
Zwiedzanie Stralsundu, czyli od zabytków do oceanarium
Jest takie miasto, w którym stare miasto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury, leży nad morzem, ma wspaniałe muzea morskie, łącznie z oceanarium, a mimo to liczba mieszkańców zmniejszyła do poziomu z lat 50-tych. To Straslund. Widzieliśmy jego kościelne wieże w drodze na Rugię. Postanowiliśmy przyjechać specjalnie właśnie tu i muszę przyznać, że zwiedzanie Stralsundu to był dobry pomysł.
Zwiedzanie Stralsundu – Rynek i okolice
Rynek robi naprawdę duże wrażenie, przede wszystkim swoim niezwykłym ratuszem z „ażurową” ścianą, galerią wewnątrz i połączeniem z kościołem.

Wokół Rynku znajdują się kamieniczki ze wszystkich chyba epok oraz całkiem nowoczesna fontanna. Jest tu biuro informacji turystycznej oraz restauracje i kawiarnie.

Zwiedzanie Stralsundu – kościół św. Mikołaja
W pasażu można kupić regionalne produkty i czekoladę. Stąd też widać wspaniały portal kościoła pod wezwaniem św.Mikołaja.

Jego wnętrze jest właśnie odnawiane i wstęp do środka kosztuje 2 euro, w zamian dostajemy folder z informacjami, była też wersja polskojęzyczna. W środku nawet nie trzeba zbyt dużej wyobraźni, aby zobaczyć kościół po renowacji.


Będzie naprawdę wspaniały. Dziś warto zwrócić uwagę na podobno najstarszy zegar w Europie.

Duże wrażenie robi też XIII-wieczna rzeźba

oraz wspaniałe drzwi.

Ołtarz jest zniszczony, ale po renowacji pewnie odzyska dawną świetność.

Zwiedzanie Stralsundu – inne kościoły
W Straslundzie są jeszcze dwa inne zabytkowe kościoły opisywane we wszelkich folderach: św. Jakuba i Najświętszej Marii Panny. Oba w dość znacznym stopniu zdewastowane, jeden jest odnawiany, a drugim mieści się jakaś sala wystawowa.


Oceanarium
Odwiedziliśmy oceanarium, może nie tak imponujące jak w Walencji czy Lizbonie, ale całkiem miłe. Przez poszczególne sale prowadziła pomarańczowa linia i to wzdłuż niej należało kontynuować zwiedzanie. Oceanarium było poświęcone w dużej mierze Morzu Bałtyckiemu, dostarczało wielu informacji na jego temat, w akwariach pływały ryby, które można spotka w pobliskich wodach.

Marcinowi najbardziej podobały się pingwiny, znajdujące się na tarasie, jeden z powagą patrzył na zwiedzających.

Dwa inne zajmowały się sobą, a kolejny wykonywał rozmaite akrobacje wodne.

W ostatniej sali była pogadanka o wielorybach. Te olbrzymy wisiały pod sufitem (to były oczywiście tylko modele…), a zwiedzający leżeli na leżakach i patrzyli w górę. Ci, którzy jedli wcześniej stek z wieloryba mieli mieć wyrzuty sumienia.
Muzeum Morskie

W znajdującym się tylko kilkaset metrów od rynku Muzeum Morskim ciekawe były przede wszystkim akwaria. Te z tropikalnymi rybkami sprawiały przyjemność swoimi kolorami. Ale największym przebojem było wielkie akwarium z olbrzymimi żółwiami i małymi rekinami.

Muzeum mieści się w dawnym klasztorze, co samo w sobie też jest ciekawe.

Tu, z kolei pogadanka uświadamiająca dotyczyła rekinów.

Jesteśmy chyba bardzo nieczuli, bo na obiad zjedliśmy świetne danie, składające się z sandacza, dorsza i łososia, wszystkie ryby pochodziły z miejscowych wód. Przez okna oglądaliśmy zatokę z żaglówkami i statki spacerowe. No i zupełnie nie wiemy, dlaczego wyjechało stąd tak wielu mieszkańców.

Jeśli
chcecie przeczytać o innych miejscach w Niemczech, zerknijcie tu;
interesuje Was, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie:
lubicie zwiedzać Polskę, kupcie nasz autorski ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższe zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jak z niego skorzystacie.
Spaliśmy w Świnoujściu.
Booking.com
Dodane przez Małgosia dnia 2013-09-29

