Zamek w Kórniku, o tureckich fascynacjach
Zamek w Kórniku pamiętałam ze szkolnej wycieczki (pozdrawiam wszystkich, którzy ze mną tam byli) i zapamiętałam na długo. Ciągle nudziłam Marcinowi, że musimy tam pojechać. No i w końcu pojechaliśmy. Obróciliśmy w jeden dzień, robiąc 650 kilometrów, ale dzięki autostradzie nie zajęło nam to zbyt dużo czasu. (zjazd z A2 na węźle Poznań Centrum).
Kiedy zbliżaliśmy się na miejsce zaczynałam się obawiać, czy rzeczywistość okaże się taka, jak wspomnienia. Ale nie zawiodłam się. Tym razem też mi się w Kórniku podobało. Wnętrze jest unikatowe, bo zachowało się jego oryginalne wyposażenie. Możemy sobie wyobrazić, że właściciele tylko na chwilę wyjechali.
Zamek zwiedza się samodzielnie, warto kupić przewodnik, bo są w nim opisane wszystkie sale i interesujące przedmioty. Zwiedza się w specjalnych filcowych kapciach.
Zamek w Kórniku i jego dawni mieszkańcy
Na samym wstępie obejrzeliśmy gabinet pana domu, czyli najpierw Jana Działyńskiego, a potem Władysława Zamoyskiego.
Pierwszy z nich udał się w podróż na Wschód. Zaraz po powrocie brał udział w powstaniu styczniowym, zagrożony karą śmierci przebywał w Paryżu. Po uzyskaniu amnestii wrócił do Polski i zamieszkał w Kórniku. Był bibliofilem, któremu kórnicka biblioteka zawdzięcza swoją świetność. Zajmował się działalnością społeczną, nie należąc jednak do żadnej partii. Dzięki jego pomocy powstał w Poznaniu Bank Włościański. Sprowadzał do Polski egzotyczne drzewa i krzewy, za jego czasów park kórnicki liczył 1500 gatunków. Był ostatnim z rodu Działyńskich, Kórnik przekazał w testamencie swojemu siostrzeńcowi Władysławowi Zamoyskiemu.
Władysław Zamoyski
Zamoyski po skończeniu szkoły średniej w Paryżu czterokrotnie starał się dostać na studia na politechnice paryskiej, jednak bez powodzenia. Jako przedstawiciel Francji pojechał na wystawę do Sydney. Zwiedził też Oceanię, a potem udał się do Stanów Zjednoczonych. Po powrocie do kraju zamieszkał w Kórniku, ale wkrótce jako obywatel francuski musiał go opuścić. Mógł tu wrócić dopiero po zakończeniu I wojny światowej.
W 1889 r. stał się właścicielem Zakopanego. Zasłynął tu jako twórca wielu inicjatyw za co otrzymał tytuł honorowego obywatela miasta. Ale wracajmy do Kórnika, bo to właśnie Zamoyski wraz z matką założył Fundację Zakłady Kórnickie, za pośrednictwem której przekazał cały swój majątek Narodowi Polskiemu. Zamoyski żył bardzo ascetycznie, wszystkie pieniądze przekazywał na cele społeczne.
Zamek w Kórniku – zwiedzanie
W gabinecie zwróćcie uwagę na wspaniałą podłogę. Jest wykonana z korzenia brzozy, mahoniu i orzecha. Wygląda jak dywan. Dziecinne mebelki oraz wspaniałe szafy gdańskie zwróciły naszą uwagę w pokoju generałowe, czyli matki Władysława Zamoyskiego. W salonie na pewno zauważycie pasiaste fotele i stół obrotowy. Fotele, jak przeczytaliśmy, zostały obite wełnianą tkaniną wyrabianą wówczas w okolicach Kórnika. Podnieście głowę w sali jadalnej, bo jest tu jest wspaniały sufit kasetonowy z herbami rycerstwa polskiego. Został on wykonany w oparciu o dzieło Długosza. Z tyłu sali stoi oryginalna prasa do bielizny. No i oczywiście wisi tu portret tutejszej Białej Damy, czyli Teofili z Działyńskich Szołdrskiej-Potulickiej, która według legendy ożywa nocą i wizytuje swoje majątki.
Tureckie fascynacje
W pokoju Marii Zamoyskiej (siostra Władysława) zwróciliśmy uwagę na arabskich napis na suficie, który znaczy: „Nie ma zwycięzcy ponad Boga”, moglibyśmy się go spodziewać raczej w kraju muzułmańskim, a nie w katolickiej Polsce. Okazuje się, że to Tytus Działyński(ojciec Jana) w taki sposób chciał pokazać swoje sympatie dla Turcji, która jako jedyne państwo nie uznała zaborów. Zanim ujrzymy ze zdziwieniem salę mauretańską, czas na zakątek myśliwski i nie omijajcie go szerokim łukiem, bo oprócz rogów są tu też pamiątki etnograficzne przywiezione z podróży przez Władysława Zamoyskiego. Między innymi jest tu kamienna figurka obrzędowa z mężczyzną i kobietą, pochodząca z Papui Nowej Gwinei z okresu około 2000 lat p.n.e.
Sala mauretańska
Po fantastycznych, ale śliskich schodach w swoich za dużych kapciach wdrapaliśmy się na piętro, a tam pełne zaskoczenie – sala mauretańska. Tytus Działyński przeznaczył ją na bibliotekę, a jego syn Jan urządził w niej salę ekspozycyjną. Architektura sali nawiązuje do Alhambry w Grenadzie. Ja co prawda wolę oryginał i nie będę w tym chyba odosobniona, ale pomysł to był całkiem ciekawy. Obejrzeliśmy dokładnie całą mieszaninę eksponatów, poczynając od wojskowych, poprzez porcelanę i pamiątki rodzinne, kończąc na kościelnych ze srebrnym ołtarzem włącznie.
Zobaczyliśmy jeszcze wystawę „Tureckie fascynacje Działyńskich i Zamoyskich”. Są tu tablice informacyjne i różnego rodzaju pamiątki. Na nas największe wrażenie zrobił namiot, który prawdopodobnie generałowi Zamoyskiemu służył za mieszkanie w Turcji, gdzie przebywał podczas wojny krymskiej. Podobały nam się też stare przewodniki turystyczne po Turcji.
Zeszliśmy po schodach, na szczęście już bez kapci i poszliśmy zobaczyć powozownię. Kolekcja powozów liczy cztery sztuki, ale warto tu zajrzeć.
Zamek w Kórniku i jego otoczenie
A potem spacerowaliśmy po arboretum, w którym jest obecnie 3000 drzew i krzewów.
W poszukiwaniu obiadu ruszyliśmy do rynku, ale dwie restauracje, które tam znaleźliśmy za bardzo przypominały nam czasy PRL-u, a nie jest to najlepsze skojarzenie. Postanowiliśmy więc pospacerować nad jeziorem, licząc że może przy świeżo wybudowanej promenadzie znajdzie się jakiś lokal gastronomiczny. Znaleźliśmy jedynie pomnik Wisławy Szymborskiej, bo jak później doczytaliśmy poetka urodziła się w tych okolicach, a jej ojciec był zarządcą dóbr Zamoyskiego.
Na obiad pojechaliśmy do sąsiedniego Bnina, który dziś administracyjnie jest częścią Kórnika. Zdecydowaliśmy się na pizzę, która naprawdę była bardzo smaczna.
Zamek w Kórniku – nasze rady:
- – warto zobaczyć Kórnik,
- – obejrzyjcie zamek ze wszystkich stron (od strony parku, wygląda nawet lepiej niż od frontu,
- – kupcie oprócz biletu przewodnik, bo opisuje dokładnie to, co się ogląda,
- – pospacerujcie w parku, ale też nad jeziorem,
- – na to wszystko zarezerwujecie sobie kilka godzin, bo nie warto się spieszyć
- – trzymajcie się poręczy wchodząc w kapciach na piętro
- – niedaleko znajduje się pałac w Rogalinie, jeśli macie czas jeźdźcie tam, bo warto
- Spać można w Poznaniu. Tu macie aktualne promocje.
Jeśli
chcecie odwiedzić więcej miejsc w Wielkopolsce, zerknijcie tu;
interesuje Was, co na bieżąco u nas słychać, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie.
Jeśli lubicie jeździć po Polsce, kupcie naszą książkę, szczegóły na jej temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.