Pieniny dobry pomysł na weekend dla lubiących przyrodę
W Pieninach byliśmy dwa razy późnym latem. Bardzo nam się tam podobało, więc postanowiłam opisać nasze wycieczki, bo może być to wspaniały pomysł na spędzenie weekendu. Pod warunkiem oczywiście, że skończą się burze i przestanie lać.
Pieniny dobry pomysł na weekend – wąwóz Homole
Bazą wypadową może być Szczawnica, tuż obok Wąwozu Homole też widzieliśmy apartamenty do wynajęcia. Celem naszej pierwszej wycieczki był właśnie wąwóz Homole i wyprawa na najwyższy szczyt Pienin, czyli na Wysoką. Przed wejściem do wąwozu można zaparkować samochód, w wąwozie czasami bywa tłoczno, ale wspaniałe widoki na wapienne skały o bardzo malowniczych kształtach i przepływający strumyk rekompensują konieczność przebywanie w dużym towarzystwie.
Pieniny dobry pomysł na weekend – Wysoka
Z wąwozu szlak prowadzi na Wysoką, trzeba jednak bardzo uważać, aby na niego trafić. My za pierwszym razem nie trafiliśmy, więc błąkaliśmy się trochę po okolicznych łąkach. Na początku cieszyliśmy się, że wreszcie zrobiło się spokojnie i można cieszyć się samotnością. Ale za chwilę zaniepokoiliśmy się brakiem znaków. Po poszukiwaniach w różnych kierunkach, zdecydowaliśmy się zejść na polankę biwakowa, gdzie kończył się wąwóz. Okazało się, że szlak na szczyt prowadzi najpierw szeroka droga. Po dojściu na polanę trzeba skręcić w prawo. Najpierw idzie się właśnie tą drogą, dopiero za jakiś czas dochodzi się na kolejną polanę, no i teraz zaczyna się podejście.
Szlak wiedzie przez łąkę, zapewniając wspaniałe widoki. Jest to dość męczące, ale łatwe podejście. Po wejściu do lasu zaczyna się robić ciekawiej. Jest jeszcze bardziej stromo i pojawiają się skały, które bywają śliskie. Ale w końcu wyczynowcami nie jesteśmy a spokojnie daliśmy radę wejść na szczyt. Widok zrekompensował nam wszystkie trudy. Zobaczcie zresztą sami.
Schodziliśmy tą samą drogą, aż do polany na końcu wąwozu. Nie chciało nam się iść przez wąwóz, więc poszliśmy dalej drogą. Ale nie wiem, czy był to dobry pomysł i czy rzeczywiście skróciliśmy sobie drogę.
Pieniny dobry pomysł na weekend – do Czerwonego Klasztoru
W następny dzień można udać się mniej forsowną, ale równie malowniczą wycieczkę. Droga Pienińska prowadzi na Słowację do Czerwonego Klasztoru. Trasa rozpoczyna się przy przystani wodnej w Szczawnicy, jest tu duży parking i restauracje oraz sklepy. Idzie się około 10 kilometrów w jedną stronę. I my na tym poprzestaliśmy, powrotną drogę odbyliśmy na tratwie. Z tego brzegu pływają tylko słowackie tratwy. Ale zanim na nią wsiedliśmy zwiedziliśmy Czerwony Klasztor.
Jest to XIV-wieczna budowla. Zamieszkiwany był początkowo przez kartuzów a później przez kamedułów. Najbardziej znanym mnichem był Cyprian, który był lekarzem i aptekarzem. Podobały nam się cele mnichów, które skłaniają do ogólnych refleksji nad życiem. Wrażenie robiły też polichromie.
Na obiad zjedliśmy oczywiście knedliki z gulaszem. Wycieczka tratwą była atrakcją samą w sobie. Flisak opowiadał po słowacku legendy związane z mijanymi miejscami.
Pokazywał piękne pienińskie szczyty.
W Dunajcu, całkiem przeźroczystym, można było zobaczyć pstrągi. Tratwa szczęśliwie dopłynęła do Szczawnicy, choć czasem biedny flisak musiał się nieźle namęczyć przy pokonywaniu kolejnych zakrętów. Już na miejscu zjedliśmy drobny posiłek w znajdującej się tu knajpie. Jedząc podziwialiśmy trening młodych kajakarzy górskich na Dunajcu.
Jeśli
lubicie Małopolskę, więcej tekstów znajdziecie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
interesują Was podróże po niezwykłych miejscach w Polsce, kupcie nasz ebook, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
Dodane przez Małgosia dnia 2013-06-27