
Paryscy bukiniści na liście UNESCO
Kiedy wybieraliśmy się do Paryża, postanowiliśmy sprawdzić, jakie zabytki znajdują się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że są na niej wybrzeża Sekwany wraz i paryscy bukiniści. Nie musieliśmy nawet specjalnie wybierać się nad Sekwanę, aby bukinistów zobaczyć. Przechodziliśmy koło nich kilka razy, bo tak się składa, iż w pobliżu są prawie wszystkie godne uwagi zabytki.

Paryscy bukiniści – jak wyglądają budy z książkami
Budy z książkami są jednakowe i mają ciemnozielony kolor. Przypominają znane z czasów tuż po upadku komunizmu w Polsce szczęki albo typowe budy na naszym bazarze. Z tym, że w przeciwieństwie do bazaru są jednakowe. No może są jednak ładniejsze niż typowe bazarowe budki… Kiedyś miały mieć dziesięć metrów długości, teraz mają ich osiem. Nie mogą być za wysokie, aby nie zasłaniać widoku. Większość towaru muszą stanowić książki, a właściciel stoiska musi osobiście obsługiwać klientów co najmniej cztery dni w tygodniu. Nie jest to więc praca dla tych, którzy nie lubią zimna lub gorąca. Chętni jednak są. Corocznie wydawane są specjalne pozwolenia, czasem trzeba było na nie czekać nawet kilka lat.

Na stoiskach książki były ukryte gdzieś głębiej, w oczy rzucały się pamiątki z Paryża, stare widokówki i gazety. Rynek decyduje. Zdecydowanie łatwiej sprzedają się paryskie pamiątki niż książki. Co można tam kupić ? Pocztówki, stare plakaty, reklamy, magnesy z wizerunkami Paryża. Nie zauważyliśmy też, aby bukiniści byli specjalnie rozmowni, ale nie byli też nachalni. Generalnie bardziej rzucały się w oczy stoiska niż ich właściciele. W tym miejscu byli już podobno od XVII wieku i początkowo ich przeganiano. Przeczytałam w internecie, że ceny książek w pobliskich antykwariatach są niższe niż na stoiskach, ale sama tego nie sprawdzałam.

Paryscy bukiniści i wspomnienie Madrytu
Patrząc na paryskich bukinistów, przypomnieliśmy sobie tych madryckich, którzy swoje stoiska mają na ulicy wiodącej do parku Retiro. Stoisk w Madrycie jest znacznie mniej, może dlatego nie znajdują się na liście światowego dziedzictwa. Chciałam napisać, że stoiska madryckie i paryskie się nie różnią, ale to byłaby nieprawda: w Madrycie nie ma typowych turystycznych pamiątek i jest mniej czasopism. Nie wiem czy istnieje takie słowo, ale powiedziałabym jest bardziej „bukinistycznie”.
Paryscy bukiniści, a co z polskimi?
Zastanawiałam się, czy gdzieś w Polsce widziałam takich typowych bukinistów. Jedyne miejsce jakie dziś przychodzi mi do głowy, to okolice dworca w Krakowie, ale tam sprzedawana jest typowa „literatura do pociągu”. Stoiska z książkami pojawiają się oczywiście na targach starociami, ale mam wrażenie, że handel książkami powoli przenosi się do Internetu.
Pamiętam natomiast stoisko z książkami w mojej uczelni, było to stoisko bardzo specyficzne, bo handlowano książkami zakazanymi w PRL. Pojawiały się na nim zarówno książki wydawane w drugim obiegu, jak i te wydawane za granicą. Zabawne było to, że stoisko sobie spokojnie funkcjonowało, a w tym samym czasie, aby przeczytać te książki w Bibliotece Jagiellońskiej trzeba było pisać prośbę do jej dyrektora. Co jakiś czas też SB wpadało do któregoś z naszych wykładowców, robiąc im rewizję i oczywiście znajdując zakazane książki. Wykładowców zamykano na 48 godzin, a książki były rekwirowane. Po wyjściu z aresztu pracownicy naukowi pisali podanie o zwrot książek, pisząc w nim, że są one potrzebne do pracy naukowej. Książki zwracano i za jakiś czas sytuacja się powtarzała.
W latach 70 tych, a przede wszystkim 80 tych handlowano książkami w Krakowie pod Halą Targową. I co tu dużo mówić był to całkiem spory biznes. To były naprawdę pożądane towary. Takimi „hitami” były kiedyś wydawnictwa z serii biograficznej zwane „marmurkowymi”, „Historia myśli socjologicznej”. Trochę się ta dygresja rozbudowała i całość zaczyna być na hrabalowską nutę, wracam więc do Paryża.


Powrót do Paryża
Czy warto coś kupić od paryskich bukinistów ? Zdecydowanie tak, bo wybór tych staroci i pamiątek paryskich jest naprawdę przedni, choć to oczywiście głównie współczesne reprinty. Poza tym kupowanie uliczne ma swój urok, szczególnie w takich miejscach jak wybrzeże Sekwany. Na pewno warto także stojąc przed tymi mini księgarniami zrobić zdjęcie okolicy, na przykład Cite, lub Muzeum Orsay. Patrząc na tę świątynię sztuki impresjonistycznej łatwo z drugiego brzegu rzeki dostrzec, iż był to dworzec kolejowy. A nad Sekwaną zawsze wiele osób spaceruje i biega. Po rzece zaś co rusz przepływają wycieczkowe statki pełne turystów, a czasem suną dostojnie bynajmniej nie turystyczne barki z towarem.
Jeśli zaś chodzi o decyzję UNESCO i umieszczenie tego miejsca i specyficznego biznesu na liście światowego dziedzictwa to chyba nie była to zła decyzja. To miejsce z urokiem i klimatem, takie jak i Montmartre, a przecież Paryż to w iluś procentach zabytki, a w całkiem wielu urok, chic i atmosfera. Mówiąc pół żartem można chyba zauważyć zdolność Francuzów do zapewniania sobie należytej pozycji, czyli skuteczny lobbing. Taki zresztą troszkę lobbingowo chyba na listę UNESCO wciągnięty zabytek oglądaliśmy w Niemczech. Mam tu na myśli zamek Wartburg. Niezależnie od tych drobnych uszczypliwości serdecznie zachęcamy do spaceru nad Sekwaną i wizyty w Wartburgu (zamku oczywiście…)
Jeśli
lubicie zwiedzać Francję, kliknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
jeździcie po Polsce i szukacie interesujących miejsc do zobaczenie, kupcie nasz ebook, w tym wpisie znajdziecie szczegóły, a klikając w poniższe zdjęcie przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
