Sylwester na Sol, jak wyglądała zabawa
Zgodnie z daną Wam obietnicą noc sylwestrową spędziliśmy na Puerta del Sol w Madrycie, a właściwie usiłowaliśmy ją tu spędzić. Najpierw jednak udaliśmy do sklepu w centrum miasta, aby kupić winogrona i szampana, czyli niezbędne tej nocy rekwizyty. W sklepie tłum był przeogromny, ludzie kupowali duże ilości właściwie wszystkiego, poczynając od alkoholu, przez owoce morza, szynki i słodycze. Miasto funkcjonowało normalnie do godziny 20. Potem wiele sklepów, restauracji i barów zamknięto. Oto jak wyglądał Sylwester na Sol.
Sylwester na Sol
Około 23, kiedy udaliśmy się coś przekąsić, tylko nieliczne bary znaleźliśmy otwarte, ale udało nam się zjeść kanapkę z tortillą. Zaraz potem ruszyliśmy na plac, ale okazało się, że było już za późno. Wszystkie drogi obstawiła policja. Właściwie można się było tego domyślić, bo w końcu plac to niewielki, a ludzi chciało na nim być naprawdę dużo.
Zatrzymaliśmy się więc wraz z całym tłumem na małym placu, na którego końcu widzieliśmy oświetloną choinkę na Puerta del Sol. Okazało się, że nie byliśmy do końca dobrze przygotowani do sylwestrowej nocy – brakowało nam zabawnych nakryć głowy, sztucznych włosów, albo czapek w kształcie zwierzaków.
Pisałam Wam już kiedyś, że zdecydowanie nie lubię tłumu, ale ten hiszpański jest jakiś inny, tu ludzie nie pchają się tak bardzo na siebie i zostawiają między sobą wolną przestrzeń, więc czułam się całkiem dobrze. Byli oczywiście jacyś rozochoceni młodzieńcy, którzy właściwie nie powinni pić szampana. Korki szampana strzelały już jakieś 10 minut przed dwunastą. Każdy wystrzał był komentowany przez tłum głośnym yeee. Marcin też chciał otworzyć naszego szampana, ale mu nie pozwoliłam, bo przecież musieliśmy mieć puste ręce, aby zdążyć zjeść winogrona podczas bicia zegara.
Sylwester na Sol – północ
Ale okazało się to znacznie prostsze, bo żadnego bicia nie było słychać, od minuty przed dwunastą do minuty po dwunastej tłum krzyczał, strzelały korki szampanów i wszyscy zjadali swoje winogrona, ale bez jakiegoś nadmiernego pośpiechu. A już się baliśmy, iż się zadławimy…
Na koniec tylko jacyś dowcipnisie postanowili oblać tłum szampanem, no i to już wszystko. Zabawa skończyła się nieco po północy i wtedy swe podwoje zaczęły otwierać niektóre lokale gastronomiczne. Zamierzaliśmy się wybrać na nocny koncert, ale tuż przed planowana godziną jego rozpoczęcia lokal był jeszcze zamknięty. – Za dwadzieścia minut – powiedział nieco zmęczonym głosem jeden z kelnerów. No to poszliśmy dalej. W innych lokalach zabawa już się skończyła. To tam, gdzie można było jeść sylwestrową kolację. Swoją drogą to czasem spory wydatek, jak na tutejsze realia. Kosztuje to bowiem kilkadziesiąt euro od osoby.
Dla niektórych zabawa trwała długo. O 8 rano widzieliśmy z hotelowego okna jedną z uczestniczek nocnej imprezy wdzięcznie, acz z pewnym trudem pokonującą na szpilkach drogę po miejskim chodniku. Znalezienie miejsca na śniadanie dziś okazało się niezbyt trudne, choć dużo lokali jest zamkniętych. Zjedliśmy „śniadanie specjalne” czyli zwykłe tosty z pomidorami i wypiliśmy kawę z mlekiem i rozpoczęliśmy nowy rok.
Jeśli lubicie Hiszpanię, zerknijcie tu.
Chcecie na bieżąco śledzić nasze podróże, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie.
Zainspirujcie się do odwiedzenia ciekawych miejsc w Polsce, kupując nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jeśli z niego skorzystacie.
Dodane przez Małgosia dnia 2015-01-01