
Madryt – wycieczka po starych barach nasze nowe wrażenia
Okazało się, że od naszej ostatniej wizyty w Madrycie minęło pięć lat. Tym razem byliśmy w mieście tuż po Wielkanocy i zaskoczył nas wszechobecny tłum ludzi. Wybraliśmy się na spacer po centrum. Stwierdziliśmy, że Plaza Mayor jest w remoncie, nawet pomnik króla zawędrował w inne miejsce (chyba czasowo). Najważniejsze jednak były dla nas nasze ulubione bary, chcieliśmy sprawdzić, czy coś się w nich zmieniło.
Madryt – wycieczka po starych barach – Casa del Abuelo
Zacznę od miejsca, które nas najbardziej rozczarowało. Była to lubiana i polecana przez nas wcześniej Casa del Abuelo, w której jedliśmy zawsze wspaniałe krewetki. Zniknął najstarszy członek załogi, a wraz z jego zniknięciem pogorszyła się jakoś krewetek. Najgorsze jednak było to, że lokal stracił autentyczność. Zjawisko to obserwowaliśmy już podczas poprzedniej wizyty. Teraz jednak zniknęli z niego mieszkańcy Madrytu, zastąpili ich turyści. Nie były to pojedyncze osoby, natknęliśmy się na grupę, będącą na wycieczce z cyklu: „zwiedzamy bary w Madrycie”. Mieliśmy wrażenie, że właśnie te grupy stanowią dziś główną klientelę. No i było nam szkoda tego starego baru.
Zastanawialiśmy się, czy możliwa była inna droga rozwoju restauracji. Muszę tu jeszcze dodać, że od jakiegoś czasu w pobliżu funkcjonuje filia lokalu, a nieco dalej otwarto kolejne bary.
Cerveceria Jesus
Wizyta w tym lokalu również była dla nas pewnym zawodem, ale już nie tak dużym, jak w przypadku Casa del Abuelo. Znów trochę zawiodła jakość. Specjalnością tego miejsca są kanapki z krewetkami. Tym razem same krewetki były całkiem w porządku. Zawód powodowała ich ilość na kanapce. Od poprzedniej wizyty w lokalu zmniejszyła się co najmniej o połowę. Poza tym wszystko po staremu, te same stoliki i niewygodne krzesła. Ale to akurat nam się podobało.
Madryt – wycieczka po starych barach – Diario
Dalej już było znacznie lepiej. Lokal „Diario” serwował tak samo dobre kanapki. No może zawiedliśmy się, że do drugiego kieliszka wina nie dostaliśmy darmowej przekąski, ale pewnie barman zapomniał, a my się nie upomnieliśmy.
Bardzo dobrym doświadczeniem było natomiast zamówienie menu del dia, czyli specjalnego zestawu dań dnia, serwowanego w godzinach obiadu. Mieliśmy do wyboru jedno z trzech pierwszych dań, jedno z trzech drugich, deser lub kawę, kieliszek wina, wodę, piwo lub inny napój do wyboru. Wszystko kosztowało 14 euro. Jedzenie było smaczne, a porcje duże.
Los Gatos
Przez obsługę tego lokalu kiedyś o mało nie spóźniliśmy się na lotnisko, bo barman, kiedy dowiedział się, że to nasze ostatnie godziny pobytu w Hiszpanii, nalał nam po jeszcze jednym, darmowym (tym razem) kieliszku wina. Tym razem atmosfera była równie swojska. Żałowaliśmy tylko, że wszystkie miejsca przy barze były zajęte. Wino było lepsze niż poprzednio, a kanapki i inne przekąski świetne. Chętnie tu jeszcze wrócimy.
Madryt – wycieczka po starych barach – La Vinoteka
Przy Plaza Santa Anna znajduje się kolejny nasz ulubiony lokal, a mianowicie Vinoteka. Jest najdroższy z powyżej opisanym, ale mają tu świetne wino. Tym razem było na tyle ciepło, że siedzieliśmy na zewnątrz. Sama atmosfera tego miejsca wystarcza, aby być w dobrym nastroju, ale wino i kanapki też były świetne. Cieszymy się, iż lokal trzyma poziom, bo bardzo miło spędzić wieczór na Plaza Santa Ana.
Madryt – nasze nowe odkrycia
Nie jesteśmy konserwatywni, więc odwiedziliśmy też kilka nowych miejsc. Muszę przyznać, że trafiliśmy całkiem dobrze. Opiszę je więc, choć tytuł tekstu okaże się w związku z tym nie za bardzo adekwatny.
El Gran Cantabrico
Znajduje się obok naszych starych znajomych „Los Gatos”, „Cerveceria Jesus” i „Diario”. W przeddzień moich urodzin usiedliśmy tu przy barze i naprawdę świetnie imprezowaliśmy. Piliśmy naprawdę dobre wino, krewetki były doskonałe, pozostałe dania też. W ramach darmowych przekąsek barman częstował nas wszystkimi dostępnymi potrawami. Wspaniałemu jedzeniu dorównywała atmosfera. Bawiliśmy się naprawdę świetnie. Tak świetnie, że aż nie mam żadnego zdjęcia.
Salon Maria Bonita
Kawałek od centrum, za to przy świetnie zagospodarowanym nabrzeżu rzeki Manzanares znaleźliśmy restaurację meksykańską. Dawno nie jedliśmy tak dobrych dań. Smakowało nam wszystko, łącznie z margaritą. I tak sobie pomyśleliśmy, że może czasem warto zdać się na intuicję, nie zawsze trzeba szukać recenzji o knajpach, wystarczy zobaczyć wewnątrz (w tym przypadku na zewnątrz, bo było ciepło) mnóstwo ludzi i wiadomo, że jedzenie będzie dobre.
Restaurante Masterchef
Z okazji urodzin nie mogłam sobie odmówić wizyty w tym miejscu. Od kilku lat namiętnie oglądamy hiszpańskiego Masterchefa, w którym reklamują rzeczony lokal. Myślę jednak, że w pełni docenią go miłośnicy programu, choć jedzenie było dobre, a wino znakomite. Lokal nie należy do najtańszych. My bawiliśmy się świetnie, bo znaliśmy wszystkie konteksty i odniesienia do programu.




Madryt – wycieczka po starych barach – refleksje
Na początek coś oczywistego: warto zarówno odwiedzać stare miejsca, jak i szukać nowych. Miło usiąść gdzieś gdzie się było i być zadowolonym. Trochę gorzej, gdy miejsce straciło dawny czar, ale takie jest życie, czasem coś traci czar.
Jeśli lubicie Hiszpanię, zerknijcie tu.
Chcecie na bieżąco śledzić nasze podróże, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie.
Zainspirujcie się do odwiedzenia ciekawych miejsc w Polsce, kupując nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jeśli z niego skorzystacie.
Booking.com

