Orneta nazwa dźwięczała mi w głowie, musiałam poznać to miejsce
Warmia ma dużo uroku. Podoba mi się pofałdowany teren, ceglaste, wielkie kościoły i tęskna atmosfera. To jest takie miejsce, które chwyta mnie za serce. Jeszcze raz się o tym dowiedziałam podczas ostatniego pobytu. Ale dziś nie będzie o całej, Warmii, będzie o leżącej tu Ornecie.
Orneta i jej historia
Niegdyś w tym miejscu była staropruska osada. W 1251 roku zdobyli ją Krzyżacy i przekazali biskupom warmińskim. Orneta otrzymała prawa miejskie w 1313 roku. W XIV wieku przez dziewięć lat była nawet siedzibą biskupów warmińskich. Wtedy pojawiły się mury miejskie i został rozbudowany zamek. W 1350 roku rozpoczęto budowę kościoła farnego. Również w XIV wieku wybudowano ratusz.
W 1454 roku po prośbie Związku Pruskiego król Kazimierz Jagiellończyk ogłosił włączenie miasta do Korony Polskiej. Trwała już wtedy wojna trzynastoletnia. Kończący ją drugi pokój toruński potwierdził włączenie Warmii z Ornetą do Polski.
Miasto było niszczone przez kolejne pożary oraz potop szwedzki. Po pierwszym rozbiorze Orneta znalazła się w zaborze pruskim. Po drugiej wojnie, 23 lipca 1945 roku, została przekazana polskiej administracji. Jej niemiecka nazwa to Wormditt, a pruska Wurmedititin.
Rynek i okolice
Pojechaliśmy prosto do rynku i tu też zaparkowaliśmy samochód. Od razu rzucił nam się w oczy wyjątkowo ładny, gotycki ratusz. Do budynku przylegają domki z podcieniami, należące kiedyś do kupców, dobudowane w XVII i XVIII wieku. Do 1920 roku parter zajmowała hala handlowa, a na piętrze była izba rady miejskiej i burmistrza oraz sala zebrań. Po zniszczeniach wojennych ratusz odbudowano, wtedy też jeden z domków otrzymał średniowieczny wygląd. Pozostałe są bezstylowe i niezbyt urodziwe.
Kiedy fotografowaliśmy ten ładny budynek, zatrzymał się mieszkaniec miasta, aby zwrócić naszą uwagę na znajdującą się w środku dachu wieżę z zegarem. Powiedział nam, że znajduje się tam najstarszy na Warmii dzwon, pochodzący z 1384 roku.
Rynek otaczają stare, barokowe kamieniczki z XVII i XVIII wieku. Szczególnie podobały mi się te z podcieniami. Trzeba jednak dodać, że niektóre z nich domagają się odnowienia. Po wojnie niektóre stare kamieniczki zastąpiono nowymi domami. Nie był to dobry pomysł.
Orneta kościół św. Jana Chrzciciela
Zdecydowanie góruje nad miejscowością i jest naprawdę wielki. Musieliśmy Ornetę odwiedzić drugi raz, aby przed niedzielną mszą, udało nam się wejść do środka. Było warto.
Konsekracja kościoła odbyła się w 1379 roku. Od końca XIV wieku dostawiono do nawy bocznej kaplice o tej samej wysokości. Łącznie powstało dziesięć kaplic (dziś jest ich osiem). Od XVI wieku wygląd kościoła nie uległ już zmianie. Po pożarze w XVIII wieku świątynia otrzymała barokowy wystrój wnętrza.
Jeszcze zanim weszliśmy do środka, naszą uwagę zwróciły daleko wysunięte z dachu „rzygacze” wody. Warto też było przyjrzeć się ścianom. Dzięki temu zauważyliśmy szeroki fryz z glazurowanej cegły ozdobiony płaskorzeźbami głów męskich i kobiecym. Później dowiedzieliśmy się, że pochodzi on z XIV wieku. Przypominał on nam dekoracje, które podziwialiśmy na ścianach kościoła w Stargardzie.
Wewnątrz kościoła
Najpierw zwróciliśmy uwagę na sklepienie gwiaździste, podkreślone kolorem, sprawia, że kościół wygląda elegancko i dostojnie. W różnych miejscach w świątyni zauważyliśmy średniowieczne freski. Niestety, nie mogliśmy się im przyjrzeć dokładnie, bo za chwilę miało się zacząć nabożeństwo i nie chcieliśmy przeszkadzać.
Ołtarz główny jest barokowy, przez co bogaty i rzucający się w oczy. Przy filarach środkowych są ołtarze rokokowe. Ołtarze boczne, wyglądają na gotyckie, ale są znacznie młodsze. Najstarszy w świątyni ołtarz pochodzi z 1617 roku i znajduje się w kaplicy świętych Piotra i Pawła. Podobała nam się też barokowa ambona.
Na koniec uwaga osobista: bardzo dziwi nas, że nie ma wyznaczonych godzin zwiedzania kościoła. Chcieliśmy się wcześniej umówić, ale nie można się było dodzwonić, bo nikt nie odbierał telefonu. Dzieje się tak w wielu miejscach i nie możemy zrozumieć, że władze miejskie, które na swoich stronach internetowych zachęcają turystów do odwiedzenia miejscowości, chwaląc się pięknym kościołem, nie potrafią dogadać się ze stroną kościelną, aby można było wejść do środka i spokojnie obejrzeć świątynię.
Orneta – poza Rynkiem
Chcieliśmy jeszcze zobaczyć ruiny zamku, ale znajdują się na terenie dzisiejszej szkoły, do której wejście było zamknięte. Z tego, co udało nam się przez bramę zobaczyć, prawie nic nie zostało, więc specjalnie nie żałowaliśmy. Przeszliśmy w dół ulicą Zamkową, obejrzeliśmy kościół z jeszcze innej perspektywy. Stwierdziliśmy, że wiele domów domaga się pilnego remontu.
Mimo tych wszystkich, o niedogodności, opisanych powyżej, w Ornecie nam się podobała. Warto było zadać sobie trud, aby zobaczyć wnętrze kościoła.
Spaliśmy w „Młynie Klekotki” (link jest afiliacyjny).
Jeśli
chcecie odwiedzić więcej miejsc w Warmińsko-Mazurskim, zerknijcie tu;
jesteście ciekawi, co u nas słychać, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie.
lubicie zwiedzać Polskę, kupcie naszego ebooka, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a klikając na zdjęcie poniżej, przeniesiecie się do naszego sklepu.