Bardolino, zabytki, wino i piękne widoki
Nad jeziorem Garda zatrzymaliśmy się w uroczym Sirmione, które Wam już opisałam. Po jeziorze pływają promy można więc wybrać się do innych miejscowości. Nasz wybór padł na Bardolino, a wszystko to z powodu wina, które nosi taką samą nazwę, jak miejscowość.
Bardolino i kolejka do kasy
Przyszliśmy 20 minut przed planowym odpłynięciem promu i już myśleliśmy, że nie zdążymy kupić biletów, bo kolejka była naprawdę długa. Zdążyliśmy, a gdybyśmy nawet nie zdążyli, to można je nabyć już na promie za 1 euro więcej.
Bilet ze zniżką z hotelu w obie strony kosztował około 17 euro od osoby. Płynęliśmy prawie godzinę, podziwiając mijane miejscowości. Najpierw przed naszymi oczami ukazała się rzymska willa w Sirmione, a potem były już miejscowości po drugiej stronie jeziora. Zatrzymaliśmy się na chwilę w mieście Garda, a tam trwał cotygodniowy targ. Ne wyglądał jakoś szczególnie malowniczo, więc bez żalu popłynęliśmy dalej do naszego celu. Po około godzinie dotarliśmy do Bardolino. Port z kolorowymi łódkami wyglądał bardzo malowniczo.
Spacer po mieście
Przeszliśmy wąską uliczką i doszliśmy do kościoła świętego Sewera. Informacje o nim pochodzą z IX wieku. W środku są fantastyczne freski z XII wieku oraz pozostałości dawniejszej świątyni z IX wieku. Kościół był otwarty i spokojnie mogliśmy go zwiedzić podziwiając świetnie zachowane, stare malowidła na ścianach. Przy kościele jest bardzo wysoka wieża.
Kolejna bardzo stara świątynia jest pod wezwaniem św. Zenona pochodzi z VIII-IX wieku i znajdował się za murami otaczającymi kiedyś Bardolino. Pierwszy raz wspomniano o nim w 807 roku. Dziś znajduje się gdzieś między domami, u góry nad nim są schody, ale do środka można spokojnie wejść i podziwiać pozostałe na ścianach freski. W krajach w których nie brakuje zabytków, część z nich, nawet tych naprawdę cennych, traktuje się z pewną nonszalancją. I tak stoją gdzieś zagubione…
W malutkim Bardolino jest jeszcze jeden kościół, pod wezwaniem świętego Mikołaja. Widać go od razu, jak się wysiądzie z promu. Front na klasycystyczny.
Poza kościołami w Bardolino są urocze uliczki z zabytkowymi domami. Urocze nawet jak na standardy włoskie.
Bardolino – wizyta w muzeum wina
Tak naprawdę muzeum wina jest sklepem, w którym można degustować różne rodzaje tego szlachetnego trunku. Są oczywiście jakieś beczki i inne akcesoria, ale głównie przyjeżdża się tu, aby nabyć jakąś stosowną ilość swego ulubionego trunku. Co nas nieco rozbawiło, jest tu także kącik dla dzieci. Od razu komunikat dla obrońców trzeźwości najmłodszych – wina dzieciom tu nikt nie podaje i do spożywania nie zachęca.
Jest to winnica Zeni. Przedsiębiorstwo rodzinne, ale firma naprawdę spora. Więc jeśli ktoś chce kupić wino od steranego pracą winiarza, który produkuje wino na swoim podwórku, musi poszukać innego miejsca. Wina oferowane tutaj są białe, różowe i czerwone (co może specjalnie nie zaskakuje). Degustował je Marcin, więc napisze Wam o nich coś więcej.
O winach
Marcin: No dobrze, parę słów o winach. Czerwone Bardolino można kupić już w cenie około 5 euro za butelkę. Może to być oczywiście o wiele więcej, ale wtedy jakość także będzie zupełnie inna. Znakomite jest różowe Chiaretto. Także i w tym przypadku można albo poszaleć, albo pozostać przy niewysokich cenach. Z białych jest i Soave i Garganega i wiele innych. Tak się rozpędziłem w kwestii zakupów, iż zapomniałem napisać o degustacji. Degustować za darmo możemy kilkanaście rodzajów win. Jeśli chcemy czegoś bardziej specjalnego, degustujemy za pieniądze w barze. Jeśli chcemy degustacji specjalnej, to odbywa się ona w innych pomieszczeniach. Większość osób przyjeżdża tu na zakupy. Zwykle wychodzą obładowane kartonami trunków. Dodam jeszcze, że w ofercie są także wina musujące, mocne alkohole jak grappa.
Bardolino – po degustacji
W Bardolino w restauracji … zjedliśmy naprawdę pyszny obiad i był on pyszny we włoskiej lidze, bo jak Wam pisałam w poprzednim tekście jedzenie wszędzie było bardzo dobre, a tu było jeszcze lepsze.
Potem w oczekiwaniu na prom powrotny wyłożyliśmy się na trawie i patrzyliśmy na jezioro. Tak nam było dobrze, że o mały włos nie spóźniliśmy się na nasz statek.
Następnego dnia zachmurzyło się, na jeziorze pojawiły się fale, ale my już wracaliśmy do Bergamo.
Jeśli
lubicie Włochy, więcej tekstów znajdziecie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
Pragniecie zobaczyć ciekawe miejsca w Polsce, które poprawią Wam nastrój, kupcie nasz ebook, więcej informacji na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a po kliknięcie w zdjęcie poniżej, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Spalimy w Sirmione, więc wyszukiwarka noclegów też jest z tej miejscowości.
Booking.com