Lwów pierwsze wrażenia ze wspaniałego miasta
Lwów odwiedziliśmy przy okazji podróży szlakiem przodków. Byliśmy we wsi Ostrów niedaleko Rawy Ruskiej, widzieliśmy tam cmentarz, ruiny kościoła i budynek stacji kolejowej, ale to wszystko jest tematem na inną opowieść. Z Ostrowa do Lwowa nie jest daleko, nieco ponad godzinę drogi. Na obiad dotarliśmy więc na miejsce i miasto od razu skradło nasze serca.
Lwów pierwsze wrażenia – wieczorny spacer po centrum
Aby dotrzeć do naszego hotelu, musiałam przejechać przez sam środek miasta. Trochę się tego jeżdżenia po Lwowie obawiałam, bo słyszałam o bruku i o specyficznej jeździe Ukraińców. Okazało się, że nie było czego się obawiać, a kierowcy we Lwowie byli całkiem kulturalni i ani razu nie było jakiejś niebezpiecznej sytuacji.
Wieczorny spacer po mieście sprawił nam prawdziwą przyjemność. Lwów okazał się miastem pełnym życia, a w sobotni wieczór liczne kawiarnie i winiarnie były pełne ludzi. Atmosfera miła i serdeczna. Nie spotkaliśmy się ani raz z problemami narodowościowymi, dogadywaliśmy się łamanym polsko-ukraińskim. Każdy, kto znał polski, posługiwał się nim i nie było widać, że czyni to z jakąś niechęcią.
W centrum miasta wspaniałe wrażenie robił pięknie oświetlony gmach opery. To naprawdę wspaniały budynek i sama nie wiem, kiedy wyglądał lepiej: w dzień czy w nocy.
Lwów pierwsze wrażenia – Teatr Wielki
Następnego dnia, dzięki temu, że nie do końca wierzymy informacjom zawartym w przewodnikach, udało nam się obejrzeć teatr w środku. Kupiliśmy bilet wstępu, który kosztował 40 hrywien od osoby i weszliśmy do środka. Wielkie wrażenie robił już sam hol, ale sala widowiskowa, to prawdziwe dzieło sztuki. Scenę zakrywała wspaniała kurtyna, zaprojektowana przez Siemiradzkiego. Wymalowane są na niej sceny z parnasu mające wyobrażać sens życia ludzkiego.
Teatr Wielki Opery i Baletu, bo tak się kiedyś nazywał, powstał w latach 1897-1900, był jednym z najwspanialszych gmachów teatralnych w Europie.
Opis otwarcia
4 października 1900 roku odbyło się uroczyste otwarcie. „Gazeta Lwowska” z 5 października 1900 tak opisywała to wydarzenie: „Nowy gmach dla języka i ducha polskiego zbyt doniosłego jest znaczenia, by nie miał znaleźć oddźwięku w sercach ogółu naszego. To też dziś cisną się doń zwarte tłumu odświętnie przybranych mieszkańców naszego grodu, a pośród tych uroczystych szat widnieją białe sukmany z pod słomianej strzechy. Wszyscy cisną się, chcąc jeżeli już nie w samej uroczystości otwarcia, to przynajmniej obecnością swoją po za jego murami dać dowód swej miłości i szacunku dla przybytku sztuki narodowej, z którego promienie oświaty będą przez wieki rozlewać się, ogrzewać wszystkich i rozświetlać w okół.” (zachowałam pisownię oryginalną). Dalej gazeta wylicza wszystkich zaproszonych gości, opisuje poświęcenie teatru, przytacza tekst przemówień, informuje, że na zakończenie uroczystości odśpiewano kantatę, a potem w ratuszu odbył się bankiet. Do dziś opera jest jednym z architektonicznych symboli miasta.
Lwów pierwsze wrażenia – okolice Pomnika Adama Mickiewicza
Pomnik znajduje się na początku Wałów Hetmańskich, które dziś noszą nazwę prospektu Swobody. Wały zamyka opisany wcześniej gmach opery. Wały powstały w miejscu, z którego zostały usunięte w 1777 roku mury miejskie. Teraz jest tu nadal ładny bulwar. W XIX wieku płynęła tu rzeka Pełtew, dziś znajduje się ona w kanałach pod ulicą i jak się dowiedzieliśmy od taksówkarza, można ją zobaczyć w kawiarni, mieszczącej się w Teatrze Wielkim. Nie mieliśmy już czasu, aby tam wstąpić, następnym razem…
Pomnik Mickiewicza bardzo nam się spodobał. Ze względu na płynącą pod nim rzekę, musiano osadzić go na 13 palach. Pomnik został odsłonięty w 1904 roku i przetrwał bez żadnych uszkodzeń do dzisiejszych czasów. Napisy w języku polskim także się zachowały.
Różowy budynek znajdujący się z prawej strony, to słynny hotel George. Otwarto go w 1901 roku, ale później dobudowano dwa piętra. Początkowo był utrzymany w stylu włoskiego renesansu, później nałożyły się na to elementy secesji i stylu art deco. Lista wybitnych osób, które mieszkały w hotelu jest długa. Znajdują się na niej między innymi: Jan Kiepura, Franciszek Liszt, Ignacy Jan Paderewski, Józef Piłsudski, Henryk Sienkiewicz, Maurice Ravel.
Znajdujący się dalej w kierunku Opery pomnik Tarasa Szewczenki, był ogrodzony płotem, bo w tym właśnie miejscu trwały prace remontowe. Widzieliśmy go tylko z daleka.
Lwów pierwsze wrażenia – kościół i klasztor Jezuitów
Tuż za pomnikiem Tarasa Szewczenki stoi ten właśnie kościół. Wejście do świątyni znajduje się przy ulicy Teatralnej. Dzisiaj jest to grekokatolicka świątynia garnizonowa, dawniej był to kościół jezuicki pod wezwaniem św. Piotra i Pawła. Po 1945 roku został zamknięty i przeznaczony na magazyn książek. Wnętrze przetrwało w całkiem dobrym stanie, o czym mieliśmy okazję przekonać się po wejściu do środka. Na wejście musieliśmy chwilę poczekać, bo właśnie skończyło się nabożeństwo i z kościoła wychodziło mnóstwo wiernych.
Z zewnątrz kościół nawiązuje do rzymskiego kościoła Il Gesu i przypomina krakowski kościół św. Piotra i Pawła. Został wybudowany w stylu barokowym. W środku zachował się jednolity wystrój. Znajdował się tu słynny obraz Matki Boskiej Pocieszenia. W 1946 zabrali go udający się do Polski jezuici. Początkowo był w Krakowie, a teraz znajduje się w ołtarzu kościoła jezuitów we Wrocławiu.
Najbardziej jednak przejmujące były dla nas fotografie młodych żołnierzy, którzy polegli podczas toczących się walk z Rosjanami na wschodzie kraju. Zdjęć tych młodych ludzi było całkiem dużo i to nam przypomniało, że na Ukrainie trwa wojna.
Lwów pierwsze wrażenia – katedra katolicka
Tuż przy Rynku znajduje się inna ważna lwowska świątynia, bazylika archikatedralna Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Jest to jeden z najstarszych kościołów Lwowa. Jego budowę rozpoczęto za czasów Kazimierza Wielkiego w 1370 roku. Został poświęcony w 1405 roku. Po II wojnie światowej arcybiskupi lwowscy zostali usunięci z katedry, powrócili dopiero w 1991 roku.
Wnętrze świątyni zostało odnowione, ale nie mieliśmy okazji przyjrzeć mu się dokładniej, bo właśnie trwało nabożeństwo w języku polskim i kościół po brzegi był wypełniony wiernymi, którzy śpiewali mocnymi, chwytającymi za serce głosami.
Udało nam się wejść do znajdującej się obok katedry kaplicy Boimów. Jest to manierystyczna kaplica grobowa lwowskiej rodziny kupieckiej. Początkowo służyła za mauzoleum rodu Boimów, znajdowało się tu 14 grobowców. Całe wnętrze świątyni pokryto rzeźbami o od przepychu aż oczy bolą. Warto spojrzeć w górę, bo kopuła sprawia wrażenie wyższej niż jest w rzeczywistości. Za wejście do kaplicy zapłaciliśmy 30 hrywien od osoby. Dostaliśmy objaśnienia w języku polskim.
Lwów pierwsze wrażenia – Rynek
Na środku Rynku stoi ratusz i naszym zdaniem wcale tu nie pasuje, jest za duży i nieładny. Dookoła Rynku stoją 44 kamienice, w różnych stylach od renesansu po modernizm. W czterech narożnikach są studnie-fontanny, które przedstawiają postaci mitologiczne: Neptuna, Dianę, Amfitrytę i Adonisa. Od 1998 roku Rynek z całą starówką został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Przez Rynek biegnie linia tramwajowa i trzeba uważać, aby nie wpaść pod tramwaj. Jest to bardzo żywa część miasta, pełno tu nie tylko turystów. My byliśmy zawiedzeni, bo sławna czarna kamienica właśnie przechodzi remont i była cała zasłonięta. Na pocieszenie oglądaliśmy inne, też atrakcyjne.
Żadna restauracja i kawiarnia jakoś specjalnie nas nie zachęciła. Niestety, nie mieliśmy też czasu, aby zwiedzić znajdujące się tu muzea. Ale sam Rynek obeszliśmy dookoła i zrobiliśmy kilka zdjęć.
Lwów pierwsze wrażenia – Katedra Ormiańska
Katedra Ormiańska pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny jest nieco ukryta. Znajduje się między ulicami Ormiańską, Krakowską i Łesi Ukrainki. Wejście znajduje się przy ulicy Krakowskiej.
Katedra Ormiańska jest jednym z najcenniejszych zabytków Lwowa. Została ufundowana przez Ormian w II połowie XIV wieku. Malowidła ścienne zostały wykonane na początku XX wieku. Po II wojnie do 2000 roku pełniła funkcję magazynu obrazów.
Kiedy weszliśmy do środka, akurat zaczynało się nabożeństwo (niedziela). Chór śpiewał pieśń, a księża podchodzili do wiernych, dając im do pocałowania wizerunek Chrystusa. Aby nie przeszkadzać obejrzeliśmy tylko malowidła na ścianach i spojrzeliśmy na wnętrze. Trzeba przyznać, że jest ono malownicze i po pracach renowacyjnych wygląda naprawdę dobrze.
Wychodząc ze świątyni zobaczyliśmy płyty nagrobne w języku polskim. Świadczą one o następującej z czasem polonizacji Ormian.
Lwowskie impresje
Ktoś może zapytać – no ale dlaczego tam się wam w tym Lwowie podobało ? Czy łatwo odpowiedzieć na takie pytanie? Chyba nie. Podobało nam się to, iż panuje tam naprawdę miła atmosfera, także i to, że miasto fragmentami do złudzenia przypomina Kraków. Wrażenie zrobiły na nas pełne kościoły i żarliwie modlący się ludzie, ale i to, iż obok siebie stoją trzy katedry.
Z pewnością także i we Lwowie nie brakuje konfliktów i nie wszystko jest sielanką, ale wyjeżdżając z miasta biegnącymi po wzgórzach uliczkami wiedzieliśmy, ze tam wrócimy.. Może dlatego, że polski śpiew w łacińskiej katedrze powoduje, iż w oku kręci się łza. A może i dlatego, ze dania kuchni regionalnej podawane w lwowskich restauracjach, to te same barszcze i pierogi, które można zjeść w Krakowie i Warszawie. Może i dlatego, iż uliczny grajek siedzący na progu kamienicy na lwowskim rynku śpiewał przy akompaniamencie akordeonu polską piosenkę „jeśli urodzić bym się miał drugi raz, to tylko we Lwowie”. Śpiewał po ukraińsku.
Lwów pierwsze wrażenia – jedzenie
Podczas naszej wycieczki zanotowaliśmy jedną porażkę kulinarną. Udaliśmy się do przeszklonej restauracji na Placu Swobody, niedaleko gmachu Opery. Zupy podano nam zimne, pierogów i innych dań regionalnych nie było, a kelnerka wyglądała na zmęczoną. Nasz obiad skończyliśmy na zupie i poszliśmy dalej szukać lokalu. Trafiliśmy do restauracji „Borszcz”. Tu było lepiej, pierogi smaczne, a barszcz ciepły. Swoistą atrakcją była możliwość zamówienia samogonu. Marcin z tej atrakcji skorzystał i chwalił sobie.
Byliśmy jeszcze w sympatycznej kawiarni przy katedrze katolickiej. Kawa była pyszna, a strudel znakomity.
Nie odwiedziliśmy polecanej przez taksówkarza „Puzatej chaty”. Może następnym razem.
Spaliśmy w hotelu Nota Bene, który znajdował się trzy kilometry od centrum. Jakość do ceny kształtowała się korzystnie, obsługa była miła, mieliśmy parking i dobre śniadanie, a do centrum jeździliśmy taksówką.
I na koniec jedna uwaga: dopiero po odwiedzeniu Lwowa zrozumiałam dawnych jego mieszkańców, którzy z takim sentymentem wspominali swoje miasta. Jest ono faktycznie magiczne.
Jeśli
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
interesują Was ciekawe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com