Knossos niesamowite ruiny, pyszne jedzenie i trochę plaży
Dziennik z podróży na Kretę 19.06.2021
Wczoraj w Muzeum Archeologicznym oglądaliśmy przedmioty pochodzące z pałacu w Knosos. Nie powiem, że właśnie dlatego zdecydowaliśmy się zobaczyć ruiny, takie plany mieliśmy, ale cuda, na które patrzyliśmy, utwierdziły nas w przekonaniu, iż to dobry pomysł.
Knossos pałac – skąd się wziął i co o nim wiadomo
Pałac króla Minosa (zgodnie z legendą) był centrum pierwszej europejskiej cywilizacji. Składał się z 1500 pomieszczeń umieszczonych na pięciu kondygnacjach. W rzeczywistości było to centrum potężnego państwa. W 7000 roku p.n.e. MInojczycy wybudowali na tutejszym wzgórzu pierwszą osadę, jej ślady istnieją do dziś. Pierwszy tzw. stary pałac wzniesiono w roku 2000 p.n.e. Około 300 lat później zniszczyło go trzęsienie ziemi, ale wkrótce został odbudowany. Ten nowy pałac przetrwał do 1450 roku p.n.e. Zniszczyło go kolejne trzęsienie ziemi, a sto lat później całkowicie legł w gruzach.
Pałac w Knossos był bardzo nowoczesny jak na swoje czasy. Funkcjonował tu system hydrauliczny, za pomocą którego do pałacu dostarczano świeżą wodę i odprowadzano ścieki. Pod całym pałacem istnie skomplikowany system rur i kanałów. Jego elementy przetrwały do naszych czasów. Początkowo wodę czerpano ze źródła znajdującego się na pałacowym wzgórzu, gromadzono też deszczówkę. Ale kiedy okazało się to niewystarczające wybudowano akwedukt do źródeł na górze Juchtas.
Knossos pałac – odkrycie po wiekach
Ruiny pałacu odkrył w 1878 roku Minos Kalokairinos, prawnik, antykwariusz i archeolog amator. Prace wykopaliskowe na dużą skalę rozpoczął w 1900 roku Arthur Evans. W ciągu kolejnych lat odsłonił to, co się dało, a resztę zrekonstruował. Wykorzystał do tego beton, aby odtworzyć imitację elementów drewnianych i stropów. Evans też z powodu małej znajomości czasów minojskich podczas rekonstrukcji posługiwał się własną wyobraźnią. Później naukowcy zarzucali mu, że zrekonstruował pomieszczenia, których w rzeczywistości nie było.
Freski w dzisiejszych ruinach są kopiami (dość marnymi), oryginały znajdują się w Muzeum Archeologicznym. Evans umieszczał je zwykle (choć nie zawsze) tam, gdzie znalazł, ale niekoniecznie było to właściwe miejsce, bo przecież pałac, a właściwie pałace zniszczyły kolejne trzęsienia ziemi.
Knossos – nasze zwiedzanie
W internecie przeczytaliśmy, że do Knossos z Heraklionu jedzie się autobusem ponad 35 minut, a taksówką tylko 15. Pojechaliśmy więc w jedną stronę taksówką, a w drugą autobusem. Okazało się, że obydwa środki lokomocji pokonują tę trasę w porównywalnym czasie.
Na miejscu byliśmy dość wcześnie. Nie było jeszcze wielu ludzi, ale upał i owszem już dokuczał. Obejrzeliśmy poszczególne, domniemane skrzydła pałacu. Stwierdziliśmy, że betonowe uzupełnienia nie wyglądają najlepiej. Zadumaliśmy się nad historią. Niesamowita musiała być cywilizacja, która zostawiła po sobie tak ogromne gmaszysko.
Na koniec przeszliśmy jeszcze kawałek drogi najstarszą, brukowaną drogą w Europie. Prowadziła z pałacu do willi i miała ponad dwa kilometry. Szkoda, że dziś do dawnej willi nie można dojść, ale może kiedyś i ten minojski zabytek zostanie udostępniony do zwiedzania.
Latem ruiny można zwiedzać od 8 do 20, a zimą do 17.
Korzystaliśmy z łączonego biletu, który obejmował pałac i muzeum archeologiczne i kosztował 20 euro.
W jedną stronę jechaliśmy taksówką – 12 euro; wracaliśmy autobusem miejskim, miał numer 20, bilet kupiliśmy w kiosku, kosztował 1,5 euro.
Ruiny leżą na wzgórzu i jest tam gorąco, warto mieć ze sobą wodę, ale gdyście o niej zapomnieli na miejscu jest restauracja.
Plaża
Autobusem miejskim pojechaliśmy na plażę w miejscowości Ammoudara (numer 6 z Placu Eleftherias), przystanek jest koło kiosku). Autobus po pewnym czasie skręca nad morze i gdzieś tam trzeba wysiąść. Plaża jest długa, ma 6 kilometrów, można do niej dojść z różnych miejsc. My wysiedliśmy trochę za daleko, przy kortach tenisowych i kiedy już wybraliśmy wygodne leżaki, okazało się, że jesteśmy na plaży hotelowej. Musieliśmy się więc pożegnać (z leżakami) i poszliśmy dalej na miejską plażę.
Wybraliśmy kolejne leżaki (mniej wygodne, ale w dalszym ciągu spoko) i czekaliśmy, co dalej. Przyszedł kelner roznoszący napoje i powiedział, że albo płacimy 3,5 euro za leżak, albo zamawiamy coś u niego. Zamówiliśmy piwo, zapłaciliśmy 7 euro. I tak nas rozpijają w tej Grecji. Woda ma 23 stopni i jest naprawdę ciepła. Marcin kąpał się trzy razy, ja zaś patrzyłam, bo mam trudność z pierwszym wejściem do wody, ale mam nadzieję, że już się wystarczająco oswoiłam.
Jedzenie
W południe zjedliśmy sałatki, w centrum miasta, restauracji Central. To ta sama restauracja, której nazwy nie mogłam sobie przypomnieć. Zjadłam pierwszą na Krecie sałatkę grecką. Była smaczna.
Wieczorem zaś byliśmy w restauracji nad morzem z pięknym widokiem „Kazoual”. Jedzenie było równie pyszne, zdjęć nie mam, bo za szybko zabraliśmy się za jedzenie. I oczywiście atmosfera też wspaniała, a zachód słońca jeszcze piękniejszy.
Jeśli chcecie
- dowiedzieć się o innych ciekawych miejscach w Europie, zajrzyjcie tu
- zwiedzić z nami Ateny, zerknijcie na ten wpis
- na bieżąco śledzić naszą podróż po Krecie, wejdźcie na nasz Instagram i Facebook
- Jeśli tekst się podobał udostępnijcie go innym, zostawcie komentarz, będzie nam miło.
- jeśli lubicie podróżować po Polsce, poszukajcie swojego miejsca. Pomoże Wam w tym nasz ebook, kupcie go, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższy obrazek przeniesiecie się do naszego sklepu.
Noclegi w Heraklionie, link jest afiliacyjny, będzie nam milo, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com