jest zaskakująco wartki. Wędrówka nie była nudna, z tablic informacyjnych możemy nauczyć się trochę botaniki, a cały czas towarzyszył nam wielki, ptasi koncert. Ptaki tak hałasowały, że trudno było rozmawiać. I dobrze, bo czasem warto pomilczeć.
Minęliśmy wczesnośredniowieczne grodzisko pruskie. Informację o nim znaleźliśmy na tablicy. Grodzisko umiejscowiono na wzgórzu. Pełniło kiedyś ważną funkcję obronną na granicy Warmów i Pogezanów.
Po dojściu do nowego mostu można iść albo tą samą samą stroną rzeki, albo drugą. My przeszliśmy przez most. Mieliśmy nadzieję, że drugą stroną będziemy wracać. Ale nadzieja okazała się płonna. Dlaczego? O tym będzie na chwilę.
Dolina rzeki Wałszy – po drugiej stronie mostu
Trasa zrobiła się trochę bardziej wymagająca, trzeba było podejść pod dość stromą górkę. Daliśmy radę. Celem naszej wędrówki okazała się kapliczka przy źródełku. Była otwarta więc weszliśmy do środka.
W tym miejscu najpierw było źródła, woda w nim miała cudowne właściwości, leczyła choroby skóry, przywracała wzrok i słuch. Niegdyś źródło było pięknie obudowane, a badania właściwości wody wykazały, że ma ona działanie lecznice. W 1826 roku obok źródła stanęła kaplica. Wybudowała ją wdowa po piekarzu. W kaplicy znajdował się piękny obraz Narodzenia, ale w latach 80-tych XX wieku został ukradziony.
Myśleliśmy, że znajdziemy drugi most i drogę powrotną pokonamy inną trasą. Ale się pomyliśmy. Most kiedyś był, ale został zmyty i na drugi brzeg nie dało się przejść. Nie umożliwiał tego wysoki poziom wody, jej temperatura i wartki nurt. Nie pozostało nam nic innego, jak wracać tą samą trasą.
Jeśli
chcecie odwiedzić więcej miejsc w Warmińsko-Mazurskim, zerknijcie tu;
jesteście ciekawi, co u nas słychać, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie.
lubicie zwiedzać Polskę, kupcie naszego ebooka, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a klikając na zdjęcie poniżej, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Spaliśmy w Młynie Klekotki (link jest afiliacyjny) i był to dobry pomysł.