Suwalszczyzna tu zawsze chętnie przyjeżdżamy
Weekend spędzamy na Suwalszczyźnie, w naszych ulubionych stronach, czyli w okolicy Jeleniewa, a konkretnie w miejscowości Udziejek. Jeszcze dokładniej – w Afryce. Tak się nazywa nasz pokój w pensjonacie. Wróciliśmy w te okolice po siedmiu latach i trochę się zmieniło, ale urok miejsca pozostał taki sam.
Suwalszczyzna – Cisowa Góra
Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy od podejścia na Cisową Górę, rozciąga się stąd wspaniały widok na całą okolicę. Wspinaliśmy się nieprawnie z parkingu. Musieliśmy więc przechodzić przez drut, zwany elektrycznych pastuchem. Pastuch był niski, nie stanowił więc problemu. Widoczność była wspaniała.
Góra zwana jest z racji kształtu suwalską Fujijamą.
Suwalszczyzna – Suwalski Park Krajobrazowy
Następnie ruszyliśmy do Turtula, czyli do siedziby Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Chcieliśmy kupić mapę, ale niestety punkt informacji turystycznej był zamknięty.
Poszliśmy ścieżką edukacyjną do Jeziora Hańcza. Przebiega ona przez teren prywatny i na jej końcu zapłaciliśmy po 2 zł za przejście. Przy okazji miejscowi gospodarze, już po zainkasowaniu zapłaty, wyrazili swoje zdanie o pracowitości obsługi punktu informacji turystycznej. Delikatnie mówiąc było ono krytyczne. Mijaliśmy malownicze, pełne kwiatów łąki, to był dopiero ogród botaniczny.
Trasa była prosta i niespecjalnie męcząca.
Suwalszczyzna – Jezioro Hańcza
Doszliśmy nad najgłębsze jezioro w Polsce. Na szczęście była tu mapa i postanowiliśmy nie wracać tą samą trasą, czego szczególnie nie lubię, ale pójść dalej do Wodziłek.
Suwalszczyzna – do Wodziłek
Szliśmy więc, mijając kolejne urocze widoki, za każdym zakrętem piękniejsze.
Fotografowaliśmy kwiaty. Nawet chcieliśmy wstąpić na posiłek, bo ta pani zachęcała w sposób bardzo zabawny.
Niestety nie byliśmy jeszcze głodni.
Wodziłki to miejscowość polecana uwadze turystów ze względu na mieszkających tam starowierców.
Schronili się tu uchodząc przed przeładowaniami w carskiej Rosji. Powstanie tego kościoła wiąże się z reformą cerkwi w XVII wieku. Wtedy to część wiernych i duchownych nie zaakceptowała zmian i pozostała przy starych praktykach. Raskolnicy, bo tak ich nazywano z rosyjska, dzielili się sami na dwa odłamy. Czy jeszcze dziś mieszkają tu ludzie kultywujący wiarę przodków ? Niestety cerkiew była zamknięta cztery spusty i nie było tu żadnej informacji, czy kiedykolwiek jest otwarta i na żadne informacje nie można liczyć.
Suwalszczyzna – Do źródeł Szeszupy
Zobaczyliśmy tu, że możemy wrócić do naszego samochodu, idąc ścieżką turystyczną „Do źródeł Szeszupy”.
Udało się nam więc zatoczyć całkiem przyjemne koło.
Zrobiła się zdecydowanie pora obiadu, no i byliśmy tacy mądrzy, że nie wzięliśmy ze sobą wody, więc pojechaliśmy do Jeleniewa do kultowej niegdyś knajpy „Pod Jelonkiem”. To już co prawda zupełnie nie to samo, co kiedyś, ale jednak znowu tu przyjechaliśmy. Dawniej była tu stara spelunka z kilkoma stołami (z dobrym jedzeniem), a teraz zrobiła się elegancka restauracja.
Suwalszczyzna – Stańczyki
Przy obiedzie postanowiliśmy pojechać do Stańczyków, aby zobaczyć słynne wiadukty kolejowe.
Na miejscu okazało się, że 10 lat temu ktoś kupił teren z mostem i teraz płaci się 4 zł od osoby za wejście. Te mosty mają bardzo ciekawą historię. Wybudowane przez Niemców w pierwszych dekadach ubiegłego stulecia miały znaczenie militarne i gospodarcze. Kiedyś jeździły tędy pociągi, dziś w ramach atrakcji można na przykład skoczyć z wiaduktu na bungee.
Suwalszczyzna – Trójstyk granic
Dalej jechaliśmy przez gęstą Puszczę Romincką aż dotarliśmy do punktu, w którym stykają się granice trzech państw – Polski, Rosji i Litwy.
Mieści się on również na terenie prywatnym (2 zł od osoby). Sprawia niesamowite wrażenie, zwłaszcza granica z Rosją z metalowymi płotami. Tablica ostrzega, ze przejście przez bramkę na teren Rosji grozi mandatem na kwotę 500 złotych. Należy więc patrzeć z dozwolonego miejsca.
Suwalszczyzna – Jezioro Czarne
Przejechaliśmy przez Wiżajny i udaliśmy się do Smolnik. Nie dotarliśmy co prawda do Jeziora Jaczno, bo skończyła się asfaltowa droga, a kiedyś ta piaskowa pozostawała wiele do życzenia. Poszliśmy natomiast na plażę nad Jezioro Czarne.
Było sielsko. Siedzieliśmy na pomoście, robiliśmy zdjęcia, no i znów podziwialiśmy. Po powrocie znad jeziora poszliśmy jeszcze zobaczyć panoramę rozciągającą się z punktu widokowego, znajdującego się na terenie prywatnym (2 zł od osoby, bilet normalny).
Widok wart był swojej ceny, właściwe to był wart dużo więcej. No dobrze, ale cieszę się, że było to tylko 2 złote.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy Druskienniki, możecie o ty tu przeczytać.
Jeśli
lubicie podlaskie, zerknijcie tu:
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie
fascynuje Was Polska i chcecie odwiedzić piękne miejsca, kupcie nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
Dodane przez Małgosia dnia 2013-06-15