
Zamek w Gołuchowie, czyli trochę Francji w Polsce
Zamek w Gołuchowie – Izabela z Czartoryskich Działyńska
Każdy kto tu był, wie, że warto go zwiedzić. Trzeba też przeznaczyć trochę czasu na pobyt w parku. Z zewnątrz zamek przypomina te znad Loary. Obecny wygląd zawdzięcza Izabeli z Czartoryskich Działyńskiej. Przebudowa na dawną francuską modłę miała miejsce w XIX wieku. Korzystano z planów znanego francuskiego architekta Viollet- le – Duca. To ten właśnie człowiek przebudował francuskie miasteczko Carcasonne, tworząc jedną z turystycznych atrakcji Francji. Historia gołuchowskiego zamku sięga jednak kilku stuleci wstecz. Wiele różnych tekstów o Izabeli przeczytałam, szukając materiałów do tego wpisu. Była córką Adama Czartoryskiego, wychowała się w Paryżu. Pewnego pięknego dnia zmuszono ją do poślubienia Jana Działyńskiego.




Według większości przekazów małżeństwo było nieszczęśliwe i pozostało nieskonsumowane. Oprócz wzajemnej niechęci małżonków, przyczyn tego doszukiwano się w homoseksualizmie obojga lub jednego z nich. W każdym razie dzieci nie mieli. Izabela bardzo źle czuła się w Wielkopolsce i chyba dawała to odczuć rodzinie męża, bo nie cieszyła się jej względami. Gołuchów był prezentem ślubnym od Tytusa Działyńskiego (ojca Jana). Znajdował się w dość opłakanym stanie. Jan Działyński zaangażował się w organizację powstania styczniowego na terenie Wielkopolski i pożyczył od Izabeli na ten cel sumę tak dużą, że później w ramach spłaty długu przepisał na nią posiadłość w Gołuchowie. Izabela wyremontowała zamek i zaczęła gromadzić dzieła sztuki. Pasja kolekcjonerska zbliżyła ponoć małżonków.
Przed wojną było tu muzeum z cenną kolekcją waz i naczyń antycznych.
Podczas II wojny kolekcja została zrabowana, ale w 1956 roku jej część została odzyskana. Miłośników gołuchowskiego zamku oburza, że większość przedmiotów trafiła do Muzeum Narodowego w Warszawie.
Zamek w Gołuchowie – zwiedzanie
Zwiedzanie zaczyna się od parteru, a właściwie piwnic, ale najpierw trzeba wejść na dziedziniec. Mieliśmy z tym problem, bo drzwi były zamknięte. Turyści wpuszczani są do środka co pół godziny. Kolejne nasze zdziwienie wywołał sposób oprowadzania po zamku, bo chodzi się z przewodnikiem, który nic nie mówił. Otwiera tylko poszczególne sale, a turyści muszą sobie radzić sami. Chyba pierwszy raz podczas naszych licznych wycieczek spotkaliśmy się z takim sposobem prezentowania ekspozycji.
Wnętrza są ładne. Na dole podziwialiśmy resztki słynnej kolekcji waz i naczyń antycznych oraz salę starożytności, a niej lustro etruskie. Była jeszcze dawna sypialnia księżnej Małgorzaty i pokoje gotyckie. Na piętrze podobała nam się sala portretu staropolskiego.







Park
Pozostały czas przeznaczyliśmy na zwiedzanie parku, a było co zwiedzać, bo park liczy blisko 160 ha powierzchni i rośnie w nim około 600 gatunków drzew i krzewów. Te 160 hektarów to naprawdę dużo – to 4 razy więcej prawie niż mają krakowskie Błonia. Pogoda była piękna, więc chodziliśmy alejkami i podziwialiśmy piękne rośliny. Spotkaliśmy pawie siedzące wysoko na drzewie, a potem udało nam się zobaczyć jak sfruwają na dół. Pierwszy raz w życiu widzieliśmy fruwającego pawia.





Poszliśmy też do zagrody żubrów, ale jak wiadomo, są to zwierzęta, które mają zwiedzających w nosie, więc tylko z daleka na nie popatrzyliśmy. Bliżej stały koniki polskie, zjadające właśnie obiad. Ale stanowczo bardziej nam się podobały fruwające pawie.


Do Gołuchowa warto więc przyjechać po to by zobaczyć kawałek „francuskiej” architektury i zobaczyć niezwykły park. Jeśli zaś ktoś myśli o noclegu w zamku, to…nie jest to możliwe. Owszem, na najwyższej kondygnacji znajdują się pokoje w których można nocować, ale są dla „lepszych” gości. Tak to z dość rozbrajającą szczerością ujęła pani otwierająca nam pokoje zamkowe. Ci lepsi goście, to pracownicy muzeum z Poznania na przykład. I tak na koniec pozbawiliśmy Was marzenia, ale do Gołuchowa jedźcie koniecznie.
Jeśli
chcecie odwiedzić więcej miejsc w Wielkopolsce, zerknijcie tu;
interesuje Was, co na bieżąco u nas słychać, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie.
Jeśli lubicie jeździć po Polsce, kupcie naszą książkę, szczegóły na jej temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Booking.com

