Krakowskie impresje, czyli o Krakowie w pełni sezonu
Jak już zdążyliście zauważyć przeglądając nasz facebook, weekend spędziliśmy w Krakowie. Poprzednio byliśmy tam w styczniu i w lutym. Czas więc na Krakowskie impresje.
Krakowskie impresje – tłok
Tym razem było bardzo tłoczno, ale tylko w miejscach obleganych przez turystów. Pełna ludzi była ulica Floriańska, Rynek, Grodzka i Wawel, czyli Droga Królewska. Kraków dobrze radzi sobie z tym natłokiem turystów. No, może czasem naganiacze zachęcający do zwiedzania w meleksach byli zbyt nachalni, ale w sumie dało się przeżyć. Najbardziej zdziwiły nas konie udekorowane na biednych łbach jakimiś cyrkowymi dekoracjami.
Aż dziwne, że się przeciwko temu nie buntowały.
Krakowskie impresje – kawiarnie
Kawiarnie wystawiły stoliki na zewnątrz i można było zająć miejsce przodem do Rynku, co też na początek uczyniliśmy. Stolik z rzeźbą Piotra Skrzyneckiego wzbudził w nas nostalgiczne wspomnienia.
Oboje pamiętaliśmy Skrzyneckiego, który w tej knajpie przesiadywał. W kramach w Sukiennicach właściwie to, co zwykle i bardzo dobrze, bo gdzieś pamiątki z Polski turysta kupić musi.
Krakowskie impresje – no i trochę Górali
W pewnym momencie usłyszeliśmy góralską muzykę. Okazało się, że trafiliśmy na prezentację Podbeskidzia.
Były stoiska z różnymi regionalnymi wyrobami, a także bezpłatne folderki, które w dużej ilości pobraliśmy. Przydadzą się na kolejne wycieczki. Po zimowej porażkowej wizycie w „Jamie Michalika” na obiad poszliśmy do nieznanej nam włoskiej knajpy Corleone przy ulicy Poselskiej.
Chyba zbawili nas tu dwaj gangsterzy, ale oczywiście sprawdziliśmy recenzje i menu przed zarezerwowaniem stolika. Nie zawiedliśmy się, wszystkie potrawy były smaczne, a obsługa miła.
Krakowskie impresje – Wawel
Odwiedziliśmy też Wawel, powstały tu kawiarenki z ładnym widokiem na pobliskie górki i te „prawdziwe” – Beskidy. Do środka wejdziemy o innej porze roku, bez tłumu współzwiedzających.
Na Wiśle oglądaliśmy pływające statki,
obiecując sobie, że kiedyś wybierzemy się na taką wycieczkę.
Planty
Wróciliśmy Plantami pod uniwersytet, który właśnie jest odnawiany, więc go nie sfotografowaliśmy, bo nie wyglądałby dobrze. Idąc szlakiem naszej odległej młodości, odwiedziliśmy Plac Sikorskiego, gdzie kiedyś mieszkaliśmy i Błonia.
Chcieliśmy tylko przejść się po tej największej miejskiej łące, ale nie mogliśmy się powstrzymać i weszliśmy do Muzeum Narodowego. Zdążyliśmy zobaczyć trzy wystawy – surrealistycznych dzieł Matty, fotografii mody i wreszcie sztuki polskiej XX wieku.
Tę ostatnią raczej pobieżnie. Bardzo żałowaliśmy, że nie mieliśmy więcej czasu ani siły. Cała wycieczka wraz z czasem na obiad zajęła nam 8 godzin. A jeszcze zwiedziliśmy od wewnątrz Barbakan. To całkiem dobry pomysł na oglądanie miasta.
Jeśli
lubicie Kraków, wszystkie wpisy znajdziecie tu.
chcecie wiedzieć, co się u nas dzieje, śledźcie nas na Facebooku i Instastory;
fascynuje Was poznawanie Polski, kupcie nasz ebook, więcej szczegółów na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.comDodane przez Małgosia dnia 2013-08-27