Ze Szklarskiej Poręby na Szrenicę i z powrotem, na własnych nogach
Specjalnie napisałam, że na własnych nogach, bo na Szrenicę można także wjechać wyciągiem. My jednak wymyśliliśmy sobie, że wejdziemy, potem mieliśmy zjechać. No ale, jak to już u nas bywa, zdecydowaliśmy się jednak ruszyć dalej i zejść do Szklarskiej.
Ze Szklarskiej Poręby na Szrenicę – Wodospad Kamieńczyka
Wodospad znajduje się po drodze na Szrenicę. My dotarliśmy tu z naszego miejsca noclegowego, korzystając z nawigacji Google. Kiedy znaleźliśmy się na małym parkingu, okazało się, że do wodospadu mamy jeszcze pół godziny wspinania się pod górę. Po dotarciu na miejsce, musieliśmy kupić bilet, a potem włożyć kaski. Potem mogliśmy udać się do wąwozu, do którego spada woda. Obejrzeliśmy tu wodospad z dołu. Kaski są obowiązkowe, ale możemy uspokoić, raczej nie ma dużego zagrożenia, iż coś nam spadnie na głowę. Ale bezpieczeństwo to jednak podstawa.
Następnie ruszyliśmy do schroniska i punktu widokowego na górze. Miło było zobaczyć wodospad z różnych perspektyw. Po krótkim odpoczynku trzeba było wyruszyć dalej. Chwilę za schroniskiem musieliśmy kupić bilety do Karkonoskiego Parku Narodowego i szlakiem czerwonym wraz z innymi rozpoczęliśmy wędrówkę pod górę.
Schronisko na Hali Szrenickiej
Trasa pięła się spokojnie pod górę, niestety, po kamiennej drodze. Nie było to zbyt męczące, ale monotonne. Z opisu szlaku wynikało, że pod koniec miało być jakieś strome podejście. No, może i było trochę bardziej stromo, ale widok schroniska dodawał energii, więc jakoś specjalnie się nie zmęczyliśmy. Po dotarciu do schroniska postanowiliśmy nadrobić stracone kalorie. Zjedliśmy więc naleśniki z czarnymi jagodami. Porcja była olbrzymia, a naleśniki smaczne.
Początkowo chcieliśmy jeść z widokiem na góry, ale zimny wiatr szybko przegnał nas do wnętrza schroniska. Po posiłku wyruszyliśmy na szczyt Szrenicy.
Ze Szklarskiej Poręby na Szrenicę – na szczycie
Po krótkim wspinaniu znaleźliśmy się przy schronisku na Szrenicy. Po drodze mijaliśmy ludzi, którzy wjechali na górę i udawali się teraz na dół na własnych nogach. W schronisku było dość dużo ludzi, ale nam to nie przeszkadzało, bo byliśmy najedzeni. Obejrzeliśmy panoramy i zmieniliśmy pierwotny plan. Zakładał on, że po zdobyciu szczytu zjedziemy kolejką do dół. Ale nie zdążyliśmy się zmęczyć, więc postanowiliśmy pójść dalej i zejść do Szklarskiej na własnych nogach.
Ze Szklarskiej Poręby na Szrenicę – do schroniska Pod Łabskim Szczytem
Zdecydowaliśmy się wracać szlakiem żółtym. Aby do niego dojść musieliśmy iść ze Szrenicy najpierw szlakiem czerwonym, a potem skręcić w szlak zielony, prowadzący przez Szrenickie Mokradła. Był to zdecydowanie najładniejszy odcinek naszej wycieczki. Szliśmy głównie po drewnianej kładce, a wokół rozciągały się wspaniałe widoki. Po pół godzinie tego widokowego marszu dotarliśmy do kolejnego schroniska. Znów jeszcze nie zgłodnieliśmy.
Zejście
Samo schodzenie trochę nas zmęczyło, bo kamienie były dość śliskie i trzeba było uważać, aby nie uszkodzić nogi. Z tego względu nie mogliśmy za bardzo podziwiać otaczającej przyrody. Zajmowało nas patrzenie pod nogi. Ja na całe szczęście miałam kijki. Zeszliśmy na ulicę Kilińskiego, a stamtąd mieliśmy już blisko do naszego apartamentu.
Informacje praktyczne
Najbardziej wymagające było zejście po śliskich kamieniach ze schroniska Pod Łabskim Szczytem do Szklarskiej. Męczące z powodu monotonności było podejście do schroniska na Hali Szrenickiej.
Bilet normalny do Wąwozu Kamieńczyka kosztował 12 zł.
Bilet normalny do Karkonoskiego Parku Narodowego kosztował 8 zł.
Jeśli
lubicie Dolny Śląsk, zerknijcie tu:
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie
fascynuje Was Polska i chcecie odwiedzić piękne miejsca, kupcie nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com