Zwiedzanie Batumi, kurortu zaskakującego kontrastami
Batumi rozsławiła w Polsce piosenka „Filipinek”. Ja też pierwszy raz zetknęłam się z nazwą miasta, kiedy słuchałam słów o herbacianych polach Batumi. Wobec tego miasto musiało znaleźć się na naszej trasie, mimo że jest raczej daleko od innych miejsc i dotarcie tu marszrutką z Achalciche zajęło nam sześć godzin.
Zwiedzanie Batumi – pierwsze wrażenie
Miasto wzbudzało w nas mieszane uczucia, z jednej strony podziwialiśmy piękne odremontowane, efektowne kamienice, lubiliśmy chodzić po nadmorskiej promenadzie (mimo że była zatłoczona i trzeba było uważać na ścieżce rowerowej, po której poruszały się różne elektryczne pojazdy ze znaczną prędkością i po gruzińsku, nie zwracając uwagi na pieszych).
Woda w morzu miała jakieś 28 stopni, ale trochę przeszkadzały kamienie. Kilka metrów od brzegu nie ma już dna pod stopami. Plaża też jest kamienista, ale my wypożyczaliśmy leżaki i parasol (3 lari, czyli ok 4.40zł), nie było więc problemu z wbijającymi się pod żebro kamykami.
Blisko plaży powstają nowe, bardzo wysokie budynki. Sami w jednym z nich wynajmowaliśmy apartament. Budzą one mieszane uczucia, bo z jednej strony pokazują bardzo nowoczesną stronę miasta, z drugiej trochę przytłaczają, a ich architektura często trąci kiczem. W naszym apartamentowcu nie było na przykład garażu, ale widok z 28 piętra był naprawdę wspaniały.
Tuż obok tych nowoczesnych budynków pozostały stare domy z czasów komunistycznych, czasem nad wyraz pomysłowo przerabiane. Z przerażeniem patrzyliśmy na powstające na balkonach przedziwne konstrukcje. Trochę obawialiśmy się chodzić pod tymi domami, aby coś takiego nie spadło nam na głowę.
Zwiedzanie Batumi – trochę historii
Batumi jest stolicą Adżarii. Ludzie mieszkali tu już epoce kamiennej. Była częścią Kolchidy i Kaukaskiej Iberii, w IX wieku dołączyła do zjednoczonej Gruzji, a w 1614 roku podbili ją Turcy osmańscy. Zgodnie z traktatem pomiędzy imperium osmańskim a carską Roją Batumi, uznane za wolne miasto, przyłączono w 1878 roku do Rosji. W 1918 roku miasto zajęli Turcy. W 1921 roku Związek Radziecki ustanowił Adżarską Socjalistyczną Republikę Radziecką (będącą częścią Gruzji). Po odzyskaniu przez Gruzję niepodległości Adżarią rządził Asłan Abaszydze i pozostawała praktycznie poza kontrolą Gruzji. W 2004 roku upadły rządy Abaszydzego i obecnie Adżaria jest integralną częścią Gruzji.
Zwiedzanie Batumi – Park Cudów
W oczy rzuca się ażurowa wieża z literami – To Wieża Gruzińskiego Alfabetu i właśnie od niej zaczęliśmy nasz spacer. Wieża ma 130 metrów i została wzniesiona w 2012 roku. Jej konstrukcja jest opleciona nicią DNA, na której znajdują się poszczególne litery gruzińskiego alfabetu. Przypomnę tylko, że jest to alfabet nieporównywalny z żadnym innym. My mieliśmy małe problemy, kiedy chcieliśmy odczytać nazwę miejscowości, do której udaje się dana marszrutka.
Na dole w kasie kupiliśmy bilet za 8 lari od osoby (ok 12 zł) i windą wjechaliśmy na górę. Nie jest to winda panoramiczna, jak przeczytaliśmy w jednym z przewodników, tylko normalna. Konieczna jest przesiadka do drugiej windy i już się jest na samej górze. Mieści się tu bar, no i oczywiście można obserwować miasto z góry. Ze zdjęciami był problem, przeszkadzało odbijające się w szybie światło. W wieży znajduje się też restauracja, ale my byliśmy tam w porze drugiego śniadania, więc nawet do niej nie zajrzeliśmy.
Po zjechaniu na dół zrobiłam sobie zdjęcie przy pomniku „Ja, Ty i Batumi”, który przedstawia siedzących przy kawie mężczyznę i kobietę i nie rozumiem uwagi w przewodniku Anny i Marcina Szymczaków, że „artysta nie zostawił wolnego krzesełka przy stoliku”, bo jako żywo właśnie na nim siedziałam. Co prawda, przeciśnięcie się do zrobienia zdjęcia wymagało trochę refleksu, ale dałam radę i krzesełko stoi.
Z przejażdżki młyńskim kołem, mimo głośnych zachęt, nie skorzystaliśmy. Przy naszych problemach z żołądkiem podczas tej wyprawy, mogłoby się to źle skończyć. Obejrzeliśmy natomiast uroczą, starą latarnię morską i pomnik „Ali i Nino”. Pomnik ma symbolizować miłość i porozumienie między narodami na skrzyżowaniu Europy i Azji.
Jest tu jeszcze budynek portu morskiego i wieża czaczy. Otacza ją fontanna i podobno można sobie nalać za darmo czaczy, ale nie sprawdzaliśmy.
Zwiedzanie Batumi – spacer Nadmorską Promenadą
Promenada ciągnie się kilka kilometrów. Najwięcej ludzi jest oczywiście w samym centrum, przy Parku Cudów. Mimo tłoku jest tu dość przyjemnie i mieliśmy wrażenie, że wbrew pierwotnym założeniom, nie stała się jakimś głośnym centrum rozrywki. Znajdujące się przy niej kluby raczej świeciły pustkami. No może byliśmy za wcześnie. Promenada jest wysadzona palmami, są ławki, mola, nie ma za dużo kramów z plastikowymi potworkami.
Atrakcją jest jezioro, gdzie w godzinach wieczornych odbywa się pokaz „tańczących fontann”. Są też miejsca zabaw dla dzieci, a trochę dalej aqua park. Między promenadą a ulicą usadowiły się restauracje, więc głodni nie będziecie.
Zwiedzanie Batumi – plaża
Jak wspomniałam wcześniej plaże w Batumi są kamieniste. Po wypożyczeniu leżaka można było nie zwracać na to uwagi. Cały czas przybywa na plaże zaopatrzenie. Można kupić zimne napoje, różnego rodzaju wypieki, kukurydzę, a także gumowy sprzęt pływający i specjalne buty, aby wejść spokojnie do wody.
Na butach oszczędziliśmy, ale kiedy po pierwszym moim wejściu, fale mnie sponiewierały, bo bałam się stanąć na wystających kamulcach, miałam swój sposób na wchodzenie do wody i wychodzenie też oczywiście. Wchodziłam do wody gdzieś do pasa w swoich klapkach, potem wyrzucałam je Marcinowi na brzeg, a sama pływałam. Sposób był prawie idealny, prawie, bo czasem klapek mi spadał z nogi, ale na szczęście wypływał na powierzchnię.
Na plaży była dość miła atmosfera, nikt nie zakłócał spokoju. Można było spokojnie odpocząć i poczytać.
Zwiedzanie Batumi – miasto
Stare miasto zostało odnowiono, przynajmniej z zewnątrz i przy głównych ulicach. Miejscową atrakcją jest Piazza, czyli dość ładny placyk z kawiarniami i restauracjami. Zjedliśmy tu lunch i było naprawdę miło. Drugim centrum jest Plac Europejski, zdobi go jeden z symboli Batumi, czyli pomnik Medei trzymającej złote runo.
W centrum miasta znajduje się Park 6 Maja. W środku parku znajduje się dość duże jezioro Nurigeli. Jezioro ma 7-8 metrów głębokości i kiedyś było zatoką. W parku jest też małe zoo, a na jego końcu mieści się delfinarium. Widzieliśmy delfiny robiące różne ewolucje. Można je zresztą oglądać podczas pokazów. Odbywają się trzy pokazy dziennie. 100 lari kosztuje przyjemność pływania z delfinami. Niedaleko znajduje się też akwarium, ale do niego jakoś nie doszliśmy.
Podczas wędrówek po mieście trafiliśmy do kościoła ormiańskiego. Choć imponujący z zewnątrz, w środku raczej pusty.
Zwiedzanie Batumi – ogród botaniczny
Wiele słyszeliśmy o słynnym ogrodzie botanicznym, postanowiliśmy więc zobaczyć go na własne oczy. Dojechaliśmy marszrutką numer 31. Bilet kosztował do ogrodu kosztował 8 lari (czyli ok 12 zł) a potem pięliśmy w górę i oglądaliśmy rośliny. Ogród niestety nosił ślady pewnego zaniedbania, ale widok na morze był rewelacyjny i dla tego widoku nie żałowaliśmy naszej wycieczki. Ogród podzielony jest na części, w których są rośliny z danej części świata. Jest to dość solidny spacer, zwłaszcza, że marszrutka zatrzymuje się na dole. Na miejsce można też dojechać autobusem numer 40, który ma przystanek przy górnym wejściu.
My spaliśmy trochę kalorii pnąc się w górę. Z powrotem wróciliśmy taksówką, a właściwie z panem, który czekał tu na zmęczonych turystów. Poprosiliśmy, aby wysadził nas przy markecie rybnym, do którego wcześniej nie mogliśmy trafić.
Zwiedzanie Batumi – market rybny
Jest to dość specyficzne miejsce, można tu kupić ryby, które następnie zostaną oprawione, a w znajdującej się obok knajpie przygotują Wam je do zjedzenia. My kupiliśmy całką sporą sztukę, ale nie wiem, jak się nazywała, bo pani sprzedająca podawała nam tylko gruzińską nazwę. Ostrzegam, nie jest to miejsce dla wrażliwych. Na naszych oczach ryby są patroszone, a warunki higieniczne pozostawiają trochę do życzenia.
W każdym razie ucztowaliśmy z naszą rybą dość długo, zamawiając dodatkowo sałatkę, ziemniaki i stosowną ilość wina. Byliśmy łakomi i kupiliśmy też małe rybki na kolację. Nie skończyło się to wszystko dobrze, bo znów mi wysiadł żołądek i do Tbilisi znów musieliśmy wynająć prywatny transport. Zapłaciliśmy 220 lari (ok. 322 zł) za 500-kilometrową podróż.
Zwiedzanie Batumi – informacje praktyczne
Spaliśmy w wynajętym mieszkaniu na 28 piętrze. Mieszkanie spokojnie możemy polecić, było czyste i ładne. Na początku mieliśmy drobne problemy, jeszcze w Polsce, bo właścicielka przebywała w Moskwie i musieliśmy specjalnym przekazem przesłać tam zaliczkę.
Jedzenie – smakowało nam jedzenie w restauracji „Ajarian House” niedaleko naszego apartamentu. Jedzenie było naprawdę dobre, ale obsługa beznadziejna. Na przykład w porze obiadu wszyscy kelnerzy jedli, a klienci czekali.
Byliśmy też w bardzo polecanym lokalu „Tavaduri” Było naprawdę smacznie, a najlepsze były pielmieni.
Dojazd i wyjazd – chcieliśmy kupić bilet na pociąg, ale okazało się, że dzień przed wyjazdem nie jest to możliwe, bo biletów po prostu już nie było. Kupiliśmy po 25 lari (ok 37 zł) od osoby bilet na autobus, ale i tak nie pojechaliśmy. Aby kupić bilet trzeba mieć ze sobą paszport, a przed podróżą nie dało się zwrócić naszych biletów, mimo że było wielu chętnych.
Są też marszrutki, ale ostrzegam podróż jest długa i męcząca.
Jeśli
interesuje Was Gruzja, zerknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie zwiedzać ciekawe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.