Druskienniki, tu gdzie przyjeżdżał Piłsudski
Drugi dzień naszego weekendu spędziliśmy na Litwie, a konkretnie w Druskiennikach. Zgodnie z radą naszego miłego gospodarza przekroczyliśmy granicę za miejscowością Rutka Tartak. Tablice informują o projekcie drogi do granicy, współfinansowanym z pieniędzy unijnych. Na razie jest to solidnie utwardzony trakt, ale bez żadnego asfaltu. Można ta drogą spokojnie jechać. Po 2 kilometrach dojeżdża się do tablicy informującej, iż tu jest granica.
Tuż za nią, już po litewskiej stronie, zaczyna się asfalt. Na miejsce trafiliśmy bez trudu, ale muszę przyznać, że posługiwaliśmy się wskazówkami z iphona.
Czytaliśmy trochę o tym uzdrowisku, ale i tak po wyjściu z samochodu zaskoczyło nas powietrze.Druskienniki leżą w lesie i mają bardzo łagodny klimat. Nie odczuwaliśmy gorąca, tylko przyjemne ciepełko, wiaterek był ciepły i leciutki. Nie dziwiło nas, iż był to słynny kurort w II Rzeczypospolitej.
Upodobał go sobie marszałek Piłsudski, który bywał tu regularnie. Niektórzy twierdzą, że uroku dodawała temu miejscu zaprzyjaźniona z marszałkiem lekarka Eugenia Lewicka.
Druskienniki założył król Stanisław August Poniatowski, na mocy jego dekretu w 1794 otrzymało ono status miejscowości leczniczej.
Komunizm nie zdołał zniszczyć uroku uzdrowiska, a obecne działania władz również zmierzają w dobrym kierunku. Zachowały się niektóre drewniane, przedwojenne wille, są odrestaurowane sanatoria, a te nowe, również dobrze wpasowują się w klimat miasta.
Stary park nad Niemnem, który niegdyś nosił imię Józefa Piłsudskiego, jest zadbany, pełno w nim kwiatów. Są też rzeźby.
Po rzece pływają statki spacerowe.
Przy alejkach są przyjemne kawiarnie. Idealne miejsce na spacer lub przejażdżkę na rowerze.
Zastanawialiśmy się, ile czasu trzeba spędzić w Druskiennikach, aby przejść wszystkie trasy spacerowe. Doszliśmy do wniosku, że dużo. Spokojna, a może lekko senna atmosfera najwyraźniej nie udziela się włodarzom miasta. Ostatnio wybudowano dwie całkiem nowe atrakcje: Aquapark i sztuczny stok narciarski.
Chętnych nie brakuje. Słyszy się wszędzie cztery języki: litewski, polski, białoruski i rosyjski. Ale w restauracji kelner chciał rozmawiać tylko po angielsku. Aquapark znajduje się w samym centrum miasta tuż koło deptaku i parku. Natomiast sztuczny stok jest przy wjeździe do miasta.
W Druskiennikach jest też jezioro, można oczywiście popływać po nim łódeczką i karmić wiecznie głodne kaczki.
Druskienniki to przede wszystkim sanatoria. Są tu źródła mineralne, solankowe i borowina. Bardzo podobała nam się przyjazna atmosfera panująca w mieście, brak komercyjnej nachalności. Samochód można było zostawić w wielu miejscach bez płacenia. W niedzielę wszystkie sklepy były otwarte. Jest dużo restauracji ze smacznym jedzeniem. Po kilkugodzinnym pobycie w Druskiennikach byliśmy bardzo odprężeni i zrelaksowani.
I chyba dlatego, aby zepsuć sobie humor, bo człowiek dziwny jest, udaliśmy się do muzeum komunizmu w Parku Grutas.
Obejrzeliśmy duże ilości Leninów i innych, widzieliśmy salę zebrań partyjnych i zjedliśmy posiłek w knajpie, gdzie obsługiwali nas kelnerzy w czerwonych chustach.I to był koniec naszej wycieczki. Czekała nas już tylko droga powrotna do Warszawy.
Jeśli
chcecie przeczytać o innych miejscach na Litwie, zerknijcie tu;
interesuje Was, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie:
lubicie zwiedzać Polskę, kupcie nasz autorski ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższe zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jak z niego skorzystacie.
Booking.com
Dodane przez Małgosia dnia 2013-06-17