Jura Krakowsko-Częstochowska, zamek Bobolice
Zamek Bobolice został odbudowany przez obecnych właścicieli, braci Laseckich. Po dwunastu latach prac rekonstrukcyjnych otwarcie zamku nastąpiło w 2011 roku. Odkąd ruszyły prace towarzyszy im wielka dyskusja. Przeciwnicy rekonstrukcji krzyczą, że to gwałt na budynku, który obecnie przypomina zamki rodem z Disneya. Zwolennicy twierdzą, że była to powszechna w wieku XIX praktyka, a dziś wszyscy chętnie jeżdżą do takiego Carcassonne. Dyskusja trwa w najlepsze, obie strony okopały się na swoich pozycjach. Jakie jest Wasze zdanie?
Nam odbudowany zamek podobał się znacznie bardziej niż ruiny. Uważamy, że z zachowaniem staranności niektóre zabytki można odbudowywać. Wymaga to pracy wielu specjalistów. Obok zamku powstał hotel z restauracją, co również budzi emocje. Trochę nas dziwi, że biorącym udział w dyskusji nie przeszkadzają dość przypadkowo wyglądające domy w polskich wsiach, czy wyzierające z każdego kąta w miejscowościach turystycznych reklamy. Ale wróćmy do samego zamku i jego historii.
Zamek Bobolice – historia
Został on wybudowany przez Kazimierza Wielkiego. Miał bronić granic od strony Śląska i Czech. Przez jakiś czas był zbójecką siedzibą, działo się to wtedy, gdy Władysław Opolczyk przekazał go Andrzejowi Schoeny, którego nazywano Andrzejem Węgrem. Aby ukrócić zbójnicki proceder Władysław Jagiełło włączył zamek do dóbr królewskich.
Do historii przeszedł spór o zamek, przypominający ten z „Zemsty” Aleksandra Fredry, kiedy to po śmierci Anny Schoney odziedziczyli go jej syn i drugi mąż. Nie mogąc dojść do porozumienie podzielili zamek na pół, grodząc go wewnętrznymi murkami i zaporami. Potem była próba przejęcia przez jedną ze stron.
Z czasów zbójnickich pochodzi legenda, według której bandyci napadli na przejeżdżający powóz, porywając piękną dziewczynę. Uprowadzili ją do zamku, gdzie były już dwie kolejne uprowadzone kobiety. Kiedy jeden z oprawców podszedł do dziewczyny, ta rzuciła się na niego z nożem i wyskoczyła przez okno. Za podążyły dwie pozostałe niewiasty. Od tej pory pojawiają się trzy białe duchy i proszą o litość.
Po potopie szwedzkim nie odzyskał dawnej świetności, a wręcz przeciwnie pogrążał się w ruinie do tego stopnia, że podążający do Wiednia w 1683 roku król Jan Sobieski nocował w namiocie u stóp zamku. Warownia opustoszała pod koniec XVIII wieku. Po drugiej wojnie kamienie z budowli służyły do budowy drogi do Mirowa. Częściowo została zabezpieczona w 1958 roku. No a dziś odbudowana, wygląda jak z obrazka. Pewnie, że wolelibyśmy, aby w takim stanie zachowała się od czasów średniowiecza, ale jak się nie ma tego, co się lubi… Z daleka zresztą prezentuje się całkiem dobrze.
W środku
Wnętrze budziło niedosyt, zwłaszcza, że bilet kosztował 15 zł. Jest kilka komnat, jakieś meble, jeden pokój myśliwski z tzw. trofeami i niedźwiedzią skórą, mała kaplica. Chodziliśmy po wieżach, obejrzeliśmy zdjęcia z rekonstrukcji. Trochę zabrakło nam takiej prawdziwej ekspozycji. A w dzisiejszych czasach niekoniecznie trzeba mieć eksponaty, aby taką zrobić (wystarczy przytoczyć przykład Muzeum Żydów Polskich).
Po zwiedzaniu wstąpiliśmy jeszcze na obiad do pobliskiej restauracji. Całkiem nam tu smakowało.
Jeśli
lubicie Śląsk, zerknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
interesują Was ciekawe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
Dodane przez Małgorzata Bochenek dnia 2015-10-28