
W Tatrach tylko kilka godzin
Wyjazd do Zakopanego zaproponowałam podczas śniadania. Tu zaznaczę, iż śniadanie jedliśmy w Krakowie. Mieliśmy jechać do Wieliczki, ale zobaczyłam wspaniałe słońce i szkoda było zjeżdżać pod ziemię. W ciągu 10 minut siedzieliśmy w samochodzie i ruszyliśmy do Zakopanego, postanowiliśmy spędzić kilka godzin w Tatrach.
Droga nie była jeszcze specjalnie zatłoczona. Po półtorej godziny byliśmy na miejscu, samochód zostawiliśmy na parkingu pod kolejką na Gubałówkę, a sami ruszyliśmy na szczyt, oczywiście po torach. Gdybyśmy dziś planowali taki wypad to wyjazd na Gubałówkę zostawilibyśmy na koniec, bo lepiej układałoby się światło do robienia zdjęć.
W Tatrach – na Gubałówce

Na szczycie pełna komercja: kapcie, chusty, skarpety, maskotki, ciupagi i jedzenie. Z estetycznego punktu widzenia: tak sobie, delikatnie mówiąc.

Były jeszcze dorożki, konie, kucyki, owieczka, park linowy, no i tłok. Doszliśmy do kolejki na Butorowy, byli jeszcze chętni z nartami, ale warunki raczej kiepskie. Za to widok na Giewont, wspaniały. Wypiliśmy kawę, czekając aż słońce trochę się przesunie i pozwoli nam zrobić zdjęcia.

W Tatrach – cmentarz na Pęksowym Brzyzku
Na dole poszliśmy na cmentarz na Pęksowym Brzyzku,

bo jest to chyba najpiękniejszy cmentarz w Polsce, a poza tym leży tu profesor Wacław Felczak, postać niezwykła, Marcina promotor, profesor historii i szef kurierów tatrzańskich, honorowy członek Fideszu, bardziej ceniony nad Dunajem niż w Polsce. Kiedy byłam na stypendium w Stanach Zjednoczonych z Victorem Orbanem, informacja o tym, że znam profesora Felczaka, była bardzo istotna dla naszych relacji.

Czas na Krupówki, zatłoczone, komercyjne, z cygańskimi dziećmi, grającymi na akordeonach, ale przecież przyjść tu trzeba. W gruncie rzeczy jest jak zawsze, nic się nie zmieniło, tylko lokale gastronomiczne się zmieniają. No gdzieś zniknął kultowy cocktail-bar z lodami bakaliowymi. Zrobił się czas obiadu, więc weszliśmy do jakiejś knajpy. Zjadłam placki ziemniaczane z sosem borowikowym. Trzeba przyznać, że borowików nie pożałowali, ale oczywiście nie było to najlżejsze jedzenie.

W Tatrach – widok z Głodówki
Na targu pod Gubałówką kupiliśmy oscypki i ser o wdzięcznej nazwie bunc. Ruszyliśmy z powrotem, bo w końcu z Zakopanego do Warszawy trochę się jedzie. Ale w Poroninie postanowiliśmy jeszcze skoczyć na Głodówkę, bo jak wiadomo, widok stąd zapiera dech w piersiach.

No i zapierał. Ale ten za następnymi dwoma zakrętami był jeszcze lepszy.

Byliśmy zachwycani naszym pomysłem, a teraz przez cały tydzień będziemy wspominać tatrzańskie widoki. Trochę oczywiście szkoda, że nie wybraliśmy się w góry, ale i tak było super i czasem takie spontaniczne decyzje są naprawdę świetne.
Jeśli
lubicie Małopolskę, więcej tekstów znajdziecie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
interesują Was podróże po niezwykłych miejscach w Polsce, kupcie nasz ebook, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com

