Wielkie Organy w krainie wygasłych wulkanów
Kilkanaście milionów lat temu nad Pogórzem i Górami Kaczawskimi unosiły kłęby dymów. Okolica była pozbawiona roślinności, pokryta stygnącą lawą. Później ta lawa zmieniła się w skały z cennymi minerałami. Tak naprawdę trzeba się dobrze przyjrzeć, aby we wzgórzach dostrzec stożki wygasłych wulkanów.
Wielkie Organy w krainie wygasłych wulkanów – trudno trafić
Nie mieliśmy wiele czasu, więc postanowiliśmy zobaczyć tylko pomnik przyrody Wielkie Organy. Mimo posiadanej mapy mieliśmy kłopot, aby trafić na miejsce. Drogowskaz jest ukryty, więc za pierwszym razem go przeoczyliśmy, udało się za drugim. Trochę obawiałam się jazdy wąską drogą i okazało się, że słusznie, bo w pewnym momencie napotkałam samochód z drugiej strony i jak możecie się domyślić, nie dało się wyminąć. Na szczęście życzliwy kierowca wycofał się i mogłam przejechać.
Organy w krainie wygasłych wulkanów – na szczycie Wielisławki
Zaparkowaliśmy na poboczu, jak się tylko dało. Niestety nie było żadnego drogowskazu, a szlak żółty prowadził w górę. Poszliśmy. Po krótkim, intensywnym marszu znaleźliśmy na szczycie. Była to Góra Wielisławka. Domyśliłam się, że Organy muszą znajdować się na dole. Ze szczytu miał się rozciągać piękny widok, ale latem zasłaniały go liście drzew. Obejrzeliśmy ruiny zamku zbójnickiego i karczmy. Wnętrze góry poprzecinane jest licznymi sztolniami i zapadliskami, jest to dzieło poszukiwaczy skarbów. Obejrzeliśmy ruiny przedwojennego schroniska i ruszyliśmy w dół.
Wielkie Organy w krainie wygasłych wulkanów – wreszcie Wielkie Organy
Jak się słusznie domyśliłam Organy znajdowały się na dole i wystarczyło od miejsca, w którym stał nasz samochód przejść dosłownie sto metrów. Olbrzymia skała robi wrażenie.
Miejsce jest zagospodarowane, są stoły i nawet miejsce na ognisko. Idąc dalej drogą, dochodzi się do młyna wodnego i to stąd najlepiej wybrać się na zwiedzanie. Samochód można tu zostawić na parkingu przy młynie. Miejscowość nazywa się Sędziszowa.
My samochodem wróciliśmy tą samą drogą, tym razem już bez spotkania na szczycie. Mogliśmy też udać się drogą do młyna, ale tam na mostku nie było barierki. Trochę się przestraszyłam, że źle wymierzę.
Potem jeszcze przez kilkadziesiąt kilometrów jechaliśmy po Górach Kaczawskich, inne atrakcje podziwiając z samochodu. Obiecaliśmy sobie, że kiedyś przyjedziemy tu na dłużej, bo puste góry i pagórki zachęcały do wędrówek i jeździe na rowerze.
Jeśli
lubicie Dolny Śląsk, zerknijcie tu:
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie
fascynuje Was Polska i chcecie odwiedzić piękne miejsca, kupcie nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jak z niego skorzystacie.
Booking.com