Czy warto odwiedzić zamek w Golubiu-Dobrzyniu
Tytuł jest i nie jest przewrotny. Dlaczego? A to już cała historia i już się na niej skupiam. Zamek w Golubiu-Dobrzyniu góruje nad miastem, choć dojazd do niego nie jest oczywisty. Rozumiem, że jak ktoś mieszka, to przecież wie, ale umówmy się jakiś drogowskaz turystom się należy. My wjechaliśmy w zamkniętą uliczkę pod zamkiem i musiałam się męczyć z nawracaniem. Trzeba po prostu jechać pod górę, a potem skręcić w lewo i wjechać na parking. Dobrze poradziła sobie z tym nasza aplikacja. Spytacie, skąd wobec tego wzięła się ta zamknięta ulica? Ano, nie posłuchaliśmy aplikacji…
Od zewnątrz zamek w Golubiu-Dobrzyniu sprawia fantastyczne wrażenie, zwłaszcza renesansowe dekoracje dodają mu swoistego uroku. Sam dziedziniec jakoś specjalnie nas nie zachwycił, a wnętrza, zależy które. Oczywiście zamek jest w znacznym stopniu odbudowany, co niestety widać.
Zamek w Golubiu-Dobrzyniu – trochę historii
Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze lubię wiedzieć, co zwiedzam. Zamek wybudowali Krzyżacy na przełomie XIII i XIV wieku. W latach 1329-1333 bezskutecznie próbował go zdobyć Władysław Łokietek. W 1410 został zajęty przez rycerstwo polskie, jednak wkrótce, po podpisaniu pokoju toruńskiego w 1411 roku wrócił do Krzyżaków. Potem znów przechodził z rąk do rąk.
Dla dzisiejszego wyglądu istotne znaczenie miała przebudowa, która miała miejsce w czasie, kiedy zamek należał do Anny Wazówny, wtedy między innymi dodano późnorenesansowe attyki. Wazówna zajmowała się ziołolecznictwem i po raz pierwszy na ziemiach polskich wyhodowano wtedy tytoń, służący do celów leczniczych. Zamek został zniszczony, jak myślicie, kiedy? Oczywiście w czasie wojen szwedzkich. Później remontowany, a w 1920 władze polskie urządziły tu muzeum. Został odbudowany i odrestaurowany w latach 1959-1966 i drugi raz w 2006 roku. Odbywają się tu turnieje rycerskie i rekonstrukcje.
Zamek w Golubiu-Dobrzyniu – zwiedzanie
Zamek zwiedza się z przewodnikiem, oprowadzanie zaczyna się o pełnych godzinach. Najpierw zeszliśmy do piwnicy, gdzie został wyświetlony krótki film o historii zamku. Jeżeli na tą część się spóźnicie, to się nie martwcie, bo przewodniczka wszystko powtórzyła podczas zwiedzania.
W pierwszej sali znajduje się wystawa etnograficzna. Zebrane zostały przedmioty pochodzące z okolicy. Są więc łódki, kołowroty, słomiane kapcie, a także w kącie pokazani typowy dla regionu pokój mieszkalny. To wszystko jakoś specjalnie nas nie zachwyciło, ale pewnie dlatego, że nie jesteśmy fanami tego typu ekspozycji. Potem obejrzeliśmy średniowieczne przyrządy służące do tortur, też bez fascynacji.
Zaciekawiła nas natomiast kolejna sala, w której przedstawiono przedmioty znalezione podczas wykopalisk archeologicznych. Okazało się, że tereny te niegdyś zamieszkiwali Wikingowie. Podobały nam się odnalezione przedmioty i chciałoby się wiedzieć więcej o pobycie Wikingów na terenach dzisiejszej Polski. Ciekawe, czy też wiecie na ten temat równie mało, jak ja.
Spodobała nam się kaplica z nietypowymi belkami na suficie, ale zanim do niej weszliśmy, obejrzeliśmy izbę pokutną. Zakonnicy sami wyznaczali sobie karę i zamykali się w tym niewielkim pomieszczeniu, przez dziurę w ścianie mogli słuchać nabożeństwa, odbywającego się w kaplicy.
My przed wejściem do środka zwróciliśmy jeszcze uwagę na portal i znajdującą tu rzeźbę małpy. Jej wizerunek przypominał, że po wejściu do kaplicy należy porzucić wszystko, co nie jest godne człowieka. Dziś kaplica nie pełni funkcji sakralnych, bo odbywają się w niej bale.
Dziwne
W dużej sali ze stołem znajduje się szczególne miejsce – jest to nisza, w której należy pomyśleć o swoim marzeniu i te marzenia podobno się spełniają. Nie mogę stwierdzić, czy to jest prawda, aby moje się spełniło musi upłynąć trochę czasu. Podpisy szczęśliwców, których marzenia się spełniły, znajdujące w niszy jakoś takiego niedowiarka jak ja nie przekonały. W tej komnacie naszą uwagę zwróciła reklamowa szafa, wcale nie zabytkowa, za to z wyrzeźbionym numerem komórkowym twórcy.
Trochę zdziwił nas też portret na koniu wieloletniego dyrektora Zygmunta Kwiatkowskiego, zwanego tu kasztelanem. Portret Anny Wazówny przypomniał o dokonanej przez nią przebudowie zamku, a od przewodniczki dowiedzieliśmy się, że Wazówna była kobietą wykształconą, interesowała się zielarstwem i leczyła naturalnymi metodami.
No i jeszcze schody: kiedyś zakonnicy wjeżdżali na nich na koniu i podobno, jak się obejrzy, idąc po nich, będzie się rżało w najmniej odpowiednim momencie. Marcin chciał to sprawdzić i oglądał się i to nie raz. Ale jeszcze nie rżał. Jak zacznie, to wam doniosę.
Na tym zwiedzanie się skończyło. Dziś w zamku mieści się hotel, jest też restauracja, w której zjedliśmy obiad. W karcie były same polskie klasyki, wegetarianie nie mają, co szukać. Serwowano same dania mięsne, może niewyszukane, ale za to smaczne.
Na koniec z punktu widokowego spojrzeliśmy na zamek i miejscowość, która kiedyś była dwiema miejscowościami i to leżącymi po różnych stronach granicy. Warto zobaczyć, jak się różnią, nawet z oddali i z wysoka. Punkt widokowy to też świetne miejsce, aby sfotografować zamek. Z tej perspektywy prezentuje się najlepiej.
Jeśli
chcecie odwiedzić więcej miejsc w Kujawsko-Pomorskim, zerknijcie tu;
jesteście ciekawi, co u nas słychać, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie.
lubicie zwiedzać Polskę, kupcie naszego ebooka, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a klikając na zdjęcie poniżej, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
3 komentarze
Krystyna Zieleskiewicz
Witam szanownych Podroznikow. Milo mi bylo zapoznac sie z fascynujacym opisem i zamieszczonymi zdjeciami Golubia-Dobrzynia. W tym miasteczku zamieszkalam w 1975 r., tutaj urodzil sie moj syn Adam. I jako ciekawostke podam, ze mieszkaliśmy w Golubiu, a syn urodzil sie w Dobrzyniu, ale w dokumentach widnieje Golub-Dobrzyn. A co by bylo,gdyby to zdarzenie mialo miejsce 100 lat temu?
Małgorzata Bochenek
Zdążyliśmy zobaczyć tylko zamek, samo miasto czeka jeszcze na nas.
Niki
Witam.
Przez poprzedniego „kustosza” zamek był zaniedbany, a zwiedzanie jego trwało 15 min. Bardzo dużo sal i pomieszczeń nie jest udostępniona. Turnieje po dłuższej chwili nudzą, a cena odstrasza. Zobaczyć zamek raz i wystarczy.