Pałac w Jabłonnie, dobre miejsce na krótką wycieczkę z Warszawy
Powinnam tu napisać, że wycieczka jest krótka zwłaszcza dla tych, którzy mieszkają w północnej części miasta. Nasza podróż na miejsce z Mokotowa trochę czasu zajęła, ale było warto, bo miejsce jest bardzo miłe. My wybieraliśmy się tu wielokrotnie, cieszę się, że w końcu nam się udało.
Pałac w Jabłonnie – trochę historii na początek
Już od średniowiecza Jabłonna należała do biskupów płockich, którzy w XV wieku wznieśli tu letnią rezydencję. W 1773 roku Jabłonnę odkupił biskup płocki Michał Poniatowski, późniejszy prymas Polski, brat króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Nową rezydencję zaprojektował Dominik Merlini. Wzniesiono rezydencję, składającą się z trzech budynków. W centralnym mieszkał właściciel, był też pawilon Królewski, przeznaczony dla Stanisława Augusta Poniatowskiego (dziś w tym budynku są biura) oraz pawilon przeznaczony dla gości (dziś jest tu hotel).
Wokół pałacu znajdował się angielski ogród z różnymi budowlami. W opisach widnieje, że pałac jest klasycystyczny z elementami rokokowymi, ja bym raczej powiedziała, że rokokowy z elementami klasycystycznymi. Powróćmy jednak do historii. Po śmierci Michała Poniatowskiego właścicielem rezydencji został książę Józef Poniatowski. Po jego tragicznej śmierci w bitwie pod Lipskiem, pałac otrzymała w dożywocie jego siostra Teresa Tyszkiewiczowa. Kolejna właścicielka, Anna Dunin Wąsowiczowa, postanowiła uczcić pamięć Józefa Poniatowskiego. Wystawiła mu łuk triumfalny i gromadziła pamiątki po nim.
Pałac przebudowano w połowie XIX wieku. W 1944 spaliły go wojska niemieckie. W rękach rodziny Potockich pozostał do 1945 roku, później przeszedł na własność Skarbu Państwa. Od 1953 roku jest własnością Polskiej Akademii Nauk.
Pałac w Jabłonnie – nasza wizyta
Dużym plusem jest ogólna dostępność pałacu i parku. Pomimo że pogoda była prawdziwie upalna, w parku, pod drzewami mogliśmy swobodnie oddychać. I pewnie takie uczucie pozostałoby w nas do końca wycieczki, ale postanowiliśmy wyjść poza park, na nadwiślański wał przeciwpowodziowy. Tam trochę nam przygrzało i na dodatek Wisły nie widzieliśmy, bo zasłaniały ją drzewa. Pocieszyły nas koncertujące ptaki.
Z przyczyn wyżej opisanych dość szybko wróciliśmy do parku, gdzie obejrzeliśmy stajnie w ruinie. Udało nam się też znaleźć łuk triumfalny, ale baliśmy się podchodzić bliżej, bo napis na tablicy informował, że grozi on zawaleniem. Kiedy sprawdziliśmy czas na zegarze słonecznym, postanowiliśmy wejść do środka pałacu. Udało nam się zobaczyć jedną salę i przez otwarte drzwi zrobić fotografię drugiej. Miał odbyć się koncert i właśnie trwała próba. Pewnie byśmy się jeszcze pokręcili po pałacu, ale zostaliśmy grzecznie wyproszeni.
Na koniec żałowaliśmy, iż nie dopadł nas głód, bo nie skosztowaliśmy dań w miejscowej restauracji. Może innym razem?
Podczas pisanie tekstu korzystałam z informacji zawartych na stronie internetowej pałacu.
Jeśli
lubicie zwiedzać województwo mazowieckie, kliknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
jeździcie po Polsce i szukacie interesujących miejsc do zobaczenie, kupcie nasz ebook, w tym wpisie znajdziecie szczegóły, a klikając w poniższe zdjęcie przeniesiecie się do naszego sklepu.
znajdziecie w tym wpisie, a klikając na poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Mamy też własny przewodnik po województwie świętokrzyskim, znajdziecie w nim wiele atrakcyjnych miejsc.
Jeśli lubicie spacery po ciekawych miejscach, w których żyli niezwykli ludzie, wybierzcie się z nami do Konstancina.