Księżna Daisy w Pszczynie
Pisałam wam już o księżnej Daisy przy okazji relacji z Książa. Także wtedy obiecywałam, że odwiedzę Pszczynę, kolejną posiadłość rodową męża Daisy Hansa Hochberg von Pless. Minęło trochę czasu, skończyła się niestety wystawa przedstawiająca klejnoty Daisy, ale w końcu do Pszczyny dotarliśmy i było warto.
Z zewnątrz może lepiej prezentuje się zamek w Książu, ale za to wnętrze w Pszczynie jest bezkonkurencyjne. Tu się wszystko zachowało, nawet tapeta w dwóch pokojach. Najładniejsze są same pokoje , meble, żyrandole i inne elementy dekoracyjne. Nas nie zachwyciły obrazy, ale i tak całość prezentowała się wspaniale. Trochę jak przez dziurkę od klucza obserwowaliśmy schyłek pewnej epoki.
Księżna Daisy w Pszczynie – opowieść Daisy
Z opowieści toczonej w audio-guidzie dowiedzieliśmy się szczegółów o poszczególnych pokojach i zgromadzonych w nich przedmiotów. Czasami głos oddawano „księżnej Daisy”, która na kartach swego dziennika pisała o swojej niechęci do Pszczyny, ponad którą zawsze przekładała Książ. Zabawny jest charakterystyczny angielski akcent kobiety odczytującej dzienniki.
„Gdy przyjechałam do Pszczyny, zobaczyłam tam wspaniały, biały pałac, zbudowany przez mojego teścia około 1870 roku w miejscu, gdzie wcześniej stał już podobny. Jest on bardzo francuski, tak jak większość, dużych, niemieckich domów z tamtego okresu. Urządzono go dość brzydkimi, ciężkimi i nazbyt złoconymi meblami, co niby miało być w stylu francuskim, a tak naprawdę nie było niczym innym jak tylko zwykłą niemczyzną. Były tam liczne tarasy, rozległe ogrody oraz wiele rzeźb bez wyrazu. Dużo paradnego, ciężkiego luksusu, za to żadnego komfortu czy wygody i ani jednej łazienki.” – taki opis Pszczyny można przeczytać we wspomnianych dziennikach.
Księżna Daisy w Pszczynie – komnaty
Bardzo żałowaliśmy, że pokój dzienny Daisy można było zobaczyć tylko z daleka, a do pozostałych jej pomieszczeń zwiedzający nie są wpuszczani ze względu na ich niewielkie rozmiary. Mamy coś wspólnego, bo ja też nie lubię dużych pokoi.
Za to pokoje księcia Hansa… mogliśmy obejrzeć dokładnie. Słuchaliśmy też fragmentów jego listów z Paryża, w których pisał o kupowaniu mebli, żyrandoli i innych przedmiotów, które teraz oglądaliśmy. Książę był zapalonym myśliwym, świadczyły o tym różne „elementy dekoracyjne” w postaci rogów, czaszek i wypchanych zwierząt. Musiał mieć dziwną psychikę, bo ja w tym towarzystwie czułabym się co najmniej nieswojo.
Księżna Daisy w Pszczynie – wystawy czasowe
Oprócz wystaw stałych obejrzeliśmy trzy wystawy czasowe. Pierwsza pokazywała emaliowane portrety. Druga meble i przedmioty, które nie zmieściły w zwiedzanych komnatach, a trzecia, moim zdaniem najciekawsza, fotografie księżnej Daisy, jej rodziny i przyjaciół. Były też księgi pamiątkowe gości.
Obejrzeliśmy też stajnie, choć bez koni wyglądały trochę dziwnie. Ale od czego jest wyobraźnia.
Księżna Daisy w Pszczynie – stajnie i ogród
Park jest bardzo ładny i widać było, że dobrze służy mieszkańcom miasta. Nam niestety w zwiedzaniu trochę przeszkadzał padający deszcz. Widać było świat budzący się do życia po zimowym śnie.
W Pszczynie jest też ładny rynek z ławką z posągiem księżnej Daisy.
W Rynku mieści się restauracja „Frykówka”, w której zjedliśmy obiad. Marcin zamówił jego śląską wersję i bardzo mu ona smakowała.
Tekst pochodzi jeszcze ze starej strony, zawieruszył się i nie został opublikowany na nowej. Najwyższa pora, aby to małe zaniedbanie nadrobić.
Jeśli
lubicie Śląsk, zerknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
interesują Was ciekawe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com