Wystawa Papież Awangardy, o Tadeuszu Peiperze
Cóż trzeba się przyznać do pewnej dozy lenistwa. Wystawa Papież Awangardy została właśnie otwarta w warszawskim Muzeum Narodowym wystawy.
Tadeusz Peiper to twórca dziś nieco zapominany, a przecież ważny dla polskiej sztuki, niegdyś podziwiany i uwielbiany i znienawidzony także. Zresztą to chyba dobre dla prawdziwego artysty, że budzi namiętności i uczucia.
Wystawa Papież Awangardy – życiorys Tadeusza Peipera
Na początek kilka słów o samym artyście. Urodził się w Krakowie w 1891 roku, w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Chodził do znanego krakowskiego gimnazjum, studiował na UJ, ale nauki nie ukończył. Ruszył w wielki świat i trafił do Paryża. Z artystami tak już jest, że zawsze do Paryża trafią. To oczywiście trochę jak z piłką nożną – wszyscy grają i walczą a na koniec i tak wygrywają Niemcy. Peiper jednak w Paryżu nie cieszył się za długo artystycznym życiem, bo był to rok 1914 i wybuchła I wojna światowa. Był on obywatelem państwa Francji wrogiego, a więc zamienił życie artystyczne na internowanie. No może raczej powiedzmy, że nie był to jego samodzielny wybór. Na szczęście nie trwało to zbyt długo i trafił do Hiszpanii. Tu wojny nie było, a życie artystyczne i intelektualne rozwijało się bujnie. Spędził tu 6 lat, w Madrycie. W tym względzie znakomicie go rozumiemy, bo Madryt to miasto pełne wyzwań i energii. Peiper funkcjonował w środowisku polskich emigrantów, ale także miejscowych twórców i artystów przybyłych z innych krajów. Związał się ze środowiskiem „Ultra”, a więc z ludźmi dążącymi do zmian w życiu artystycznym i intelektualnym. Stał się częścią i współtwórcą awangardy.
W 1920 roku wrócił do kraju. A tu życie intelektualne okazało się być także w rozkwicie. Peiper jednak miłość czy choćby sentyment do Hiszpanii zachował. Potrafił przygotowywać hiszpańskie potrawy, jak wspominają mu współcześni, a i wyglądem starał się upodobnić do Hiszpanów. – Pod czarnym szerokim rondlem kapelusza żarzyły się małe ogniste oczy, a czarna spiczasta bródka była aluzją do jego hiszpańskości, chcę rzec do jego wieloletniego pobytu w Hiszpanii – pisał poeta Julian Przyboś. W 1922 roku Peiper zakłada w Krakowie pismo awangardowe „Zwrotnica” – to pewno jeszcze wielu z Nas pamięta z lekcji jerzyka polskiego w szkole. Tam oczywiście przewija się cala plejada znakomitych twórców jak choćby Stanisław Młodożeniec, Aleksander Wat czy Witkacy, a także artyście zagraniczni. To czas gdy modne są idee futuryzmu , gdy pojawia się hasło „miasto, maszyna, masa”. Peiper ma nie tylko zwolenników, można chyba powiedzieć, że ma wyznawców. To wszystko okazuje się być jednak nieco nietrwale. „Zwrotnica” kończy działalność, by …wznowić ją w 1926 roku, ale właściwie tylko na chwilę. Szybko okazuje się jednak, iż czasy się zmieniają i rola papieża awangardy jest zakończona. Peiper wrasta w Kraków, w klimat krakowskich kawiarni i nie jest już motorem ruchów artystycznych. Tak jest w latach 30 tych. Ciągle tworzy , także po II wojnie światowej, ale nie jest już liderem. Wystawa kończy się na początkach lat 30 tych. Tadeusz Peiper przeżył lwowski epizod pod rządami Sowietów, więzienie NKWD, wywiezienie w głąb ZSRR. Do Polski wrócił jako członek Związku Patriotów Polskich, zmarł w 1969 roku. Ale o tym wystawa nie opowiada, bo w późniejszych latach swojego życia jego znaczenie jako arbitra i autorytetu przeminęło.
Wystawa Papież Awangardy – co można zobaczyć
Jeżeli czekacie na wyjaśnienie jakie dzieła Peipera możemy zobaczyć na wystawie, to już spieszę z odpowiedzią. W gablotach są wystawione wydania jego twórczości literackiej. Gdyby to była treść wystawy naprawdę nie zachęcałbym do jej oglądania. Może to niepoprawne politycznie, ale oglądanie wydanych książek ? Przecież to nie średniowieczne manuskrypty. Wystawa jest jednak pełna obrazów i pokazuje świat artysty, a może świat, który istniał obok niego, świat twórców z którymi współpracował, a czasem się kłócił . Jest Józef Pankiewicz ze znakomitymi dziełami, jest Mela Muter, jest Henryk Gotlib, Witkacy, rewelacyjny Leon Chwistek (człowiek orkiestra – artysta i matematyk) jest Juan Gris i Ferdynand Leger. Ta wystawa to podróż przez fascynujący świat sztuki tamtego okresu. Obok dzieł plastycznych są także fragmenty tekstów literackich i programowych, To świetna lekcja historii i naprawdę miłe oglądanie. To także kolejna opowieść o poszukiwaniu i nowościach w sztuce, przełamywaniu barier.
Ja chciałbym zwrócić uwagę na trzy absolutne perełki, takie, które nie zmieściły się w prostym opisie. Pierwsze to gazeta – jednodniówka futurystyczna i manifest zarazem pod znamiennym tytułem „Nuż w bżuhu”. Jako miejsce wydania podano „Krakuw”. Kolejne perełka to obraz – reklama Witolda Kajruksztisa z 1923 roku, gdzie poleca swoje usługi artysty. No i wreszcie film z Charliem Chaplinem wyświetlany na dużym ekranie. Kino nieme naprawdę potrafiło być wspaniale. To ostatni film niemy Charliego. Refleksja nad sprawiedliwością, miastem, koresponduje z wystawą. Film jest oczywiście i śmieszny i wzruszający. Szczególnie zachęcam do obejrzenia sceny w karetce więziennej i reakcji Chaplina na oddech (mocno śmierdzący) jadącego z nim Meksykanina. To chyba strasznie niepoprawne politycznie, ale śmieszne, naprawdę. Myślę zresztą , że dla twórców , których prace pokazano na wystawie ta poprawność chyba nie była ważna. O nie, aż boję się napisać …chyba jej nie znali. Na koniec proponuję krótki cytat z Peipera. Zaczerpnąłem go z naprawdę bardzo dobrze przygotowanych przez Muzeum materiałów wystawowych. Tak sto lat temu widział nasz dzisiejszy świat Tadeusz Peiper : – Jeśli chodzi o powietrze to może (…) istnieć będzie specjalny zakład fabrykujący tlen do oddychania rozsyłający go swoim konsumentom w podobny sposób, jak czynią to obecnie gazownie i elektrownie.
Powietrza nie przesyłają – może szkoda, ale spotkanie z ciągle trochę szaloną sztuką XX wieku to niezły powiew świeżości, choć sprzed 100 lat. Idee futurystów, awangardy nie zrealizowały się, a lata 30 te i II wojna zdały się obrócić je wniwecz. Ale chyba współczesność daje im trochę szansy ?
Zachęcam do wizyty w Muzeum – można robić zdjęcia, a nawet selfie, choć jedna z Pań pilnujących wystawy ze zgorszeniem powiedziała : – Można, ale jak można przecież to sztuka i co potem z tym robią (jak rozumiem w tych Internetach). Komentarza nie będzie.
Jeśli
chcecie poznać Warszawę, zerknijcie tu;
jesteście ciekawi, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie zwiedzać niezwykłe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, więcej informacji na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a gdy klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Jeśli lubicie spacery po ciekawych miejscach, w których żyli niezwykli ludzie, wybierzcie się z nami do Konstancina.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Dodane przez Marcin Bochenek dnia 2015-06-03