Poznań 11 listopada, było spokojnie i uroczyście
Pomysł był bardzo prosty i jak się okazało niezwykle udany – imieniny Marcina w Poznaniu. Imieniny Marcina to oczywiście także Święto Niepodległości. Poznań uczcił je w charakterystyczny dla siebie sposób. Był festyn, przejeżdżali przez miasto konno żołnierze ubrani w historyczne stroje, ale przede wszystkim panowała atmosfera radosnego spotkania, rodzinnych spacerów, akcji charytatywnych.
Poznań 11 listopada – Ostrów Tumski
Do Poznania przyjechaliśmy 10 listopada i nasze zwiedzanie zaczęliśmy od katedry pod wezwaniem św. Piotra i Pawła, znajdującej się na Ostrowie Tumskim. Została ona odbudowana po zniszczeniach wojennych, ale niestety też przebudowana. Przedwojenna wersja, barokowa, którą można było oglądać na filmie w krypcie, podobała mi się znacznie bardziej.
Katedrę odbudowana w stylu gotyckim. W środku znajduje się gotycki ołtarz.
W kaplicach bocznych można obejrzeć liczne sarkofagi. Najbardziej imponujące wrażenie robi złota kaplica. Warto zapłacić w zakrystii 5 zł, aby obejrzeć wszystko wspaniale oświetlone.
Z lewej strony znajduje się pomnik założycieli polskiego państwa Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Obok zakrystii na ścianie wisi miecz. Jest to imitacja miecza św. Piotra.
Wejście do krypty kosztuje 4,50 zł. Warto tu zejść, aby obejrzeć film o historii katedry i może przekonać się tak jak ja, iż barokowa wersja katedry była nieco ładniejsza. Cóż nie narzekajmy jednak zbyt wiele.
Poznań 11 listopada – Muzeum Archidiecezjalne
Także na Ostrowie Tumskim mieści się Muzeum Archidiecezjalne. Bilety kosztują 10 zł. Zdjęcia można robić, jak się zapłaci dodatkowe 15 zł. Uwagę zwraca tu Interesujący zbiór rzeźb średniowiecznych.
W skarbcu są też zabytkowe monstrancje i jeden z najstarszych polskich zabytków miecz św. Piotra. Na mnie jak zawsze duże wrażenie zrobiły portrety trumienne.
W skład kolekcji wchodzą również obrazy, głównie nieznanego autorstwa.
Poznań 11 listopada – Rynek Muzeum Narodowe
Potem pojechaliśmy w stronę Rynku. Zameldowaliśmy się w Hotelu Kolegiackim i stamtąd poszliśmy do Rynku. Droga to niedaleka zaledwie kilkaset metrów. Rzuciliśmy okiem na ratusz i kamienice, ale głód skłonił nas do szukania jedzenia. Zjedliśmy w knajpce włoskiej Valpolicella. Mój makaron w sosie borowikowym był tak syty, że czułam go jeszcze do kolacji.
Ruszyliśmy szybko do Muzeum Narodowego, do Galerii Malarstwa, szybko bo była czynna w sobotę tylko do 17, a 11 listopada nieczynna. Zbiór obrazów bardzo imponujący i to pomimo tego, że część galerii była zamknięta. Sztuka polska po 1918 roku jest reprezentowana przez naprawdę wielu znakomitych twórców. Jest Cybis, Cybisowa, Witkacy, Makowski, Nowosielski Kantor i wielu, wielu innych. W starym gmachu mieści się zaś galeria sztuki europejskiej. Ze względu na swoją sympatię do Hiszpanii z dużym zainteresowaniem obejrzałam też kolekcję hiszpańską, ponoć największą w Polsce (prawie cała duża sala).
Mieliśmy w planie jeszcze dwa muzea: Historii Miasta Poznania i Instrumentów Muzycznych. Ale musiały zostać na raz następny. Nie starczyło czasu. Ostatnio wolę zobaczyć mniej za to dokładniej.
Poznań 11 listopada – Stary Browar i trochę święta
Popołudnie spędziliśmy w Starym Browarze. Zajął on pierwsze miejsce miesięcznika Traveller na najbardziej magiczne miejsce w Polsce. Oprócz tego, że jest tu całe mnóstwo świetnie zaopatrzonych sklepów, to jeszcze można podziwiać naprawdę wspaniałe instalacje i rzeźby. Wrażenie zrobił na nas występ orkiestry symfonicznej, prawdziwej orkiestry, w centrum handlowym. Naprawdę kapitalne połączenie komercji i sztuki.
Wieczór imieninowy spędziliśmy w restauracji „Delicja”, wartej wszystkich pozytywnych recenzji, jakie o niej czytaliśmy. Wspaniała atmosfera i jeszcze lepsze jedzenie. Właściciel codziennie sprowadza z Niemiec świeże ryby i owoce morza. Jakość potraw jest więc rewelacyjna. Zastanawiałam się tam, jak to możliwe, że w Poznaniu można sporządzać potrawy ze świeżych w ryb, a w Świnoujściu z mrożonych. Myślę, że to kwestia kultury kulinarnej.
Poznań 11 listopada – palmiarnia
Następny dzień, 11 listopada, zaczęliśmy od wizyty w palmiarni. Wspominam ją z dzieciństwa. Wtedy wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie.
Dziś może trochę mniejsze, ale ciepło, zieleń i ryby i tak ożywiły to listopadowe przedpołudnie. Przy wejściu można kupić pojemniczek z pokarmem dla ryb.
Dzieci mają straszna radochę, a ryby kłębią się i walczą o każde ziano, aż dziw, że nie chorują z przejedzenia.
Poznań 11 listopada – Koziołki
Musieliśmy zdążyć na 12 do Rynku, aby zobaczyć trykające się koziołki. Tłum stał z zadartymi głowami, o 12 otworzyły się drzwi i wyjechały dwa kozły.
Widowisko było całkiem zabawne, dzieci śmiały się w głos. Nie przeszkadzało nawet to, że kozły miały na sobie reklamowe wdzianka.
Poznań 11 listopada – na ulicy św. Marcina
Potem poszliśmy na ulicę św. Marcina, gdzie odbywał się słynny kiermasz. Co jakiś czas pojawiali się żołnierze na koniach ubrani w historyczne mundury. Byliśmy pod wrażeniem świętowania w Poznaniu, gdzie udało się połączyć całą najlepszą tradycję. Było patriotycznie, religijnie, ludycznie i charytatywnie. A wszystko w atmosferze zabawy i prawdziwego święta. Poznaniacy chodzili po mieście z siatkami pełnymi świętomarcińskich rogali. Jest to co prawda bomba kaloryczna, ale co tradycja, to tradycja.
Jeśli chcecie na bieżąco śledzić nasze podróże, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie.
Jeśli chcecie poznać niezwykłe miejsca w Polsce, kupcie naszą książkę, jej opis znajdziecie tu, klikając na zdjęcie poniżej, traficie do naszego sklepu.
Dodane przez Małgosia dnia 2012-11-11