
Zwiedzanie klasztoru Sapara, kolejna wycieczka z Achalciche
Z naszej bazy wypadowej w Achalciche, po zwiedzeniu skalnego miasta Wardzia i Bordżomi, wyruszyliśmy zwiedzić klasztor Sapara. Nie da się tu dotrzeć inaczej niż taksówką. Zapłaciliśmy 25 lari z oczekiwaniem (36 zł według dzisiejszego kursu), a przy okazji dowiedzieliśmy się mnóstwa ciekawych rzeczy, bo każdy taksówkarz w Gruzji to przy okazji przewodnik turystyczny.
Zwiedzanie klasztoru Sapara – trochę historii
Monaster istnieje od IX wieku. W skład kompleksu wchodzi kilka budynków. Najstarsza jest cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny z X wieku. Przylega ona do głównej świątyni, czyli kościoła św. Saby. Powstał on na przełomie XIII i XIV wieku. Tymi terenami władała wtedy rodzina Dżakelich. Ich ziemie, Księstwo Samcche, nękały najazdy ze wschodu.
Książę Sargis I pod koniec swojego życia przekazał władzę synowi Bece, a sam udał się do zakonu, przyjmując imię Saba. Beka postanowił wybudować w Saparze kościół ku czci ojca.
Zwiedzanie klasztoru Sapara – jak wygląda?
Fasada kościoła posiada zdobienia, przypominające budowle muzułmańskie. Na elewacji jest też głowa byka. Legenda mówi, że podczas budowy byk pomagał wciągać kamienie na górę. Uwagę zwracają też zdobienia okien.
We wnętrzu świątyni są dobrze zachowane, piękne freski. Musicie wierzyć na słowo, bo obowiązywał zakaz fotografowania. Freski zostały wykonane w pierwszej połowie XIV wieku. Na kopule jest obraz Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny, a na tylnej ścianie można zobaczyć portrety członków rodziny Dżakeli.
Główny monaster znajduje się tuż nad przepaścią. Jest miejsce, gdzie zwiedzający robią sobie zdjęcia i selfie. Widok jest faktycznie porażająco piękny.
Od strony zachodniej znajduje się twierdza z wieżą zegarową św. Stefana. Oczywiście stromą ścieżką wdrapaliśmy się u tutaj, ale w gruncie rzeczy nić ciekawego nie znaleźliśmy.
Zwiedzanie klasztoru Sapara – opowieści taksówkarza
Taksówkarz pokazał nam dawną bazę wojsk rosyjskich wraz z domami dla oficerów. Znajdowała się ona trochę poniżej klasztoru. W jednym z przewodników wyczytaliśmy, że w klasztorze była w czasach sowieckich szkoła muzyczna. Taksówkarz stwierdził, że w dzieciństwie był tu na obozie pionierów. Ciekawa też była kwestia narodowości naszego przewodnika. Okazało się, że Ormianinem, urodził się w Armenii, ale w dzieciństwie przeniósł się z rodzicami do Achalciche. Kiedy spytaliśmy, czy nie chce mieszkać w Armenii, odparł, że nie bo tu jest jego dom i pokazał nam zabudowania przy ulicy. Dowiedzieliśmy się, że owszem w Polsce był, gdy służył w radzieckim wojsku, i stacjonował w białoruskim Brześciu. Nie obyło się także bez nostalgicznych rozważań na temat jak to dobrze żyło się za czasów ZSRR. Żeby jednak było jasne, to oczywiście nie jest jakaś nostalgia za idiotycznymi pochodami, pierwszymi sekretarzami, a za stabilizacją. Przaśną, bo przaśną, ale jednak, z punktu widzenia niektórych, jakże ważną.
W Achalciche mieszka bardzo dużo Ormian, kiedyś podobno stanowili większość mieszkańców.
Dawniej była tu też mniejszość turecka. W 1944 roku Stalin zarządził ich deportację. 100 tysięcy Turków zostało wywiezionych do krajów Azji Środkowej. Dziś Turków tu także sporo, ale to jedynie wycieczkowicze przyjeżdżający zza pobliskiej granicy. A na koniec jeszcze kilka zdjęć, bo było naprawdę malowniczo.
Jeśli
interesuje Was Gruzja, zerknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie zwiedzać ciekawe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
